Lekcja dziewiąta: Eskalacja przemocy
... za biurkiem siedzi sobie "obmacywacz z autobusu".
- Jestem Uchiyamada, przewodniczący grona nauczycielskiego. Witaj Onizuka z klubu karate uniwersytetu Eurasia
"No to mam przewalone" - myśli sobie Eikichi. Stoi pod ścianą i robi głupawą minę mając nadzieję, że przewodniczący go nie rozpozna. Ale za późno na odwrót. Uchiyamada w niewybrednych słowach zrównuje naszego karatekę z ziemią i obsiewa trawą. Najgorsze jest jednak to, że nazywa Onizukę "śmieciem" i "wyrzutkiem". Czytając ten fragment czekałam tylko, kiedy w Eikichim odezwie się demon, który rozszarpie łysola na strzępy. Chłopak jednak twardy jest i tylko w najskrytszych myślach robi przewodniczącemu takie kuku, że nie ma potem co zbierać.
Wszelka nadzieja umarła. Eikichi wychodzi z gabinetu przybity i smutny. Może ten łysol ma rację? Może faktycznie jestem nic nie wartym śmieciem i wyrzutkiem? Po co ja się staram? Trzeba było tu w ogóle nie przychodzić. To nie miejsce dla takich jak ja.
- Taki śmieć jak ja nie może zostać nauczycielem
Mówi do miłej babuni w szkolnym sklepiku. Jeśli od małego słyszy się od nauczycieli i wszystkich dokoła, że jest się śmieciem, to w końcu zaczyna się w to wierzyć.
- Ale gdybym to ja był nauczycielem, nie robiłbym tego. Z całą pewnością nikogo nie nazwałbym śmieciem.
Jego smutne dywagacje przerywa zamieszanie na korytarzu. To kilku wkurzonych na maksa młodzieńców wykrzykuje obraźliwe epitety pod adresem Uchiyamady, przy okazji demolując wszystko po drodze. Są to zawieszeni w obowiązkach ucznia licealiści, którzy sprawiali problemy wychowawcze. Przewodniczący poszedł po najmniejszej linii oporu i wyrzucił ich ze szkoły nie próbując dojść z nimi do porozumienia. Wyszedł z założenia (które przed chwilą zaprezentował na Onizuce), że niektórzy są śmieciami niegodnymi uczestniczenia w życiu społecznym.
Babunia ze szkolnego sklepiku namawia Eikichego, żeby spróbował powstrzymać młodych-gniewnych. Być może wtedy Uchiyamada wybaczy mu zajście z autobusu. I wszystko być może by się udało, gdyby przewodniczący nie zaczął poniżać chłopaków tak, jak to przed chwilą robił z Onizuką. Nasz bohater niespodziewanie dla wszystkich obecnych bierze stronę nastolatków. Łapie łysola wpół i rzuca go za siebie robiąc jednocześnie efektowny mostek.
Lekcja dziesiąta: Na łeb na szyję
- To ma być kandydat na pedagoga?! Pan oszalał?! To przemoc! Pan rozumie?!
- A to nie przemoc? Traktować człowieka jak przedmiot... Nazwać go śmieciem... To nie przemoc? To przez takich "pedagogów" jak wy ci ludzie się zatracają. Jeśli mówicie, że oni są do wyrzucenia to ja wam powiem, że to wy jako pedagodzy jesteście do wyrzucenia! Ej wy! Zabieramy się stąd.
Młodzieńcy posłusznie wychodzą z Onizuką a on sam zdaje sobie sprawę, że zupełnie nie nadaje się na nauczyciela i definitywnie kończy z tym porąbanym zawodem.
