Mała Mireille nie bardzo zdawała sobie wówczas sprawę, o czym jej mama mówiła, ważniejszy był ton jej głosu i te słowa tylko już z nim się skojarzyły. To wspomnienie wybiło ją ze snu. Poczuła ukłucie bólu.
Za co? Za co moja matka musiała zginąć!
Wstała ostrożnie, by nie obudzić Kiriki. Zacisnęła dłoń na rękojeści pistoletu. Cicho zamknęła za sobą drzwi sypialni.
Korytarz był jeszcze oświetlony pochodniami. Uchyliła drzwi do sypialni kapłanki. Była pusta. Skradając się niczym kot, zeszła po kamiennych schodach, gdzie pochodnie wydawały się niedawno rozpalone. Stanęła przed wysokimi, kamiennymi drzwiami zdobionymi figurami dwóch klęczących Noir.
- Tu się wszystko skończyło wtedy... i tu skończy się teraz - pomyślała. Sprawdziła broń i weszła do środka. Altena klęczała przed ołtarzem, z którego nadal biło gorące powietrze. Była odwrócona tyłem do drzwi, jakby nie zarejestrowała wtargnięcia Mireille. Dziewczyna zastygła w napięciu, pamiętając, że pod tą niewinną szatą kapłanki był też ukryty pistolet i Altena już raz okazała się bardzo szybka. Posunęła się dwa kroki naprzód. Cień migoczący na ścianie sugerował, że obie ręce kapłanka ma skrzyżowane na piersiach. Musiała ją usłyszeć. Mireille drgnęła nerwowo.
- Znów przyszłaś mnie zabić? - cichy szept wydawał się odbijać echem od ścian. Altena nie ruszyła się z miejsca.
Mireille zadrżała ze złości. Wycelowała.
Rozpuszczone włosy Alteny opadały aż na podłogę, gdy klęczała. Zaiskrzyły w świetle świec, ale kapłanka dalej tkwiła nieruchomo. Mireille znów zadrżała. Poczuła nagle, że nie potrafi strzelić jej w plecy. Teraz, kiedy miała szansę, bez żadnego ryzyka i niewinnych ofiar, nie potrafiła. Poczuła łzy napływające do oczu. Opuściła pistolet. Altena obróciła się powoli. Po jej policzkach też spływały łzy. Oczy Mireille rozszerzyły się ze zdumienia.
- Cierpisz... Mireille. Nie chcę tego - powiedziała bardzo cicho.
- Co ty możesz wiedzieć o cierpieniu? Przez ciebie zginęło tylu niewinnych ludzi. Odpowiedz mi! Za co? Za co kazałaś zamordować moją matkę?
Altena zmarszczyła brwi.
- Jeszcze tego nie zrozumiałaś?
Wstała powoli i podeszła do drzwi. Skinęła dłonią na Mireille by poszła za nią. Ignorując całkowicie jej pistolet, szła przed nią, ze świecznikiem w ręku, w górę po schodach, dalej, do biblioteki. Tam postawiła świecznik na stole i usiadła. Mireille zatrzymała się w progu.
- Wiele lat temu - odezwała się tonem, jakby rozpoczynała baśniową opowieść - zrozumiałam znaczenie pewnej przepowiedni, według której narodzą się Doskonałe Wojowniczki, które przywrócą światu sprawiedliwość. Noir... - usta Alteny uśmiechnęły się na to słowo. - Zrozumiała to też pewna grupa Soldat, którzy szli za mną i pragnęli oczyścić Zakon z zakłamania, jakie wytworzyło się przez wieki.
- Dość tego! Nie mogę tego znieść! Uważasz siebie za jakąś... boginię, której woli nie można się oprzeć, traktujesz ludzi jak narzędzia do twoich własnych fantazji... - Mireille doskoczyła do Alteny i szarpnęła ją za kołnierz. Kapłanka błyskawicznym ruchem jedną dłonią chwyciła jej ręce, drugą objęła ją mocno w pasie. Dziewczyna zamarła.
- Mireille... uspokój się - szarpnęła się, ale Altena nie zwolniła uścisku. Znów zaczęło się z nią dziać to, czego bała się od kilku dni. Gorąco zalało jej policzki i całe jej ciało zadrżało.
- Mała Mireille... Twoja matka była szczęśliwa przynosząc cię do mnie jako kandydatkę na błogosławioną Noir. Zdrada dopiero później zalęgła się w jej sercu.
- Przestań! Przestań... - łzy nie pozwalały jej już wyraźnie widzieć.
Altena puściła ją, podeszła do stołu i nalała wina do kieliszków. Podała jeden Mireille. Po chwili wahania dziewczyna chwyciła go i wypiła głęboki łyk. Altena uczyniła podobnie.
