Animacja raczej nie rzuca na kolana, stoi jednak na przyzwoitym poziomie. Dynamika ruchu współgra z przebiegiem akcji, nie ma niepotrzebnych przestojów ani nieuzasadnionych dłużyzn. Sceny walki, mimo charakterystycznych dla anime przeciągnięć czasowych nacechowane są ekspresją. Co charakterystyczne dla tego tytułu, wszędzie pełno jest SD. Szczególnie sam Eikichi Onizuka jest nimi "naładowany" i co chwila zdarza mu się zrobić mniej lub bardziej porażającą minę. Niektórych może to wydatnie zniechęcić do obejrzenia wszystkich 43 odcinków serii. Ja jednak uważam zestaw grymasów Oni-sana za jedną z zalet GTO. Mimo, że oglądałam to anime wielokrotnie, krew z nosa Onizuki niezmiennie mnie rozśmiesza. Tak samo, jak jego sfioletowiała z przerażenia gęba.
Elementem, na który warto zwrócić uwagę, jest muzyka. Wspaniały opening zachwyca nie tylko świetną kreską (utrzymaną w klimacie grafiki tuszem) i dynamiczną animacją, ale przede wszystkim fantastyczną piosenką Driver High w wykonaniu grupy L'arc~an~Ciel. Już dla samego tego utworu warto GTO obejrzeć. Jest to dość rzadki przypadek, kiedy piosenka otwierająca posiada to coś, co sprawia, że aż chce się oglądać kolejne odcinki. Po 12 odcinkach zmienia się utwór otwierający. Hitori no Yoru w wykonaniu zespołu Porno Graffiti również robi pozytywne wrażenie, ale nie może przebić Driver High. Niemniej jednak drugi opening ogląda się z przyjemnością i muszę powiedzieć, że GTO to jedyna seria z dotychczas przeze mnie obejrzanych, której openingi zachęciły mnie do oglądania reszty odcinków. I pomyśleć, że gdybym w ten sposób podchodziła do wszystkich anime, to zapewne nie obejrzałabym w ogóle Fullmetal Alchemist, który piosenki otwierające ma ko-szmar-ne... Muzyka endingów jest przyjemna dla ucha i stonowana. Szczególnie "Shizuku" z drugiej serii łapie za serce melodyjnością. Tak w samej piosence, jak i w głosie Miwako Okudy jest urok i coś niepowtarzalnego, co wywołuje wzruszenie. Kreska jest delikatna, niewyraźna, jakby za mgłą. Kadry przenikają się, jak nakładane na siebie kalki. Nic szczególnego, ale warto zostawić dla samej piosenki. Przez pierwszych 12 odcinków natomiast króluje w endingu "Last Piece" w wykonaniu Kirari. Łatwo zapadająca w pamięć melodia towarzyszy napisom końcowym. Tłem do "listy płac" jest ulubione miejsce Onizuki, czyli dach szkoły.
Trzeci opening pojawia się w ostatnich odcinkach i szczerze mówiąc nóż się w kieszeni otwiera, kiedy się tego słucha. Wykonanie piosenki "Cherished Memories" przez zespół The Hong Kong Knifs delikatnie mówiąc pozostawia wiele do życzenia. Aż mi się nie chce o tym pisać i z całego serca zalecam wyłączanie odbiorników telewizyjnych zaraz po pojawieniu się napisów.
Nie zgadzam się z twierdzeniem, że Great Teacher Onizuka jest tytułem skierowanym głównie do męskiej widowni. Jako stuprocentowa kobieta mogę śmiało powiedzieć, że serial trafia również w damskie gusta. Oczywiście nie będzie się podobał tym, którzy w anime poszukują tylko łzawych romansów. Nie będzie się podobał tym, którzy łakną pięknych form i płatków sakury spadających gdzieś z góry. Nie będzie się wreszcie podobał tym wszystkim, którzy przyzwyczajeni do wielkookich dzieweczek z Clampa, lubią delektować się niewinnymi, spokojnymi historyjkami. Za to tym wszystkim, którzy poszukują w anime czegoś więcej niż ładnych obrazków i miłosnych westchnień, polecam GTO z całego serca.
Laurefin.
TechnikaliaAutor oryginału | Fujisawa Tōru | Reżyseria | Naoyasu Hanyu, Noriyuki Abe | Studio | Pierrot, SPE Visual | Scenariusz | Masashi Sogo | Muzyka | Yusuke Honma | Rok wydania | 1999 | |
Gatunek | komedia, szkolne, dramat, z życia wzięte | Ilość odcinków | 43 |
Odnośniki:
Recenzja na Tanuki.pl
strony: [1] [2]
|