..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia

 

 

 

 

 

 

 

KONWENTY

 >SZUKAJ


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago




Skrzypnięcie drzwi wyrwało go z płytkiego snu. Uniósł się na ramieniu mrugając, aby przepędzić senne majaki i przyzwyczaić oczy do zmroku. Posłanie Schali było puste. Westchnął i opadł z powrotem na plecy, wpatrując się intensywnie w sufit. Nie powinna interweniować, co z całą pewnością teraz robiła. Jakie skutki przyniesie ostrzeżenie tych ludzi? Czy jego pamięć przez to jakoś się zmieni? Czy historia jakoś się zmieni?
Zdawał sobie sprawę, że powinien pobiec za nią i zapobiec wprowadzanym zmianom, ale... nie chciał się czuć jak morderca. Z zaskoczeniem odkrył, że trochę zazdrości dziewczynie. Odwagi. Tego że była w stanie coś zrobić, mimo że mogło to grozić utratą jej własnego życia.
Melvin wzdrygnął się, targnięty zimnym dreszczem, który nagle przeszedł mu po plecach. Myśli płynęły niechcianym torem. Bo mogła zniszczyć siebie i... ich.
Gdy uznał, że minęło odpowiednio dużo czasu, aby dziewczyna zrobiła swoje, obudził Ozziego.

***

Przystanęła pod drzwiami, słysząc głosy. Przygryzła wargę i zawahała się. Była przekonana, że to, co zrobiła nie przyniesie nikomu szkody, ale... czuła się winna, w jakiś pokrętny, niezrozumiały sposób. Po części zostawiła naszyjnik, bo dotyk chłodnego, gładkiego medalu budził wspomnienia, których wolała nie przywoływać. Spojrzała na swoje przedramię, pokryte strupami, układającymi się w konkretne słowa. Blizny nie pozwolą jej zapomnieć o tym, co najważniejsze. Reszta mogła przeminąć. Nie dbała o to. Stanowczym ruchem pchnęła drzwi.
- Czy ty zrobiłaś to, o czym ten głupiec mówił, że zrobiłaś? - niemalże wykrzyknął w jej stronę Ozzie.
Skinęła głową w odpowiedzi.
- Czyś ty...! - zaczął, ale wyraźnie zabrakło mu słów. Trwał przez chwilę, stojąc z otwartymi ustami w idiotycznej pozie, po czym z rezygnacją pokręcił głową i wrócił na swoje miejsce, wzdychając ciężko. - Co ja będę... człowiekowi tłumaczył. Zawsze wszystko psują.
W tym momencie środek pomieszczenia rozbłysnął delikatnym, błękitnym światłem, które szybko przybrało znajomy kształt bramy.
- To już się nawet wyspać nie można?! - Ozzie obrugał portal czasowy. - Po nocy koniecznie błyszczeć musi? Nawet cholerna magia dzisiaj kultury żadnej nie ma...

***

Gdy w końcu dotarli do zamku Guardii Sir Gabin miał szczerą ochotę paść na ziemię i ucałować plac starannie wyłożony kamienną kostką. Koń zdawał się mieć wszystkie nogi różnej długości, więc po kilkudniowej jeździe rycerza bolały absolutnie wszystkie mięśnie. Ze szczególnym uwzględnieniem tych, o których nie powinno się na głos mówić w towarzystwie.
W dodatku przez cały czas, pomimo wyczerpania, męczyła go bezsenność. Ciągle usiłował pojąć, dlaczego najbliższy przyjaciel Cyrusa i człowiek uznany za bohatera, brata się ze zdradzieckim czarnoksiężnikiem, który w dodatku zmienił jego postać w tak szkaradną formę. Takie rzeczy nie powinny się dziać. Nigdy i nigdzie. Tamte stworzenia, czymkolwiek były, były tylko bezrozumnymi bestiami zabijającymi z głodu. Prawdziwe monstrum uszło z życiem tylko dzięki pomocy generała.
W umyśle Sir Gabina wykiełkowała decyzja. Być może straci swój honor, ale były rzeczy, na temat których nie potrafił milczeć.
Dlatego też, gdy największy z ludzkich bohaterów udał się na spoczynek, młody rycerz opowiadał o spotkaniu z Magusem kanclerzowi. On z całą pewnością będzie lepiej wiedział, co robić.
Gabin skulił, się, czując nagły powiew lodowatego wiatru.

