Opening jest tak słodki, że dla lubiących nieco bardziej "wytrawne" mieszanki obrazu i dźwięku będzie mało strawny. Skojarzenie z różowym, puchatym kotkiem nasuwa się samo. Kontury postaci wypełnione pastelowymi kolorami pojawiają się w takt "Let me be with You" w wykonaniu wspomnianej już Rie Tanaka. Piosenka może się podobać i zapewne ma wielu zwolenników. Mnie niestety zemdliło po pierwszych dwóch odcinkach.
Pierwszy ending utrzymany jest w podobnym, jak opening nastroju. "Raison d'etre" ma w sobie na szczęście więcej "życia" niż opening i nie zanudza słodyczą. W takt dźwięków wędruje różowa istotka Atashi, która pojawia się w anime zawsze, kiedy Chii czyta książki o Bezludnym Mieście. Można powiedzieć, że jest to dobry akcent na koniec odcinka.
Natomiast drugi ending "Ningyo Hime" jest rzewny i przepełniony tęsknotą. Jako, że pojawia się w czasie, kiedy w samym serialu zaczynają dziać się rzeczy niepokojące i smutne, pasuje jak ulał do ogólnego wydźwięku fabuły. Dziwi mnie tylko, że twórcom nie chciało się zrobić nowej oprawy graficznej i po ekranie wędruje ta sama różowa istotka. Nie wiem, czy było to działanie zamierzone, czy może po prostu poszli na łatwiznę. Efekt końcowy openingu i endingów co prawda nie rzuca na kolana, ale jest na tyle specyficzny, że wyróżnia Chobits spośród innych anime.
Na zakończenie kilka uwag natury osobistej. Niniejsza recenzja jest piątą z kolei próbą ubrania wrażeń po obejrzeniu serii w słowa. Powiem więcej - jest mocno okrojoną i ocenzurowaną wersją. Postanowiłam odrzucić poprzednie teksty i napisać wszystko od początku, nie sugerując się własnymi odczuciami. Mam nadzieję, że przynajmniej w części mi się to udało.
Niestety nie mogę zaliczyć Chobits do moich ulubionych anime. Głównie ze względu na mocno rozbudowany i przewidywalny od samego początku wątek romansowy. Nudzi mnie oglądanie tego, co jest oczywiste. Ukazanie głównego bohatera, jako totalnego głąba nie wywoływało we mnie ani salw śmiechu, ani innego rodzaju rozbawienia. Chii wydaje mi się straszliwie naiwna i tak mocno nieprzystosowana do świata, że powinna zginąć śmiercią tragiczną na pierwszym z brzegu przejściu dla pieszych. Rodzaj humoru użyty w serialu zwyczajnie do mnie nie przemawia, jest mało finezyjny i denerwujący.
Jeśli chodzi o ocenę końcową to w skali od 1 do 6 dałabym 5 za bardzo porządną grafikę. Natomiast 2 za ciągnącą się jak flaki z olejem fabułę do 12 odcinka włącznie, łzawy romans z wiadomym zakończeniem oraz za niewykorzystanie świetnego wątku technicznego (świat pełen biorobotów - przecież to jest świetny temat na trzymającą w napięciu akcję). Na pewno daruję sobie przyszłe emisje na kanale Hyper, bo ten typ opowieści zwyczajnie mnie nuży. Ale wam życzę miłej zabawy.
Laurefin.
TechnikaliaAutor oryginału | Clamp | Reżyseria | Morio Asaka | Studio | Madhouse Production | Scenariusz | Tomoyasu Okubo, Genjiro Kaneko | Muzyka | Katsutoshi Kitagawa, Dan Miyakawa, Keitaro Takanami |
Rok wydania | 2002 | |
Gatunek | komedia, romans, sf, seinen, ecchi | Ilość odcinków | 26 |
Odnośniki:
Więcej o anime tutaj:
Recenzja na Tanuki.pl
strony: [1] [2] [3] [4]
|