O wiele lepiej sprawa się ma z endingami. Wspaniała melodia pierwszej piosenki końcowej "Life is Like a Boat" w połączeniu z przemiłym głosem Rie Fu od razu wzbudza sympatię. Aż chce się jej słuchać jeszcze i jeszcze i szkoda wielka, że zmienia się już po 13 odcinku. Ale w tym momencie pojawia się "Thank You!!" w wykonaniu HOME MADE KAZOKU i jest to fantastyczna pozycja dla tych, którzy lubią dynamiczne, melodyjne piosenki. Prowadzi nas do odcinka 25, a w 26 następuje zmiana na "Houkiboshi" śpiewaną przez Younha. No i tu jest nieco gorzej, ale w porównaniu do openingów nie ma co narzekać. Kawałek jest bardzo energiczny, z kopem i - co najważniejsze - krótki. Po 39 odcinku zaliczymy świetny ending "Happy People" w wykonaniu Skoop on Somebody, który nas rozbuja i wprawi w świetny nastrój. Bazująca na kontrapunktowych chórkach melodia na pewno nie pozwoli niejednemu widzowi wyłączyć telewizora przed wybrzmieniem ostatniego dźwięku. Po odcinku 52 usłyszymy "Life" w wykonaniu YUI. Popowa piosneczka nieco odstaje jakością od swoich wspaniałych poprzedniczek, ale potrafię ją znieść, zwłaszcza, że po 64 odcinku zmienia się na wielki hicior - "My Pace" śpiewany przez SunSet Swish. Ta rytmiczna, niemal deklamowana piosenka jest fenomenalna pod jednym względem. Jak się jej raz zacznie słuchać to nie ma się ochoty przestać. Niestety nirwana trwa tylko do odcinka 75, w którym pojawia się "Hanabi" w wykonaniu Ikimono-gakari. Nie jest to może rewelacyjna piosenka, ale na pewno melodyjna, rytmiczna i pełna pasji. Po odcinku 87 następuje zdecydowana poprawa za sprawą Takacha i piosenki "MOVIN!!". Utrzymana w stylu reggae, rozbujana melodia w sympatyczny sposób kończy dziesięć kolejnych odcinków. Kolejnym endingiem jest "Baby It's You" w wykonaniu JUNE (98-109). Rytmiczny utwór w popowo-rockowym nastroju, który łatwo wpada w ucho i równie łatwo z niego wypada. Po odcinku 110 usłyszymy Mai Hoshimura i nieco romantyczną piosenkę "Sakura Biyori". Przyjemna melodia i zwarta konstrukcja nie nużą i zachęcają do tego, by nie wyłączać odbiorników przed czasem. Wesoła piosneczka "Tsumasaki" w wykonaniu Ore Ska Band pojawia się po 121 epizodzie. Jej całkowicie odmienny charakter sprawia, że niejeden widz, przyzwyczajony już do poprzedniego, spokojnego endingu niezmiernie się zdziwi. Ja natomiast złapałam się za głowę, kiedy usłyszałam kolejny ending "Daidai" w wykonaniu Chatmonchy (132-143). Nie, tego wrażenia nie da się słowami opisać. To trzeba posłuchać. W tym celu zapraszam choćby na stronę Mangadome, gdzie po zarejestrowaniu się możecie ściągnąć cały soundtrack z "Bleach". Jaką miłą odskocznią po poprzednim muzycznym koszmarku może wydać się "Tane wo Maku Hibi" w wykonaniu Atari Kousuke. Normalnie miód nie tylko na serce ale przede wszystkim na uszy. No i wreszcie nadszedł czas na ostatni (jak na razie) czternasty ending "Kansha" w wykonaniu Real Street Project (155 odc i reszta). I tu najprawdopodobniej następuje proszę państwa zmęczenie materiału, bowiem melodia - sympatyczna skądinąd i miła, wpisuje się w nurt piosenek, których po usłyszeniu nikt nie pamięta. Taka "śpiewo-pogadanka", która nie podchodzi ani pod hip-hop ani pod pop, ani tym bardziej pod poezję śpiewaną. I na tym zakończyłabym opis utworów, gdyby nie kilka naprawdę wartych wymienienia spośród pojawiających się w trakcie emisji odcinków. "Ai Ta Kokoro" (UWERword) to całkiem przyjemny kawałek popowo hip-hopowy. Może niespecjalnie nadaje się do podśpiewywania pod nosem, ale pewnie sprawdziłby się na niejednej domowej imprezie. Kolejny rozbujany utwór to "Home sweet home" w wykonaniu Home Made Kazoku. Dobry rytm, przyjemna sekcja dęta jako kontrapunkt dla melodii i niezobowiązująca gadka panów z zespołu. "Momoiro no Hana" śpiewana przez Sakuma Kumi natomiast to cukierkowa piosenka, bardziej w nastroju CLAMP-owskich produkcji niż zabijacko-napadackiego "Bleach'a". W specyficzny, nienamacalny sposób porywa również "My Blade As My Pride" w wykonaniu Masakazu Mority. Dynamizm i łatwa do zapamiętania linia melodyczna to główne plusy tego utworu. Również utwory instrumentalne godne są uwagi. Choćby taki "Battle Ignition", czy fenomenalne wręcz "Comical World" wykonane na bębnach i fletach. Aż człowieka nachodzi chęć, żeby rzucić się w ten rytm i rozbujać.
strony: [1] [2] [3] [4]
|