***

Rozejrzał się, szukając wzrokiem jakiegoś punktu orientacyjnego, wzniesienia... z rozczarowaniem odkrył, że otaczają ich, wydawałoby się bezkresne, wrzosowiska, a na najwyższym wzniesieniu właśnie stali - był to sporej wysokości piaszczysty pagórek, dopiero porastający zielenią. Ziemia była miękka i sypka, jakby nie powstał w wyniku działań natury. Zerknął za siebie. Melvin i Schala stali przy wysokim, prostymi drewnianym słupie, sięgającym im na wysokość ramienia. Zaklął, nagle rozumiejąc, gdzie się znajdowali. Albo raczej - na czym stali.
- Czy my zawsze musimy lądować na cholernym grobie, ludzka dziewczyno? - warknął, po czym zaczął zsuwać się po niepewnym podłożu, mamrocząc do siebie coś o zarazie, początkach rodu człowieczego i przekleństwach.
Melvin i Schala ruszyli za nim. Stanie na olbrzymiej mogile nie wydawało im się właściwe.
- Nie wiem, czy to czyjaś wina, czy nie... - zaczął cierpkim tonem Ozzie, wlepiając oczy w Schalę. Uciekła wzrokiem, wypowiedział na głos coś, czego najbardziej się w tej chwili bała.
- Raczej nie nasza - wpadł mu w słowo Melvin, zanim uszczypliwości grubego Mistyka stały się szczególnie bolesne. - Po bitwie w okolicy Mostu prowadzącego na ziemie Zenan po obu stronach było wiele ofiar. Na kilka dni zawarto dosyć makabryczny pokój. Obie strony pochowały swoich zmarłych.
- To dlaczego tu jest tylko jeden kurhan? - burknął Ozzie. - Nie sądzisz chyba, że Mistycy zostali złożeni do wspólnego grobu z... ludźmi!
Ostatnie słowo niemal wypluł z obrzydzeniem.
- Deszcz - mruknął enigmatycznie Melvin i pomógł Schali przejść kilka ostatnich kroków. - Kurhany były dosyć blisko siebie. Kiedy zaczęło padać błoto zsunęło się nieco z obu. Pewnie gdzieś tam jest drugi znak - zerknął przelotnie w stronę kija, mającego być prowizorycznym oznaczeniem mogiły.
Nie rozmawiali więcej tego dnia. Schala pozwoliła sobie na chwilę zadumy - przyrody nie obchodziły różnice i konflikty między rasami. Wspólny grób był tego najlepszym dowodem.

***

Królowa Leene wysłuchała rewelacji kanclerza, po czym rozkazała przywołać młodzieńca, który przyniósł wieści. Gdy opowieść powtórzyła się, zniecierpliwionym ruchem ręki kazała rycerzowi wyjść. Nerwowo przygryzła materiał rękawiczki, zastanawiając się nad tym, co powinna zrobić.. Wszyscy uznawali generała za bohatera, ale w świetle wydarzeń, o których się dowiedziała, nie wydawał się już taki... nieskazitelny. Bardzo chciała wierzyć w jego niewinność, ale nigdy nie opowiadał o swoich przygodach z własnej woli, a jeżeli został do tego zmuszony, skracał opowieść do niezbędnego minimum. Czy rzeczywiście był zdolny do zbratania się z podłym władcą Mistyków, który zdradził nawet własnych ludzi?
Westchnęła ciężko. Jeżeli było cokolwiek, co Leene darzyła nienawiścią z całą pewnością było to podejmowanie trudnych decyzji. Ale nie mogła się wycofać.
Przywołała straże i rozkazała czym prędzej powiadomić generała o tym, że go oczekuje. Zagadka wkrótce miała się rozwiązać. Tylko że królowa ciągle nie była pewna, czy chce poznać prawdę.

Ched.




strony: [1] [2] [3] [4]
komentarz[9] |

Komentarze do "Poprzez czas cz.3 - Monsun"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Viol
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


>POLECAMY!


      Sonda
   Aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

      Top 10

      Statystyki
mieszkańcy online:

wędrowców: 0

      ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.028555 sek. pg: