"NHK ni Youkoso" to serial niestandardowy. Kolejne tytuły odcinków zaczynają się tak samo - Welcome to the (i tu następuje słowo opisujące bardzo dobrze jeden odcinek). Muszę przyznać, że wszystkie nazwy są tu bardzo trafne i pojawiają się one na końcu odcinka, a nie jak to zwykle bywa na początku. Do czegoś ciekawego doprowadzono też zwiastun następnego odcinka. Nie jest to typowe przedstawienie tego, co będzie można zobaczyć, ale widać tu pewne przygotowanie widza na to, co może go spotkać. Także poszczególne wątki są świetnie zrobione. Można się tylko domyślać, co będzie dalej, a i tak się tego nie odgadnie. Naprawdę popłakałem się ze śmiechu, kiedy po randkowej scenie i romantycznej muzyce brzmiącej pięć minut, główna para wcale się nie pocałowała... Dla tych, co też chcieliby popłakać niekoniecznie ze śmiechu także się coś znajdzie. Takich sytuacji jest cała masa. Najpierw wątek kieruje się przynajmniej według nas we właściwą stronę, a potem drastycznie nas zaskakuje - pozytywnie. Także zakończenie anime wygląda ciekawie. Główną akcję przerzucono na koniec przedostatniego i początek ostatniego odcinka, przez co jest trochę więcej czasu na ukazanie tego, co działo się po wszystkich dramatycznych wydarzeniach. Nie wszystko też kończy się pomyślnie. Pomimo wielu starań i pochłoniętego czasu są tutaj przedstawione porażki, co jest dość ciekawym i rzadko spotykanym rozwiązaniem.

Purupurupururin Purupururin....

Muzyka... Rzecz, bez której to anime, to już nie to anime. Jest po prostu nierozłączną częścią serii. Słuchana osobno może być miła dla ucha, ale dopiero połączona z animacją daje wspaniały i długo niezapomniany efekt. Manipuluje bardzo dobrze naszymi emocjami i po prostu jest wspaniale dobrana. Czasem jest to przyjemny dźwięk fortepianu w tle, a czasem ciężki rock. No i oczywiście niezapomniana "Puru Puru Purupururin", którą jeśli choć raz usłyszycie, to nucić będziecie przez co najmniej tydzień. Opening to jedna rzecz, która według mnie jest trochę przeciętna. Wcale się nie wyróżnia, ale też zły nie jest. Natomiast ending... Czegoś takiego nie słyszałem jeszcze nigdy. Trzeba przyznać, że jest bardzo oryginalny i jedyny w swoim rodzaju. Jeśli nie zachęciła was treść to dla samej muzyki warto jest to zobaczyć. Tego nie zobaczycie nigdzie indziej ;)

W "NHK ni Youkoso" dość często pojawiają się postacie z anime występujących w tej serii. Z tego pewnie powodu większość postaci nie będzie tu miała oczek na pół twarzy i nóg o niewiadomo jakiej długości. Postać Satou wygląda dość normalnie, jedynie Misaki jest taka, jakie powinny być typowe bohaterki - po prostu kawaii (^_^). Natomiast postacie mijane przypadkowo i pojawiające się w tle urodę mają już typowo japońską. Do listy zalet można dopisać ciekawą i płynną pracę "kamery". Świetnie zostały ukazane momenty takie jak wyjście na zewnątrz Satou. Co do tła to te bliższe wygląda wspaniale. Można sobie poczytać napisy na puszkach, obejrzeć dokładnie pokój Satou... Natomiast im dalej tym gorzej. Chociaż nie rzuca się to bardzo w oczy, bo takich scen jest dość mało.
Kończąc, polecam to anime każdemu, kto chce poznać nieco bardziej życie japońskiego hikikomoriego. Zainteresowani psychologią znajdą wiele ciekawych wątków pozostawionych do rozważań. Wszyscy, którzy spędzają w swoim pokoju więcej niż połowę swojego życia z pewnością zaczną się zastanawiać nad słusznością i pewnością swojej decyzji. Ci, którzy grają całymi dniami w gry on-line także staną tutaj oko w oko ze swoim wizerunkiem za 30 lat. Z pewnością to anime daje dużo do myślenia. Kto wie czy to Ty nie jesteś tą osobą, która odkryła kolejny spisek NHK... No i oczywiście, czym jest NHK dla Ciebie?

Wróbel.

Recenzja na Tanuki.pl