..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia

 

 

 

 

 

 

 

KONWENTY

 >SZUKAJ


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago


Poprzez czas. Monstrum



Mieszkanie samotnie ma pewne wady. Tego ranka Melvin, rozcierając zesztywniały kark, doszedł do wniosku, że podstawowym problemem jest jedno łóżko. Spanie na sofie okazało się niezbyt wygodne, ale sam pomysł spania z dopiero co poznaną dziewczyną, pomimo różnicy ras, nie wydawał mu się właściwy.
Usiadł w wysłużonym fotelu i wyjrzał przez okno, obracając w dłoniach kubek z herbatą. Przeszło mu przez myśl, że będzie musiał zainwestować w nowe naczynia, jeżeli Schala utrzyma swoje tempo.
Mimowolnie zerknął w stronę drzwi do sypialni.
To nie był strach, owo duszne uczucie, które z niewyjaśnionych przyczyn niemal odebrało mu dech. Po prostu czuł... niepokój. Krew zbyt ciężko się zmywała, aby można ją było zbyt często przelewać.
Przynajmniej wiedział, gdzie powinni zacząć szukać jakichś śladów jej zaginionego w historii brata. Nawet nie będą mieli trudności z dostaniem się do najcenniejszych w okolicy woluminów. Bycie bibliotekarzem miało swoje plusy szczególnie, jeżeli nikogo specjalnie nie ciekawiła historia. Melvin miał mnóstwo czasu i jeszcze więcej ksiąg - tylko dla siebie. A teraz miał i cel.
Skrzypnięcie.
- Obudziłaś się - przywitał ją uśmiechem. Gdzieś w jego głowie pojawiła się nagląca myśl o naoliwieniu zawiasów. - Czujesz się lepiej? Możesz...
- Nie - przerwała mu, doskonale wiedząc, co chciał powiedzieć. - Nawet gdybym czuła się gorzej, nie odłożyłabym poszukiwań na później.
Spodziewał się takiej odpowiedzi. Znał ją od niecałej doby, ale potrafił przewidzieć jej zachowania. Przynajmniej niektóre.

***

Wygląd miasta był jednym z powodów, dla których zdecydował się mieszkać na odludziu. Kolorowe, wręcz jaskrawe dachówki, starannie otynkowane ściany, ulice prawie że lśniące, po obu stronach otoczone rabatkami z kwiatami chyba jeszcze straszniejszymi od dachówek. Najgorszy był jednak plac w centrum. Za każdym razem, gdy patrzył w jego stronę, odczuwał niemal dotykalny brak... czegoś. Nie potrafił sprecyzować czego dokładnie, ale był pewien - ta pustka nie powinna mieć miejsca.
W porę wyrwał się z zamyślenia. Rytmiczne szurnięcia, zwalista sylwetka, tłuste paluchy zaciśnięte na trzonku miotły. Obszedł dziewczynę, odgradzając ją od sprzątacza, którego musieli minąć. Tusza i bruzdy pokrywające twarz nadały jego rysom obłudny wyraz, coś jakby pełen niebezpiecznej inteligencji i zadufania w sobie uśmieszek.
- To Ozzie - wyjaśnił, gdy odeszli na wystarczającą odległość. - Nie zwracaj na niego specjalnej uwagi, ale nie zadawaj się z nim. To nie przyniosłoby niczego dobrego.
Skinęła głową. Mimowolnie zerknęła przez ramię.

***

Podstarzały Mistyk odprowadził dziewczynę uważnym spojrzeniem. Ostrzegawcze strzyknięcie w karku przypomniało mu, kim jest i ile ma lat, jednak nie zdołało wygnać jej obrazu z jego myśli.
Nie znosił ludzi. Nie potrafił zrozumieć, jak takie słabe, miękkie, pozbawione magii i ikry istoty zdołały wygrać wojnę. Chociaż... nie, to akurat wiedział doskonale. Wszystko przez głupotę przodków, przez ich nadmierne zaufanie, przez hodowanie smoka u swego boku, pomimo wiedzy, iż potwór pewnego dnia zerwie się z łańcucha i obróci przeciwko swojemu władcy... Splunął siarczyście i wrócił do zamiatania. Nienawidził ludzi, których brudne stopy zostawiały ślady na jego chodniku.
Jak nisko upadli.
Morska nuta w jej włosach, tchnienie wiatru w jej oczach.
Potrząsnął głową. Za długo przebywał na słońcu, pewnie stąd te dziwne myśli.

