Valinor Panic!
Część druga
"Taniquetil - "wysoki biały szczyt", najwyższy w górach Pelori i na obszarze Ardy, na którego szczycie, ponad wiecznymi śniegami stoi Ilmarin, pałac Manwego i Vardy.
(J.R.R.Tolkien: Silmarillion: Indeks)
Zwrócone na zachód, ku dwóm drzewom stoki Taniquetilu są zielone, łagodniejsze i tętniące życiem, za to jego wschodnia część i szczyt lśnią, "bielsze od śniegu i zimniejsze od śmierci".
(J.R.R.Tolkien: Silmarillion: Quenta Silmarillin)
- Co takiego?! - Elindil była zbyt zdumiona, aby pamiętać o kurtuazji. Finwe spojrzał na nią z wyrazem dezaprobaty. Elfka opamiętała się i skłoniła w stronę Aulego.
- To wielki zaszczyt, Panie... - dodała, nie śmiąc jeszcze w to uwierzyć.
Aule uśmiechnął się, kryjąc rozbawienie.
- Jestem pewien, że okolice Taniquetilu i sztuka, jaką tam poznasz, rozwiną twe zdolności o wiele bardziej. Niemniej - tu Aule zwrócił się do Finwego - Elindil nie jest jedyną uczennicą, jaką pragnę tam zabrać. Wybrałem również kilkoro innych najzdolniejszych uczniów, którzy razem z Elindil zamieszkają w stóp Świętej Góry. Vanyarowie pod przewodnictwem Najjaśniejszych Vardy i Manwego stworzyli tam niezwykłe miejsce, gdzie najbardziej utalentowani pobierają nauki u najstarszych vanyarskich mistrzów, a nieraz i od samej Vardy.
Serce elfki biło mocno. Oczekiwała ją nie tylko audiencja u samej Pani Gwiazd, ale kilka miesięcy terminowania w Ogrodach Taniquetilu, jak powszechnie nazywano zachodnie podnóże góry. W przeciwieństwie do surowego zbocza od strony morza, tam było ono niezmiernie łagodnym stokiem, porośniętym lasami poprzeplatanymi zieloną siecią polan. Tam budowano vanyarskie dworki, służące przeważnie młodym elfom jako miejsca do nauki. Tam znajdowały się obrazy przedstawiające historie z początków Ardy, tam recytowano najznamienitsze poezje a muzycy doskonalili swoje talenty marząc o poznaniu choćby ułamka Muzyki Ainurów. Główna droga prowadząca do Bramy Taniquetilu ozdabiana była kwiatami, a po jej bokach mieściły się kunsztowne ogrody, dzieła Yawanny bez wątpienia. Kwiaty wydawały się tam iskrzyć własnym światłem i chyba nigdy nie przestawały kwitnąć. Rzeźbione altanki i fontanny dopełniały wrażenia. Każdy elf, który raz zobaczył to miejsce, nigdy już nie przestawał za nim tęsknić.
Podróż do Taniquetilu wydawała się Elindil wiecznością, zwłaszcza, że wśród wybranych uczniów znalazł się też Feanor. Wyraźnie zazdrosny o nagrodę Elindil, nie zaczepiał jej jak przedtem swymi wyrafinowanymi odzywkami, ale przeciwnie - był uprzedzająco miły i małomówny, ale w jego spojrzeniu kryło się coś, co bardzo się elfce nie podobało. Starała się jak najwięcej przebywać u boku Aulego, wtedy czuła się najbezpieczniej. Obecność Valara widocznie wpływała uspokajająco na wszystkich. Elindil zauważyła też, że czasem zerkał on ukradkiem na jej wisiorek, ten w kształcie gwiazdy i uśmiechał się. Nie wrócił jednak ani razu do tamtej rozmowy.
Nareszcie las przed nimi zaczął jaśnieć i oczom Elindil ukazała się ukwiecona droga. Natychmiast zapomniała o zmęczeniu.
- Czy już wiadomo, kiedy... - chciała zapytać Finwego o termin audiencji u Pani Gwiazd, lecz urwała. Zrobiło jej się trochę głupio, przecież i tak zostanie powiadomiona w stosownym czasie. Lecz Finwe uśmiechnął się wyrozumiale.
***
- Kolejny pomysł Aulego? - Varda uniosła głowę znad kwiecistego krzewu okalającego pięknie jej taras. Z jej dłoni umykały delikatne promyki światła, ginęły w białych płatkach kwiatów, barwiąc je na chwilę na tęczowe kolory, po czym znikały. Ilmare stanęła u progu i przyglądała się temu dłuższą chwilę, czekając, aż Pani Gwiazd ją dostrzeże. Długo musiała czekać. Westchnęła cicho.
- Tak. Przywiózł kilkoro nowych uczniów i jedną z nich pragnie ci przedstawić.
- Ach tak... - nadal nie odrywała oczu od kwiatu.
Ilmare wyszła bez słowa.
Korytarz prowadzący do Wielkiej Sali był imponujący. Szczególne wrażenie na Elindil zrobiło kryształowe (chyba) sklepienie. Kawałki kryształów układały się w harmonijne mozaiki jak sople lodu, a gdy padało na nie światło z okien, mieniły się wszystkimi kolorami. Elfka weszła niepewnie dalej, aż do progu Wielkiej Sali. Wiedziała, że do audiencji zostało jeszcze sporo czasu, ponadto musi zaczekać na Aulego. Mimo to nie była w stanie się stamtąd ruszyć. Czuła jak serce waliło jej z przejęcia, aż skrzyżowała ręce, jakby bojąc się, że wyskoczy jej z piersi. Palce jej musnęły gwiaździsty wisiorek, jaki nadal miała na szyi. Chwyciła go w dłoń i przyjrzała się mimowolnie.
