Yoshitomi
Część druga
Odgłosy z zewnątrz powoli zaczynały do niej docierać, muskały świadomość, sprowadzały na ziemię. Niechętnie zamrugała i natychmiast przysłoniła oczy dłonią. Światło słoneczne raziło ją i nie pozwalało zupełnie podnieść powiek, co zresztą niezbyt jej przeszkadzało. Dłuższą chwilę czekała, aż wszystkie zmysły znowu się wyostrzą i przywykną do warunków, w których leżała. Przypominała sobie rozmowę z Tsunade, zaniepokojone spojrzenia Hokage, natrętne pytania... Mimowolnie się skrzywiła i mocniej zacisnęła palce na szpitalnej kołdrze. Nie dowiedziała się niczego na temat jej niedoszłego zabójcy. Właściwie, to nikt nic nie wiedział, a Hokage, jedyna osoba, która mogła mieć o tym jakieś pojęcie, milczał jak zaklęty.
- Obudziłaś się?
Znajomy, ciepły głos, który słyszała średnio raz na tydzień rano, wyrwał ją z zamyślenia. Uśmiechnęła się i ostrożnie uchyliła powieki. Światło już tak nie raziło, a teraz mogła spokojnie przyglądać się szarowłosemu mężczyźnie siedzącemu na parapecie. Uśmiechał się do niej przez maskę, która zasłaniała twarz do połowy i właśnie zamykał książkę, by przerzucić nogi na stronę pokoju i, teraz już w wygodniejszej pozycji, porozmawiać z dziewczyną.
- Kakashi-senpai. - Sama nie wiedziała, dlaczego jego wizyta tak ją ucieszyła. Był kapitanem ich drużyny od dobrych trzech lat, więc można by pomyśleć, szczególnie pamiętając o wzajemnej miłości jej i poprzedniego senseia, że nie mają dobrych kontaktów, ale było wręcz przeciwnie. Naprawdę go lubiła. Całkiem bezinteresownie.
- Jak się czujesz?
- Lepiej - skinęła głową i uniosła się lekko na łokciach. Ból w okolicy szyi ponownie się odezwał, jednak skutecznie go zignorowała. - Długo spałam?
- Coś około dwunastu godzin... Odespałaś sobie wszystkie treningi - dodał z uśmiechem.
- Treningi... - westchnęła. - Gdyby było ich więcej, w ogóle bym tu nie leżała...
Prychnął z oburzeniem i machnął ręką. Zmrużył jedno, niezasłonięte opaską oko.
- Mia, chyba oszalałaś. Naprawdę, Tsunade musiała podać ci za silne zioła...
- Daj spokój! - fuknęła. - Doskonale wiemy, że to kwestia umiejętności...
- Jakich znowu umiejętności?! Dziewczyno! Byłaś w wyjściowym kimonie, zmęczona po całym dniu treningów...
- To się nie liczy! Dobry shinobi powinien być przygotowany w każdej chwili!
- Nie zaczynaj się znowu rozwodzić nad tymi bredniami!
-Te brednie słyszę codziennie rano przy śniadaniu z rodziną, czy mi się to podoba, czy nie!
W pomieszczeniu zapadła głucha cisza, gdy Kakashi otworzył usta, a potem znowu je zamknął. Miariko fuknęła coś jeszcze i schowała się pod kołdrą. Zamknęła oczy, ze wściekłości przygryzając wargę. Mogła sobie tylko wyobrażać minę ojca, gdy ten dowiedział się o jej "wypadku". Chociaż do tej chwili bardzo chciała opuścić szpital, nagle zapragnęła zostać tu całe wieki. Dopóki leżała na białym łóżku i chowała się pod równie białą kołdrą, nie była narażona na rozmowę z rodzicielem, a tej z pewnością nie chciała. Zapewne otrzyma nowy rozkład treningów, nowe ciężarki do biegania i jakąś karę za brak rozsądku. Zamknęła oczy. Tak, zdecydowanie nie chciała opuszczać szpitala.
- Ciekawe, co teraz robią inni? - przemknęło jej przez myśl, zanim na dobre zasnęła.
***
strony: [1] [2] [3] [4]
|