***

Biblioteka pachniała kurzem i starością, zupełnie jak opuszczony magazyn. Długie korytarze między regałami sprawiały wrażenie dawno nie odwiedzanych, obicia krzeseł były nadżarte przed mole, kotary wiszące w oknach pociemniały od kurzu, zmieniając barwę o kilka tonów.
- Staraj się nie wykonywać gwałtownych ruchów, bo się podusimy - ostrzegł ją.
- To miejsce jest takie opuszczone - delikatnie przesunęła opuszkami palców po grzbiecie najbliższego tomu, pozostawiając jaśniejsze smugi na skórzanej oprawie. - Nie przeszkadza ci to?
- Nie jestem zbyt towarzyską osobą - wzruszył ramionami. - Tu jest cicho. Lubię ciszę.
Przyjrzała się uważniej tomom.
- Dlaczego nikt tu nie przychodzi? - zastanowiła się na głos. - Przecież w książkach jest tyle wiedzy. O przeszłości, życiu...
- Czasami lepiej jest nie wiedzieć - wpadł jej w słowo, wbijając wzrok w regał i wyciągając książkę na chybił-trafił. - Mistycy nie lubią wspominać przeszłości, uważają, że budzi niebezpieczne myśli. Nie mamy zbyt przyjemnej przeszłości.
- Ale przez to możecie przecież popełniać dawne błędy - zaczęła. Zamilkła, gdy zobaczyła coś nowego w jego spojrzeniu. Stal?
- Uwierz mi, nie popełnimy ich - jego głos był zbyt spokojny. - Chyba powinniśmy zacząć nasze poszukiwania wtedy, kiedy to wszystko się zaczęło, nie sądzisz?
Skinęła głową ciesząc się, że nieznajoma rzecz znikła z jego oczu. I martwiąc się, że znowu wróci.
Przeglądanie zakurzonych tomiszczy zajęło im cały dzień, a znaleźli jedynie kilka legend, właściwie bajek, o istniejącym niegdyś królestwie Zeal.
Westchnęła ponuro odkładając kolejny tom na stos, który wyrósł obok niej. Potarła skronie. Oczy ją piekły od czytania w coraz słabszym świetle, w nosie wierciło od kurzu, plecy w okolicy kręgosłupa kłuły niemiło, protestując przeciwko spędzaniu całego dnia w pozycji siedzącej.
- Powinniśmy już skończyć - położył na jej ramieniu dłoń w pocieszającym geście. - Jutro z całą pewnością coś znajdziemy, a wtedy pójdzie już łatwo.
- Boję się - ledwo poruszała wargami. Z początku uznał, że się przesłyszał, ale powtórzyła nieco głośniej. - Boję się. To jest jak szukanie igły w stogu siana.
- Znajdziemy go - upewnił ją, starając się nadać własnemu głosowi jak najwięcej optymizmu. Nie był pewien, czy się udało.
- Może być gdziekolwiek. I kiedykolwiek.
Chciał coś powiedzieć. Spojrzał w jej oczy. Zacisnął wargi. Czasami lepsze jest milczenie.