- No no, mówiłam, że masz talent... - cichy głos za jej plecami podziałał jak wybuch. Podskoczyła gwałtownie, omal nie wypuszczając z ręki swego prezentu dla Pani Gwiazd. Przewróciłaby się, gdyby nie znajdowała się za nią ściana. Tuż przed nią stała nieznajoma z Ogrodów Loriena. Jak wtedy w białej sukni, może nieco mniej wyciętej u góry niż ostatnio, a na jej szyi znów widniało to, co posłużyło Elindil za wzór do jej własnej ozdoby - myśl ta spowodowała uczucie gwałtownego gorąca na policzkach. Nieznajoma patrzyła na nią z tym samym szelmowskim uśmiechem, ale w jej oczach kryła się jakaś niezmierzona głębia... Pod Elindil ugięły się kolana.
- Jak możesz! - zdołała powiedzieć resztką woli, zastępując słabość nagłym uczuciem wzburzenia - Jak śmiałaś wtedy tak... - nie była w stanie powiedzieć więcej, bo nieznajoma przysunęła się do niej i jedną ręką objęła ją mocno w talii. Elindil miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Gorąco, gdy tamta zbliżyła lekko rozchylone usta do jej twarzy, było obezwładniające.
- Ja wszystko mogę - szepnęła głębokim, sugestywnym głosem. Elindil mimowolnie przymknęła oczy.
- Czas już, Pani! - ostrzejszy głos z drugiej strony gwałtownie przerwał czar. Nieznajoma puściła Elindil i odwróciła się szybko w stronę nadchodzącej, której blond włosy i jasnozielona suknia skojarzyła się Elindil z Vanyarami z najwyższych rodów. Nie obejrzały się nawet za siebie, kiedy zniknęły w którymś z bocznych korytarzy.
- Tu jesteś! - głos Finwego zdradzał głęboką ulgę. Mistrz dał jej znak, aby podążyła za nim.
- Zaraz się rozpocznie, mamy już zająć swe miejsca!
Elindil ocknęła się natychmiast i podążyła za nim do Wielkiej Sali.
Zdumiała się widząc ogromny stół. Miejsca u szczytu wyraźnie należały do Najwyższych, których jednakże jeszcze nie było. Finwe dał jej znak, aby usiadła obok niego z bocznej strony. Stopniowo do sali zaczęli zmierzać goście. Finwe ukłonił się kilku Vanyarom, szepcząc jej cicho, że widzi właśnie mistrzów, u których będzie pobierała nauki. Coraz więcej osób podchodziło do nich i każdy chciał ją poznać. Elindil czuła się coraz bardziej zmieszana. Do tego w dalszym ciągu nie mogła opanować drżenia kolan po nagłym spotkaniu na korytarzu. Czy Ona też będzie mnie czegoś uczyć? Przemknęło jej przez głowę a serce znów zabiło mocniej. Atmosfera na sali robiła się coraz bardziej ożywiona. Wszyscy radzi byli z przyjścia i dosłyszane rozmowy podpowiadały jej, że nawet tutaj wizyta samej Vardy była niezwykłym wydarzeniem. Ktoś obok powiedział, że ostatnio Pani Gwiazd bardzo rzadko pozwalała się zobaczyć elfom. Im większe było podekscytowanie obecnych, tym bardziej Elindil czuła się oszołomiona. Niecierpliwość wręcz rozsadzała ją, tak, że wstała ze swego miejsca aby podejść do okien i wyjrzeć, czy przypadkiem Pani Gwiazd nie nadchodzi. Przeszła przez środek sali, odwrócona plecami do głównego wejścia.
- I znów się spotykamy... - aż nadto już znajomy, cichy głos odezwał się tuż za nią i poczuła obejmujące ją ramię, nie pozwalające na uczynienie następnego kroku. Tego było już dla niej za dużo. Emocje całego dnia wybuchnęły w niej z całą siłą.
- Jak śmiesz! Najpierw na korytarzu, a teraz... To święte miejsce Pani Gwiazd, ona tu wejdzie lada moment, a ty... Nie masz prawa tak postępować ze mną! - krzyknęła, nie odwracając się. Chciała się wyszarpnąć, ale drugie ramię chwyciło ją z drugiej strony.
- Pani Gwiazd? - tym razem w głosie było słychać wyraźne rozbawienie
- Tak jest! Nie wiesz, że to czas audiencji?! Wszyscy czekają...
- Pani! - kątem oka Elindil rozpoznała blondwłosą Vanyarkę, zmierzającą w ich stronę szybkim krokiem. Wtedy dopiero zorientowała się, że na sali panowała kamienna cisza a wszyscy zwrócili się w stronę głównego wejścia. Ramiona wokół jej talii rozluźniły się i elfka obejrzała się powoli.
- Wybacz, o Pani! - to Mistrz Finwe również powstał ze swego miejsca i zbliżył się ku nim szybkim krokiem, gnąc się w ukłonie.
- To młoda jeszcze uczennica, nie zdawała sobie sprawy z tego, do kogo mówi...
strony: [1] [2] [3]
|