Bong Bin... ekhm, przepraszam - Hyo Bin Park natomiast to z lekka zniewieściały i przewrażliwiony na swoim punkcie młodzian, który wpada w depresję zawsze, gdy usłyszy niepochlebną opinię. Zakochuje się w każdym przystojnym chłopaku, który stanie mu na drodze, przez co niemal cały czas cierpi z powodu odrzucenia. Pocieszny jest przy tym i słodki, więc fanki yaoi też będą miały kawałek tortu dla siebie. Hyo Bin z rozkoszą tapla się w rzece komplementów, jaką zalewają go koleżanki z klasy. Łasy na pochlebstwa, rumieni się przy lada okazji, czym wprawia w zachwyt swoje fanki, a Suk Ha przywodzi na skraj rozstroju żołądka.
Temat homoseksualizmu został potraktowany marginalnie, co może się wydać dość dziwne jeśli mamy do czynienia z dwojgiem bohaterów o odmiennych preferencjach płciowych. A mogło być tak pięknie. Wspominałam już, że manhwa skierowana jest głównie do młodszego odbiorcy i tu chyba tkwi powód braku rozwinięcia tego wątku. Szkoda, bo przemycenie kilku głębszych myśli wyszłoby "U of H" na zdrowie. Być może w dalszych tomach pojawi się coś, co sprawi, że wydam inną opinię. Na chwilę obecną w polskim tłumaczeniu znajduje się 11 rozdziałów (około 1 1/2 tomu) i jak na razie nic nie wskazuje na to, by fabuła "zagrała" na wątkach psychologicznych.
Duża ilość humoru sytuacyjnego i słownych przekomarzań daje szeroką gamę rozrywki, choć przyznam szczerze - miejscami nużyły mnie zbyt rozwlekłe wywody głównych bohaterów. Również niewielka, żeby nie powiedzieć - znikoma gama SD robi mało zachęcające wrażenie. Ogólny obraz poprawia całkiem przyjemne tłumaczenie grupy Synthessis. Co prawda doszukałam się kilku potknięć językowych (głównie ortograficznych), ale można na nie przymknąć oko. Sama grafika natomiast jest dość nierówna. Ładne i estetyczne obrazki mieszają się z kadrami robionymi na "chybcika". To razi szczególnie w momentach wzmożonej akcji, bo im więcej się dzieje, tym bardziej "po łebkach" rysowani są bohaterowie. Stylistyka "U of H" nie odbiega od mangowych kanonów, aczkolwiek widać drobne różnice w prowadzeniu kreski. Na pewno nie zauważycie żadnych powiązań ze swoistą manierą manhw "DVD" czy "The Summit". Czyżby w tym momencie upadła moja teoria o niepowtarzalnym stylu koreańskiego komiksu? Enyłej, okrągłe twarzyczki o wielkich, lśniących oczach przypadną do gustu wielbicielom shoujo. Żal tylko, że kadrów poświęconych uwypukleniu urody bohaterów jest tak niewiele. To za mało, żeby zachęcić bardziej wymagających oglądaczy. Ja na ten przykład jestem wzrokowcem i serce mnie boli, kiedy oglądam niektóre fragmenty tego komiksu.
strony: [1] [2] [3]
|