Mijają trzy dni. Lekko sponiewierany Eikichi jest właśnie w trakcie swojej pierwszej trasy na tirze. Zatrudnił się jako trucker i wydaje się, że pogodził się z porażką na polu pedagogicznym. Kierowca-zmiennik nie może uwierzyć, że ktoś taki mógł pchać się na nauczyciela. Dzwoni telefon. To Ryuji. Jest zaskoczony nowym pomysłem przyjaciela. Informuje go, że dyrekcja Zespołu Szkół w Kichijoji postanowiła zaprosić go na jeszcze jedną rozmowę kwalifikacyjną, która odbędzie się o szóstej wieczorem. Czyli za... trzy godziny. W prostej linii z miasta Akita (nie mówię o granicy prefektury) do Tokio jest 460 km. Biorąc pod uwagę mocno pagórkowaty teren można założyć, że nasz bohater miał do przejechania ze dwa razy tyle (jak ktoś będzie tak miły i obliczy ile to faktycznie kilometrów, to go ozłocę). Nawet dając gaz do dechy nie ma możliwości przebycia tego dystansu w tak krótkim czasie. Nie mam pojęcia, co myślał sobie Onizuka (obawiam się, że on sam również nie bardzo wiedział), kiedy z piskiem opon zarzucił wozem na środku autostrady i pognał z powrotem do Tokio. Drugi kierowca obija się po kabinie jak worek kartofli. Ale Eikichi nawet go nie zauważa, tak jest pochłonięty myślą o tym, że może jednak tym razem mu się uda. Prawdopodobnie najgorszym przeżyciem w karierze drugiego kierowcy było i będzie przedzieranie się tirem przez wąskie uliczki przedmieść Tokio. Rozbite latarnie, zgruchotane ogrodzenia, rozjechane kosze na śmieci - truck idzie jak przecinak ciągnąc za sobą całą masę wozów policyjnych. Wreszcie zatrzymuje się na słupie nieopodal Zespołu Szkół w Kichijoji. Onizuka wyskakuje z szoferki i pędzi do budynku. Dochodzi 12 w nocy. Rozmowa miała się odbyć o 18. Minęło 6 godzin. Czy to możliwe, że ktokolwiek jeszcze tu na niego czeka?
Zawiedziony i smutny Eikichi zapala papierosa.
- Witaj! Panie Onizuka. Zapraszam, na rozmowę.
- Babcia ze sklepiku?
Lekcja jedenasta: Dzięki chwytowi z mostkiem
Przed szkołą trwa policyjna obława na szalonego kierowcę tira - Kena Oosugi, który staranował pół miasta. Nikt nie wierzy, że poczciwina w szoferce nie ma zielonego pojęcia co się dzieje, bo zaraz po rozpoczęciu przez Onizukę szalonej jazdy łupnął się w łepetynę i stracił przytomność. Tymczasem w budynku szkoły...
- Witaj w Zespole Szkół w Kichijoji. Jestem wicedyrektor Sakurai.
Okazuje się, że babcia ze sklepiku to tak naprawdę ważna persona, a chwile spędzone za ladą dają jej możliwość poobserwowania nastrojów panujących wśród młodzieży. Ku zaskoczeniu Eikichiego pani Sakurai proponuje mu pracę. Jako jeden z powodów zatrudnienia wymienia imponujący chwyt z mostkiem, którym Onizuka położył na łopatki przewodniczącego Uchiyamadę.
- Mostek? (Onizuka demonstruje)
- Właśnie to. Mogę usiąść?
- Proszę.
- Problemów naszej szkoły nie da się chyba inaczej rozwiązać, jak z pomocą twojej siły.
Jest tylko jeden warunek, który nasz bohater musi spełnić, żeby zostać nauczycielem Zespołu Szkół w Kichijoji.
Przed wejściem do budynku - mimo środka nocy, czekają na Eikichiego Ryuji i panna Fuyutsuki. To od niej Danma dowiedział się o tym, że wicedyrektorka poszukuje Onizuki. Spąsowiała na jagodach Azusa mimo krępującej sytuacji wyraża radość z faktu, że od nowego roku oboje będą uczyć w tej samej szkole.
W ramach uczczenia sukcesu cała gromadka udaje się do mini-baru. Eikichi wspomina o warunku, jaki postawiła mu pani Sakurai. Musi zamieszkać w szkole. Wszyscy zastanawiają się co to tak naprawdę oznacza. Fuyutsuki nieśmiało wspomina, że nie kojarzy, żeby czytała gdziekolwiek o bursie przyszkolnej.
W tym czasie, w gabinecie wicedyrektora pan Itagaki (zaufany człowiek dyrektorki) i pani Sakurai rozmawiają o szalonym i nie do końca rozsądnym pomyśle zatrudnienia Onizuki.
- Szykuje się dobra zabawa. Ciekawa jestem jego wyczynów... Tego, co on zrobi, aby zmienić przyszłość tej szkoły.
strony: [1] [2] [3]
|