Rurouni Kenshin Tsuioku Hen - Samurai X: Trust and Betrayal
Bez wątpienia można powiedzieć, że jest to prawie ideał i jedno z najlepszych dzieł japońskiej animacji. Grafika, fabuła, bohaterowie, muzyka czy realizm... Wszystko tu stoi na wysokim... nie... na najwyższym poziomie... nie... Jeszcze wyżej :). Po prostu ten tytuł trzeba koniecznie zobaczyć. Co mi się tak podoba? Już piszę... Ale słowa praktycznie są tu zbędne...
Shinta i jego bliska rodzina zostają zaatakowani przez grasującą bandę zabójców, jakich nie brakowało w epoce Meiji. Giną wszyscy za wyjątkiem chłopca. Ratuje go Hiko - wędrowny samuraj, daje mu nowe imię - Kenshin i zabiera do siebie na trening. Po latach chłopak decyduje się na opuszczenie mistrza, by drogą miecza zacząć wymierzać sprawiedliwość. Nie może znieść faktu, że podczas jego treningu giną niewinni ludzie. Dołącza do organizacji mających na celu rewolucję w ówczesnej, rządzonej przez Szogunat Japonii. Przyznać trzeba, że jest świetnym wojownikiem - mordowanie kataną wychodzi mu świetnie. Z czasem zostaje nazwany Hitokiri Battousa - skrytobójcą, żywą legendą nie mającym żadnych skrupułów w wykonywaniu swojej pracy.
Więcej powiedzieć nie wypada. Nie będę streszczać tych 4 odcinków. Macie to po prostu obejrzeć! Zobaczyć można między innymi, jak powstała blizna na policzku Kenshina - a historia ta jest naprawdę wyjątkowa i praktycznie ta OAVka opowiada tylko o tym, a właściwie AŻ o tym. Nie ma żadnych dłużyzn czy nagłych i gwałtownych skróceń. Wszystko ogląda się płynnie i nie można tu się do niczego przyczepić. Realizm - następny plus. Katana wcina się w kolejnych przeciwników Kenshina, jak nóż w masło. Ponadto krew leje się jak przystało na takie historie - strumieniami. Związek między głównym bohaterem a później poznaną Tomoe także prezentuje się ładnie i bardzo dobrze pokazuje nam jaka przemiana nastąpiła w duszy wojownika. Udało się tutaj stworzyć ambitny romans. Do całej listy zalet można dodać zakończenie, które po prostu jest, jak na takie historie przystało - smutne, a zarazem piękne.
Wspaniale została ukazana psychika głównego bohatera, którego większość osób kojarzy jako wesołka z anime "Rurouni Kenshin", czy też z mangi pod tym samym tytułem. Nic dziwnego - OAV jest prequelem tej serii. Trudne dzieciństwo, rozterki po spotkaniu z Tomoe. Widać, że nasz skrytobójca staje się coraz mniej pewien swojego zachowania. Rozterki z dnia na dzień stają się coraz większe i oliwy do ognia dolewa tragedia z ostatniego odcinka, będąca kulminacją całej akcji.
strony: [1] [2]
|