Nie mogłabym nie wspomnieć o głównej przyczynie zamieszania, czyli o Chii - persocomie znalezionym przez Motosuwę. Z wyczyszczonym dyskiem jest podobna do mechanicznej lalki. Nie potrafi mówić, myśleć (czy może - w przypadku persocomów, przetwarzać danych), pozostaje bierna na wszystko, co ją otacza. Dopiero niezwykła cierpliwość Motosuwy sprawia, że zaczyna się rozwijać. Staje się w końcu istotą świadomą siebie i swoich uczuć. Uczuć, których zwykły persocom mieć nie powinien. Większość odcinków poświęcona jest właśnie narodzinom i utrwalaniu się świadomości własnego istnienia. Żal tylko, że forma towarzyszących temu rozmyślań jest cokolwiek nudna i miejscami niestrawna.
Postacią, która od początku wydała mi się podejrzana jest Chitose Hibiya. To dozorczyni domu, w którym wynajmują pokoje Motosuwa i Shinbo. Całe dnie spędza na zamiataniu podwórka. Nie robi nic innego. No powiedzcie sami, czy to nie jest dziwne? Pod koniec serialu okazuje się, że miałam rację, iż podejrzewałam panią Hibiya o jakieś niecne działania na boku. Ale nie będę uchylać rąbka tajemnicy, żeby nikomu nie zepsuć przyjemności odkrywania dramatycznej przeszłości Chii.
Warto też wspomnieć o dwóch mini-persocomach Kotoko i Sumomo, które wprowadzają do serii sporo humoru i dostarczają niezłej rozrywki.
strony: [1] [2] [3] [4]
|