Mahou Sensei Negima
Jeśli znacie wcześniejszy dorobek mangowy pana Akamatsu, łatwo możecie sobie wyobrazić, jakiego typu historią jest "Mahou Sensei Negima". Zostaniecie zakrzyczani przez tłum niedorosłych panienek, przytłoczeni ogromem gagów, zaskoczeni natłokiem deformacji twarzy, tak charakterystycznych dla japońskiej szkoły komiksu i animacji. Nie powiem, że jest to dobre, czy złe. To już musicie ocenić sami, jeśli sięgniecie po "Mahou...".
Akcja pierwszego odcinka rozpoczyna się w szkole magii, gdzie początkujący czarodzieje studiują posługiwanie się mocami. Dziesięcioletni Negi Springfield, pragnący uzyskać dyplom Magistra Magii musi poddać się ostatniemu testowi, który sprawdzi jego umiejętności i siłę charakteru. Mianowicie zostaje wysłany do Japonii, gdzie podejmuje pracę w gimnazjum jako nauczyciel. Nietrudno się domyślić, że trafia mu się najgorsza klasa. Jako, że jest to żeńska szkoła, nieśmiałemu chłopcu przyjdzie się zmierzyć z całkiem nowymi problemami. Dziewczęta w sposób hałaśliwy i bezpośredni będą okazywały mu swoje względy mimo, że jest od nich młodszy o cztery lata. Przysporzy mu to tyleż radości, co kłopotu. Pogodzenie pracy wychowawczej z osobistymi pragnieniami nieraz przyniesie mu rozterki natury moralnej. Jakby tego było mało, jedna z dziewcząt, Asuna Kagurazaka, uweźmie się na niego i będzie na każdym kroku przypominała mu, że jest tylko dziesięcioletnim dzieciakiem, który nadaje się do podstawówki, a nie uczenia poważnych gimnazjalistek.
Plejada charakterów jest tak barwna, że nie sposób się nudzić oglądając kolejne odsłony "Mahou...". Mniej wytrzymali na ten rodzaj krzykliwego dowcipu będą się czuli zmęczeni po obejrzeniu dwóch-trzech odcinków pod rząd. Ci zaś, którzy gustują w żartach rodem ze szkolnej ławki powinni być usatysfakcjonowani. Tylko dobrze radzę wszystkim zainteresowanym, jeśli nie znacie dobrze angielskiego poświęćcie trochę czasu i znajdźcie dobre polskie tłumaczenie. Bez tego ani rusz.
Każdy niemal odcinek jest poświęcony kolejnej uczennicy, z którą związana jest jakaś opowieść. Akcja rozplanowana jest całkiem poprawnie. Nie ma niepotrzebnych przestojów, ani też przyspieszeń tam, gdzie nie jest to potrzebne. Wszystko jest tak, jak być powinno. No może poza rozwiązaniem pewnej sprawy, która pojawia się bodaj w odcinku 24. Odniosłam wrażenie (i jak się okazuje z czytanych przeze mnie recenzji tego anime, nie tylko ja), że twórcy nagle przypomnieli sobie, iż właśnie w ten sposób kończy się pierwowzór, czyli manga Kena Akamatsu. Dorobili więc naprędce wymagane zakończenie nie przejmując się tym, że wyskoczyli z nim, jak Filip z konopii. Gdyby zawczasu wyjaśnili kilka kwestii, nie byłoby nieprzyjemnego wrażenia, że coś tu nie gra.
Teraz odrobinę o technicznej stronie anime. Opening poraził mnie swoją krzykliwością, ale po obejrzeniu całości dochodzę do wniosku, że pasuje jak ulał do charakteru tej serii. Jest tak samo jak ona kolorowy, ruchliwy i głośny. Można sobie nawet pośpiewać karaoke:) Ending taki sobie. Typowy j-pop, którego w sumie nie chce się słuchać, bo szkoda czasu. Podczas oglądania praktycznie nie zauważa się muzyki. W połowie odcinka pojawia się przerywnik, gdzie wpada w ucho kawałek konkretnej melodii, całkiem przyjemny. Aż żal, że nie ma tego więcej. Poza tym muzyka niknie pod krzykliwymi głosikami bandy uczennic.
Kreska jest prosta i mało skomplikowana, tak specyficzna dla pana Akamatsu. Postaci są estetyczne, barwne, ale nie wyróżniają się niczym szczególnym. Na plus można dodać, że różnią się wyglądem na tyle, iż nie da się ich ze sobą pomylić, co jest niezwykle ważne przy tej ilości bohaterów.
Tła odznaczają się przede wszystkim cukierkową kolorystyką. Wyglądają jak lukrowany tort z wisienkami na przyjęcie u sześciolatka. Osobiście nie przepadam za taką ilością słodyczy, ale nie będę się szczególnie mocno czepiać, bo ten sposób przedstawienia drugiego planu pasuje do charakteru opowieści. Jako, że seria jest bardzo świeża, byłam nieco zaskoczona sposobem animacji. Owszem, jest płynna i nie można jej zarzucić jakiś szczególnych błędów, ale... oglądając "Mahou..." odnosi się wrażenie, że powstał nie w roku 2005, a dziesięć lat temu. Powielanie sprawdzonych, starych szablonów nie jest chyba najlepszym rozwiązaniem. Niestety jest to kolejny tytuł, który nie wyróżnia się niczym szczególnym spośród innych serii przeznaczonych dla nastolatków.
"Mahou Sensei Negima" z całą pewnością jest adresowany przede wszystkim do młodszej młodzieży. Nie chcę, by zabrzmiało to jak zarzut. Mam na myśli, że nie wszystkim ten typ żartu może się podobać. Ja sama czułam się dość dziwnie, oglądając kolejne odcinki. Chyba po prostu zbyt dawno byłam czternastolatką, żeby poruszane tematy prawdziwie mnie zainteresowały. Jakiś czas temu przestały mnie śmieszyć gagi polegające na podkładaniu nogi, czy waleniu gazetą po głowie. Całkiem prawdopodobne, że wyrosłam z tego typu humoru. Jeżeli jednak ktoś z was ma ochotę poznać Negimę i klasę 2A, to proszę bardzo. Ja nie doszukałam się w tej serii niczego, co mogłoby się nie podobać. Pomijając ostatnie odcinki, anime zaliczyć można do lekkich i łatwych w odbiorze. Wszystkim spragnionym nieskomplikowanej rozrywki życzę miłego oglądania.
Laurefin.
TechnikaliaAutor oryginału | Akamatsu Ken | Reżyseria | Nagisa Miyazaki | Studio | Xebec, Triple A | Scenariusz | Ichiro Okouchi | Muzyka | Shinkichi Mitsumune | Rok wydania | 2005 | |
Gatunek | komedia, romans, ecchi | Ilość odcinków | 26 |
Odnośniki:
Więcej o anime tutaj:
Recenzja na Tanuki.pl
|