***

Kilka dni spędzonych na poszukiwaniach nie przyniosło rezultatów. Początkowo spędzali czas w bibliotece, później zaczęli przebywać na zewnątrz, uciekając od kurzu i duchoty.
Spojrzał na nią powstrzymując się od komentarza. W zaczerwienionych, podkrążonych oczach wciąż lśniła ta sama desperacja, co na początku poszukiwań. Ale wydawało się, że w jakiś sposób straciły swój blask, a błękit tęczówek już nie wydawał się tak intensywny.
- Może powinnaś trochę odpocząć? - zaproponował niepewnie.
Zmarszczyła brwi, zaprzeczyła ruchem głowy.
- To może trochę dziwnie zabrzmieć, ale skoro on jest gdzieś wcześniej to mamy dużo czasu, prawda? - uśmiechnął się zakłopotany. - Bo cofnąć się, jeśli to możliwe, to chyba możemy od razu w odpowiednie miejsce?
- Nic nie rozumiesz! - w jej tonie dało się usłyszeć nutkę gniewu. Nerwowym ruchem odgarnęła włosy. Zalśniły w ostatnich promieniach słońca. Melvin zamrugał. Wydawało mu się, że coś było nie w porządku, ale nie był w stanie określić co dokładnie.
- Masz rację, nie rozumiem - kopnął kamyk leżący na ścieżce. Aż dziwne, że się ostał i uniknął miotły Ozziego. Pewnie został tu porzucony po zakończeniu jakiejś dziecięcej gry, niezrozumiałej dla dorosłych. Sam zainteresowany utrzymaniem wszechobecnego porządku łypał na nich wrogo, wytrwale zgarniając śmieci na kupki. Mężczyzna otworzył usta, chcąc coś jeszcze dodać, ale jego słowa zagłuszył terkot przejeżdżającego wozu wyładowanego drewnem. Odwrócił się, mając zamiar rzucić na pojazd pełne irytacji spojrzenie. Nagły, paskudny trzask spowodował, że przeszedł go gwałtowny dreszcz. Zamarł w bezruchu, obserwując jak koło, niczym w spowolnionym tempie, rozpada się na dwie części, a pojazd pod ciężarem ładunku przechyla się w tył. Drobna, dziecięca sylwetka także zamarła w bezruchu, wpatrując się w drewniane pale, które z bezwzględną pewnością zsuwały się, by runąć w dół. Melvin zacisnął powieki. Nic innego nie mógł zrobić - Ozzie nazywając go zakałą rodu miał rację. Jedyne, co potrafił zrobić przy pomocy magii, to zapalenie świecy.
Poczuł na skórze lodowaty powiew, a spodziewany rumor spadającego drewna nie nastąpił. Otworzył oczy. Dzieciak, prawdopodobnie całkowicie zszokowany siedział na ziemi, wpatrując się w niemal całkowicie pokryty lodem wóz. Jeden z pali prawie dotykał jego czoła.
Woźnica zeskoczył i patrząc trwożliwie gdzieś ponad ramieniem Melvina, zaczął się wycofywać, by po chwili mknąć w stronę miasta.
Odwrócił się i zamrugał niedowierzając zbytnio swoim oczom.
- Cóż... ładna fryzura - zdołał w końcu wykrztusić, wpatrując się w Schalę.
Zamrugała nie rozumiejąc, po czym odgarnęła włosy i przyjrzała się błękitnym teraz, kosmykom z wyrazem lekkiego zaskoczenia w szaro-zielonych oczach.
- Zawsze byłam ciekawa, czemu akurat blond włosy i niebieskie oczy - skomentowała, uśmiechając się lekko. - Ale to już nie jest ważne.
- Jak to zrobiłaś? - syczący, nieprzyjemny głos sprzątacza wyrwał ją z zamyślenia.
- Chyba instynktownie - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Ozzie zmierzył ją uważnym wzrokiem, a jego twarz wykrzywił wyraz obrzydzenia. Dookoła panowała nienaturalna wręcz cisza, nawet wiatr zdawał się umilknąć. Schala pochyliła się, aby pomóc dziecku wstać, ale odskoczyło od niej jak oparzone i wycofało się z wyrazem nieufności na twarzy.
Wyprostowała się. Jej wzrok prześlizgnął się po twarzy Melvina, po czym powędrował w stronę Ozziego.
Zwalisty Mistyk splunął i przerwał milczenie.
- Ludzie nie powinni władać magią, nie powinni przebywać wśród nas! - rzucił niemal oskarżycielsko. - Do tego te włosy... przyniesiesz nieszczęście, ludzka dziewczyno!
- O co ci chodzi? - zirytowany zmarszczył brwi nie zmieniając zupełnie pozycji.
- Ty - parsknął Ozzie. - Powinieneś akurat to wiedzieć. Nie opowiadano ci o zdrajcy swoich poddanych? O ludzkim królu Mistyków?
Zarechotał, zwały tłuszczu obrastające jego ciało zatrzęsły się.
Schala poczuła, że zaczyna ją mdlić.
