Zastanawiałam się trochę nad fabularną stroną komiksu i wyszło mi, że najbardziej zabolało mnie przedmiotowe potraktowanie bohaterki. Co prawa sama Hoshiko nie miała nic przeciwko uprawianiu seksu z dwoma facetami, ale kiedy zaczęła być zbędna zwyczajnie się jej pozbyto. Jak pary dziurawych skarpet. Nikt nie zapytał co ma do powiedzenia. Nikt nie wyjaśnił, że sytuacja sercowa uległa zmianie. Ot po prostu przyszedł jakiś gość w damskiej kiecce, władował w nią kulkę i tyle. Czy w takim razie ktoś, kto z zimną krwią wynajmuje mordercę jest w stanie kochać? Czy tak delikatne i głębokie uczucie jest mu w ogóle znane? Czym kierował się, planując tak radykalne posunięcie?Oto zestaw pytań, na które odpowiadać nie będę. Być może znajdzie się na to miejsce w jakimś obszerniejszym felietonie. Tu wprowadziłabym tylko niepotrzebne zamieszanie. Poza tym nie wiem, czy "Rub in Love" jest wart rozprawy na ten temat.
Graficzna strona mangi stoi na średnim poziomie. Co prawda nie ma się do czego przyczepić lecz praca pani Miki Sadahiro nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Twarze są przystojne (pominąwszy może Hoshiko, która wygląda jak zmutowany transwestyta), proporcje ciała zachowane, dłonie i stopy w miarę dobrze odzwierciedlone. Ale jednak coś tu szwankuje. Być może brakuje cieniowania, bowiem rastry rozłożone są bardzo skąpo i w zasadzie tylko w drugim planie. Natomiast skrzętnie omijają oblicza postaci. Coś w tym chyba jest, bo jak się tak chwilę zastanowiłam, to stanął mi przed oczami "HEN" z jego płaskimi, sterylnymi obrazkami.
strony: [1] [2] [3]
|