„Gdy rozum śpi, budzą się upiory” i „Paprika” jest tego jaskrawym przykładem. W dobie technologii, która pozwala zajrzeć człowiekowi do głowy opanowanie ludzkiego umysłu to już nie mrzonki, a całkiem realne zagrożenie. Po obejrzeniu anime zaczęłam zastanawiać się, czy możemy być pewni, że świat, w którym żyjemy, jest całkiem realny? Może już teraz ktoś manipuluje naszymi myślami i snami? Patrząc choćby na scenę polityczną czasami odnoszę wrażenie, że to urojenia chorej wyobraźni. A więc może ktoś włączył nam DC Mini?
Techniczna strona ”Papriki” stoi na przyzwoitym poziomie. Zważywszy na rok produkcji nie można powiedzieć, żeby były to jakieś szczególne fajerwerki, ale widziałam nieporównywalnie gorsze produkcje. Animacja jest płynna i spokojna mimo sporej ilości akcji. Obrazy przenikają się łagodnie, nie ma nerwowych przeskoków „kamery”. Postaci poruszają się naturalnie, z niewymuszonym wdziękiem (może pomijając pana Shimę). Kreska jest dość zróżnicowana i można podzielić ją na tą, opisującą osoby i tą tworzącą tła. Porównując ją do kanonów charakterystycznych dla anime powiedzieć należy, że ”Paprika” bardziej przypomina zachodnią produkcję rodem z Jetixa niż tradycyjną japońską grafikę. Oscyluje raczej w stronę „Mononoke Hime” i „Spirited Away” - i słusznie. Dlaczego? O tym za chwilę. Wielbiciele wielkookich kobitek i urokliwych bishounenów będą zawiedzeni. Nie ma tu bowiem na kim oka zawiesić. Co prawda nie można odmówić bohaterom estetycznego wyglądu (hm... Tokita się chyba jednak nie kwalifikuje), jednak jak się tak dobrze zastanowić jedyną osobą, którą z pewnymi oporami da się nazwać ładną jest tytułowa Paprika i jej alter ego w świecie realnym – Atsuko Chiba. Mężczyźni mają pobrużdżone, zmęczone twarze. Nawet przystojniak Morio Osanai – asystent i współpracownik Atsuko, nie wygląda zachęcająco. Jak gdyby twórcy, brzydotą postaci chcieli zbliżyć się do przeciętnego, niepięknego widza. Pokazać mu, że choć historia opowiedziana jest przy pomocy kreski, to równie dobrze mogłaby wydarzyć się w realnym świecie. Ale czy może być inaczej, skoro reżyserem jest Satoshi Kon – tak, ten od „Paranoia Agent”, a za wygląd bohaterów odpowiedzialny jest Masashi Ando („Spirited Away”, „Paranoia Agent”, „Mononoke Hime”)?
Tła różnią się dość znacznie od tego, do czego przyzwyczaiły nas anime dla młodszej młodzieży (Mahou Sensei Negima, Fushingi Yuugi). Są o wiele bardziej zróżnicowane i nastawione na pokazanie detali. Żywe kolory nieco „dają po oczach”, mówiąc kolokwialnie. Taki stan rzeczy da się wytłumaczyć samą tematyką anime. Sny bywają dość zwariowane i przejaskrawione tak pod względem treści jak i kolorystyki, więc nie będę się specjalnie czepiać. Powiem więcej, nie wyobrażam sobie innej oprawy graficznej i z perspektywy czasu mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością, że życzyłabym sobie, żeby przynajmniej w połowie tworzonych obecnie anime pojawiały się takie tła.
strony: [1] [2] [3]
|