Krótka historia mangi w Polsce
W roku 2007 mija 11 wiosna, gdy na rynku polskim dzięki wydawnictwu JPF pojawił się tajemniczy tytuł "Aż do Nieba" autorstwa Riyoko Ikedy. Była to pierwsza manga wydana w Polsce. Ileż od tego czasu się zmieniło... Manga miała być krótkotrwałą modą, a tu fani nadal się mnożą... Może wypada znać skromną historię naszego hobby? Zwłaszcza, że jest ona wyjątkowo ciekawa, bujna, kolorowa i chyba tylko Mr. Jedi wie jaka jeszcze...
Początek anime jako hobby zaczyna się w 1995r. Wtedy to ukazała się na Polsacie "Czarodziejka z Księżyca". Praktycznie wcześniej manga i anime w Polsce nie istniały, a tytuły, które wcześniej się ukazały nie odniosły sukcesu. Tym bardziej w świadomości Polaków, bo któż wiedział skąd przywędrowała do nas "Pszczółka Maja", czy inne popularne wieczorynki. Ogólnoświatowy szał Sailorkowy miał też swoje skutki w naszym kraju... Powstawały komiksy, naklejki, plakaty... Wtedy też zaczęły tworzyć się pierwsze grupy fanów. Rok później wydawnictwo JPF zadebiutowało wydaniem wspomnianej pozycji "Aż do Nieba". Postać Księcia Józefa Poniatowskiego w wydaniu japońskim spodobała się i w 1997r. została wydana kolejna manga - "Czarodziejka z Księżyca". Fanów przybywało, zareagował więc rynek prasy. Jeszcze w czerwcu tego samego roku "urodziło się" pisemko "Kawaii", dotyczące mangi, anime, j-popu, kultury Japoni i wszystkiego pomiędzy. Powstawały pierwsze mangowe spotkania... Dwa miesiące później zadebiutowało "Animegaido". Obie gazety związane były z tytułami ówcześnie dostępnymi ("Czarodziejka z Księżyca", "Dragon Ball", "Rycerze Zodiaku", itp). Dlatego też koniec popularności Sailor Moon mógł przynieść śmierć "Animegaido" (kwiecień 1998). Choć oczywiście czynników było znacznie więcej (Och ten wredny fandom, któremu nie chce się wydać kilku złotych na miesiąc na gazetę... ;) )
No cóż... Zapowiadało się obiecująco... "Kawaii" przetrwało i miało się dobrze. Te czasy to pamiętne projekcje kilku tytułów na kanale RTL7 a potem TVN7 (mimo, że były one przeplatane z bajkami zachodnimi). Były to między innymi: "Dragon Ball", "Dr. Slump", "Magiczni Wojownicy", "Wojowniczki z Krainy Marzeń" czy "Łowca Dusz" (kto to tłumaczył ?!). Niestety potem telewizja przyjęła inną strategię i te tytuły zaczęły się notorycznie powtarzać... Producenci, jakby zdziwieni brakiem oglądalności przestali emitować anime i szansę dostały wydawnictwa mangowe. Powstało Waneko. JPF miał jednak już na koncie parę sukcesów ("Dragon Ball" i "Czarodziejka z Księżyca"). Dlatego też nowe wydawnictwo zaczynało skromnie (m.in. "Cześć Michael"). W 2001 roku Waneko wydało magazyn "MangaMix". Pozycja wydawała się trafiona, wydano 18 numerów, ale po trzech latach wycofano pismo z rynku. 2003 rok przynosi ważne zmiany - zmienia się redakcja "Kawaii", powstaje "Mangazyn". Zaraz po upadku "MangaMixu" kończy Mangazyn (7 numerów). W ciągu tego okresu spada liczba czytelników przodującego "Kawaii". W 2005 roku powstaje pierwszy i ostatni numer Anime+. Trzy miesiące później upada "Kawaii"... W tym burzliwym okresie przez polską telewizję przechodzi masa tandetnych tytułów ("Pokemon", "Digimon" itp.), co nieco burzy wizerunek klasycznego otaku. Wszechobecny kryzys udziela się uszczuplonemu fandomowi. Warto wspomnieć, że od 2001 roku nadaje także kanał HYPER, oferujący od czasu do czasu jakiś dobry tytuł anime ("Hellsing", "Cowboy Bebop", czy "Fullmetal Alchemist"). Niestety też zaczyna gustować w częstych powtórkach, co może mieć negatywne skutki.
Oczywiście nie można zapomnieć w ostatnich latach o rozwoju Internetu i o tym, ile dzięki niemu fanów zostało "przebudzonych". Konwenty są też przez nich raz za razem dzielnie oblegane. Powstaje coraz więcej serwisów, blogów i tym podobnych (jakoś nauczyłem się z tym żyć, że 80% jest o "Naruto" i te strony istnieją parę tygodni ;] ). Mamy grupy tłumaczące napisy do anime, mamy grupy tłumaczące i skanujące mangi, ukazują się internetowe gazetki... Mamy inne wydawnictwa takie jak Egmont Polska czy Kasen. Prekursorzy mangi również nie próżnują. JPF wydał mnóstwo wspaniałych tytułów (m.in."Akira", "Ghost in the Shell"). W sumie Polska może poszczycić się kilkudziesięcioma trafionymi pozycjami. Wspaniała przyszłość przed nami... Nawet jeśli nie możemy kupić "Kawaii" w kiosku, czy oglądać anime na jedynce, to cieszmy się, że możemy poczytać w sieci o tym, co nas interesuje... Twórzmy historię, o której będzie można napisać za kolejne 10 lat...
Wróbel.
|