- Jeśli nie potrafisz dostrzec, jacy byli twoi rodzice, poza miłością do swych dzieci, nie masz prawa osądzać mnie. Mireille, czy wuj Claude zmusił cię do przyjęcia tego... zawodu? Czy ty zmusiłaś do tego Kirikę? Na jakiej podstawie doszłaś do wniosku, że jestem gorsza niż wy? Dlaczego twoi rodzice, poza faktem, że byli twoją rodziną, mieli być inaczej potraktowani niż dziesiątki innych zdrajców Soldat, innych, celów waszych zleceń? Dlaczego, Mireille?
Mireille zakręciło się w głowie. Przez mgłę spojrzała podejrzliwie na prawie pusty już, pokaźny kieliszek wina. Lecz Altena nalała im z tej samej butelki. Dlaczego więc tak na nią działała? Chciała ją uderzyć. Chciała zmusić ją do okazania słabości, ten spokojny, hipnotyzujący ton głosu kapłanki doprowadzał ją do szaleństwa. Zamiast tego wybiegła, trzasnąwszy drzwiami.
- Mireille... - nie tak spokojna Altena, na jaką starała się wyglądać, ukryła twarz w dłoniach i siedziała bez ruchu długą chwilę.
Mireille dobiegła do jeziora. Zanurzyła ręce w zimnej wodzie i spryskała rozpaloną twarz. Powoli jej oddech zaczął się uspakajać. Obróciła się i weszła z powrotem do środka.
- Mireille? - Kirika szepnęła, gdy ta położyła się obok niej. Mireille, ubrana tylko w króciutką koszulkę, przytuliła się do niej nagle.
- Kiriko... - szepnęła i pocałowała ją mocno. Zaskoczona Kirika otworzyła szerzej oczy, ale nie zaprotestowała. Mireille wpiła się ustami w jej szyję, a jej dłonie zaczęły nerwowo ściągać z dziewczyny piżamę.
- Mireille... jestem zmęczona... - Kirika objęła ją, ale nie zrobiła nic ponadto. Mireille zadrżała w jej ramionach i popatrzyła na nią rozpalona.
- Potrzebuję tego... teraz... - dodała z desperacją. Kirika nie poruszyła się tylko pogłaskała ją delikatnie po włosach.
- Mireille, ja wiem. Widziałam jak na nią patrzysz. Ja... rozumiem. Altena jest taka piękna.
Korsykanka oderwała się od niej gwałtownie.
- O czym ty mówisz? Ja jej... nienawidzę! - wybuchła płaczem.
- Wiem... ale twoje ciało czuje co innego.
Spojrzała przerażona. Kirika zawsze dostrzegała o wiele więcej niż mówiła. Teraz dopiero w pełni dotarło do Mireille, o czym rozmawiały. Chwyciła jej dłoń, splotła ze swoją, i pocałowała Kirikę w usta z nagłym postanowieniem.
- To nie tak - szepnęła.
- Pokażę ci, kto jest silniejszy Alteno - pomyślała i przytuliła się mocniej do swojej partnerki. Kirika nie odezwała się więcej.
Następnego dnia Altena znów nie pokazała się przy śniadaniu. Mireille nie protestowała, kiedy Kirika podała jej koszyk i obydwie rozeszły się między rzędami winogron. Słońce prażyło jeszcze bardziej; Mireille przyzwyczajona do opalania zaczynała nabierać nowych odcieni brązu na twarzy i ramionach, Kirika zawiązała sobie na głowie chustkę i wyraźnie starała się chować w cieniu.
Mireille dostrzegła zbliżającą się kapłankę dopiero po godzinie. Pochyliła się nad krzewem udając, że jej nie widzi, tylko znów ścisnęła kiść winogron zbyt mocno i sok oblepił jej ręce. Ostentacyjnie nie podnosząc głowy, przesuwała się powoli wzdłuż rzędu. Miała nadzieję, że dojdzie zaraz do miejsca, gdzie powinna być Kirika, ale ku swemu zdumieniu dostrzegła nagle dziewczynę powracającą już do Dworu z pełnym koszem. Podniosła się zdumiona, sama miała dopiero połowę.
- Szybka jest - delikatny głos odezwał się za jej plecami i podziałał jak wybuch. Altenie znów udało się ją zaskoczyć. Mireille stężała z irytacji. Kapłanka zmierzyła ją wzrokiem, zatrzymując się sekundę za długo na wysokości jej piersi, aż nadto rysujących się pod obcisłą bluzką. Policzki dziewczyny oblał delikatny rumieniec. Spojrzała na nią wyzywająco. Altena uśmiechnęła się w sposób, jakiego Mireille u niej nie widziała. Jedyne określenie, jakie na ten uśmiech znalazła to - słodki. Zmusiła się, by nie spuścić wzroku. Kapłanka jedną ręka przytrzymywała swój koszyk, drugą nieoczekiwanie przesunęła po nagim ramieniu Mireille.
strony: [1] [2] [3] [4]
|