- Naprawdę nic ci to nie mówi? - ciągnął. - Nie potrafisz porównać faktów, wyciągnąć wniosków?
- O czym mówisz? - zapytała starając się powstrzymać drżenie głosu. - Czemu uważasz, że coś mnie łączy z tym, kogo nazywasz zdrajcą?
W odpowiedzi roześmiał się głośniej, rechocząc w obrzydliwy, wulgarny sposób.
- Włosy, ludzka dziewczyno, włosy! Ich barwa... ludzie nie miewają zwykle błękitnych włosów, czyż nie?
- Do czego zmierzasz? - spytała z napięciem w głosie.
Ku jej zdumieniu Mistyk zaczął nucić.
- W twoich oczach blask spadających gwiazd, twoje włosy niczym morskie fale... - przerwał, a na jego twarzy po raz kolejny pojawił się uśmiech. - Rozumiesz, ludzka dziewczyno? I ty, zakało swego rodu? Włosy niczym morze. Błękitne włosy!
Wycelował oskarżycielsko tłusty palec w Schalę i zarechotał. Kropelki śliny osadziły mu się w kącikach ust, lśniąc w słońcu. Jakby wyraz jej twarzy i brak zrozumienia na obliczu Melvina były najzabawniejszymi rzeczami pod słońcem.
- Jesteście siebie warci! - z trudem wysapał spazmatycznie łapiąc powietrze. - Ludzka dziewczyna przynosząca nieszczęście i zakała rodu, bibliotekarz, który nie zna historii swoich przodków mimo, że całe dnie spędza wśród ksiąg!
- O kim ty mówisz? - zapytała, przełykając ślinę. Czuła, że lada chwila nogi się pod nią ugną i opadnie na kolana albo po prostu zemdleje.
- O największym zdrajcy Mistyków, o Magusie, ludzka dziewczyno - przemawiał cichym, spokojnym głosem, który wydawał się znacznie gorszy od obłąkańczego rechotu. - O mordercy, z którego ostrzem spotkały się obie strony konfliktu. Błękitnowłosym, o oczach barwy krwi, kłamcy, który zamiast Lavosa, demona mającego zniszczyć rasę ludzką, przyzwał naszą zgubę... Zbladłaś, ludzka dziewczyno. To nie na twoje delikatne nerwy?
Odetchnęła kilka razy głęboko starając się zapanować nad myślami, które pojawiały się w jej głowie i znikały, niedokończone, pozbawione sensu. A jeśli...? Nie on, ale jeśli...? Czy...?
- Opowiedz mi o nim - Schala z lekkim zdumieniem usłyszała własny głos, spokojny i mocny, zupełnie jakby niczego nie odczuwała, była całkowicie obojętna.
- Dlaczego interesują cię wydarzenia ukryte w mrokach historii, ludzka dziewczyno? - chytry błysk w oku. - To i tak nie moja sprawa. Mogę ci opowiedzieć o tym człowieku. W zamian znikniesz z tego miejsca i nigdy nie wrócisz. Pasuje ci taki układ, ludzka dziewczyno?
Melvin zmarszczył brwi. Były na świecie pewne rzeczy, które wydawały mu się niemożliwe. Omiótł wzrokiem Schalę, łagodną i miłą, a pamięć podsuwała mu wiadomości na temat Magusa. Pomimo usilnego ignorowania istnienia wojny przed czterystoma laty, zdradziecki władca Mistyków był kimś... zdradzieckim. Całkowitym przeciwieństwem dziewczyny, którą zdążył dobrze poznać podczas długich godzin spędzonych w bibliotece. Nie wierzył, aby mogło ich łączyć cokolwiek poza barwą włosów. Ozzie, przez całą swoją nienawiść do ludzi zupełnie stracił zdrowy rozsądek.
- Chcesz ją po prostu wyrzucić?
- Nie z tobą rozmawiam! - wykrzyknął wymachując rękoma. Melvin cofnął się o krok, chcąc uniknąć ciosu miotłą.
- To jak, ludzka dziewczyno? - ich spojrzenia zetknęły się. Nie opuściła głowy, nie uciekła wzrokiem. Wręcz przeciwnie, wbiła oczy w sprzątacza mierząc go pełnym stanowczości spojrzeniem.
- Zgadzam się.
Nie zwróciła uwagi na wyraz zaskoczenia na twarzy przyjaciela. Wcześniej czy później - i tak musiała odejść z tego miejsca, wyruszyć na poszukiwania. Dotknęła przedramienia wyczuwając pod palcami szorstki materiał bandaża.
- Opowiedz mi o tym człowieku - dodała po chwili.



strony: [1] [2] [3]
komentarz[5] |

Komentarze do "Poprzez czas cz.2 - Monstrum"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Viol
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


>POLECAMY!


      Sonda
   Aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

      Top 10

      Statystyki
mieszkańcy online:

wędrowców: 0

      ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.031480 sek. pg: