..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia

 

 

 

 

 

 

 

KONWENTY

 >SZUKAJ


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago




Nastał czas, kiedy uczniowie przerywali naukę i rozjeżdżali się do swoich domów. Dotyczyło to także noldorskich gości. Wielu z nich powracało do rodzinnego Tirionu, lub lasów Aulego. Nawet Feanor, któremu Finwe przesłał wiadomość, że chce go widzieć. Przesłał też wiadomość do Elindil, pozostawiając jej wybór - mogła powrócić razem z Noldorami, albo pozostać w Amanie i po prostu zażywać odpoczynku tam, gdzie była. Elindil była mu za to wdzięczna, bo istotnie nie czuła specjalnej potrzeby udawania się gdziekolwiek. Od dłuższego czasu częściej przebywała w swej pracowni w lesie niż w domu, gdzie tak naprawdę nigdy nie miała nikogo, za kim by tęskniła. W efekcie była jedną z naprawdę niewielu osób, które zostawały w Ogrodach Taniquetilu i cieszyła się z tego bardzo. Zapomniała już, jak obce wydawało jej się to miejsce na początku, jednocześnie odsuwając od siebie natrętne myśli, że to nie miejsce stało jej się tak bliskie, ale... Ocknęła się z zamyślenia i popatrzyła na pakującą się Amarie. Drzwi były już szeroko otwarte i wokół panował rozgardiasz. Wszędzie widać było żegnających się uczniów, którzy grupkami opuszczali miejsce nauki.
- Będziesz mogła więcej czasu spędzać z Vardą - mrugnęła do niej Amarie.
- Och przestań - żachnęła się Elindil, na wpół rozbawiona wpół zirytowana, gdyż takie uwagi od Vanyi słyszała ostatnio coraz częściej
- Baw się dobrze - pożegnała towarzyszkę z pokoju.
Kilka godzin później nastała znowu cisza i spokój, podobna do tej, która zapanowała po ich wyjeździe do Alqualonde. Ten spokój bardzo jej odpowiadał. Nareszcie mogła swobodnie zwiedzać całą okolicę nie narażając się na niechciane towarzystwo. Każdego popołudnia, kiedy zmęczyły ją spacery, przesiadywała w ogrodzie Vardy z kawałkiem drewna i dłutem w ręku, starając się - tam na miejscu - uchwycić kształt któregoś z kwiatów. Zwykle tuż przed zmieszaniem się świateł Drzew, Pani Gwiazd zjawiała się przy niej i towarzyszyła jej do późnej nocy. Prowadziły wtedy długie rozmowy i kontynuowały naukę gry na harfie. Przy tym ostatnim Elindil zaczynała powoli rozumieć, co oznaczają dźwięki o czerwonej energii. Pojawiały się zwykle wtedy, kiedy Varda była bardzo blisko i powodowały, że jej serce biło szybciej. Po kilku dniach odważyła się o to zapytać.
- Pani Gwiazd... - zaczęła.
Varda odstawiła jej harfę na ziemię i chwyciła ją za ręce. Elindil znów zrobiło się gorąco.
- Skończ już z tą Panią Gwiazd, dobrze? - Noldorka spojrzała na nią zdziwiona. Varda uśmiechała się do niej - prawie wesoło - pomyślała.
- A-ale...
- Wszyscy tutaj traktują mnie albo prawie jak samego Eru, albo się mnie boją, bo jestem Valarem - odezwała się nagle, zupełnie poważnie.
- Chociaż z tobą chcę rozmawiać normalnie... rozumiesz?
- Tak - teraz Elindil naprawdę zrozumiała. Przez jej głowę w przyspieszonym tempie przepłynęły wszystkie zasłyszane pogłoski na temat Valiery i nie mogła opanować szerokiego uśmiechu, kiedy powiedziała, zupełnie się nad tym nie zastanawiając:
- No tak... od dawna już myślałam sobie, że ty musisz się tu bardzo nudzić.
Varda otworzyła szerzej oczy. Zdumienie jej było tak widoczne, że Elindil zdążyła się wystraszyć, że może jednak zwraca się do niej zbyt bezceremonialnie. Ale wtedy Valiera roześmiała się głośno i całą sobą. Elindil patrzyła na to z połączeniem rozbawienia i zachwytu. Pani Gwiazd śmiała się ślicznie.
- Tak, masz rację. Vanyarowie są naprawdę nudni. Valarowie też zresztą.
Elindil udzielił się ten nastrój i też się roześmiała.
- Co takiego? Valarowie nudni?
- No, może nie wszyscy... - ciągnęła Varda i spojrzała odruchowo na szczyt Taniquetilu.
- Ale ten tam... Jak można chcieć przebywać w miejscu, gdzie są tylko śnieg i chmury...
- Masz na myśli Manwego? - elfka czuła się coraz bardziej rozbrojona tą rozmową. Jak dotąd widziała Manwego tylko z daleka i nie wydawał się on zwracać szczególnej uwagi na elfy.
- Eonwe chyba by nie miał nic przeciw... - wyrwało jej się zupełnie bezmyślnie, aż poczuła się głupio. Ale Varda spojrzała na nią ciekawie.
- A więc to prawda? Chyba twoja koleżanka z pokoju nie jest zbyt zachwycona?
- Skąd o tym wiesz? - zapytała znowu zdziwiona.
- Czasem bycie Valarem ma swoje dobre strony. Można zauważyć o wiele więcej tego, co ukryte... - odpowiedziała tajemniczym tonem i znów się do niej uśmiechnęła, ale tym razem inaczej. Elindil znów zadrżała. Varda objęła ją jedną ręką i przysunęła się bliżej. Elfka zamknęła oczy.
- Wzywają cię, Pani! - głos Ilmare podziałał jak wybuch. Maia stanęła nieopodal i patrzyła na nie surowym wzrokiem. Elindil zarumieniła się mimo woli. Varda puściła ją, uśmiechnęła się raz jeszcze i oddaliła wraz z Ilmare.
Elindil nie chciało się wracać do pustego pokoju. Tym bardziej, że wszystko w niej wrzało i czuła jak rozpiera ją energia i jakaś nieokreślona radość. Postanowiła zostać tam do nocy, licząc w duchu, że może Varda niedługo powróci.
Jednak pora zmieszania się świateł dawno minęła, a Varda nie pokazywała się. Rozczarowana Elindil szła wolnym krokiem w stronę żywopłotu, wpatrując się w swój nieskończony kawałek drewna tak usilnie, że nie zauważyła, że ktoś pojawił się jej na drodze.
- Och... - odsunęła się gwałtownie, wpadłszy na kogoś, kto ewidentnie nie był Vardą.
- Proszę o wybaczenie! - skłoniła się szybko, spłoszona. Stał przed nią nikt inny, jak sam Manwe Sulimo. Nie wydawał się być urażony. Uśmiechnął się do niej i nie odsuwając się, dodał:
- Ty musisz być Elindil. Słyszałem o tobie.
Nie bardzo była pewna co powiedzieć. Valar był bardzo podobny do Vardy - zdołała zauważyć. Ten sam kolor włosów i oczu, podobne spojrzenie, a jednocześnie zupełnie inne.
- Mogę? - wyciągnął rękę po jej kawałek drewna. Podała mu z lekkim skinieniem głowy. Valar oglądał go chwilę w milczeniu, po czym oddał jej z uśmiechem.
- Postanowiłem zobaczyć, jak się miewa słynny niedostępny ogród. I widzę, że naprawdę nieźle. To zdaje się, też twoja zasługa?
- Nie wiem, Panie... - odpowiedziała grzecznie, chociaż pochlebiło jej to stwierdzenie. Manwe znów się uśmiechnął i prawą dłoń położył na jej ramieniu.
- Nie wiem jak to jest... - odezwał się zupełnie innym tonem - większość Noldorów w Amanie jest jak ptaki w klatce. Poza tobą...
Podniosła głowę zdziwiona i aż podskoczyła, gdy koło nich rozległo się głośne:
- Manwe Sulimo!!! - głos Vardy był bardzo zły. Manwe odsunął się od niej szybko i dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak to musiało z boku wyglądać. Pani Gwiazd kontynuowała nieco ciszej zimnym, niskim tonem, a jej oczy, których kolor zmienił się na lodowaty, trzymały na uwięzi osłupiałego Manwego.
- Twój Złoty Chłopiec jest zdaje się Maiarem. Radzę ci poprzestać na nim. I co w ogóle robisz w moim ogrodzie?
- Ależ ja tylko... - zdołał wyjąkać Manwe, zanim Varda odwróciła się do niego plecami i odeszła na drugi koniec ogrodu, najwyraźniej nie mając ochoty słuchać wyjaśnień Valara. Manwe patrzył za nią przez chwilę i też odszedł, zamyślony.
- Złoty Chłopiec, tak? - powiedział cicho do samego siebie.
Osłupiała Elindil patrzyła jak ta dwójka Najwyższych oddala się w przeciwnych kierunkach, zastanawiając się, co się właściwie stało.

Elbereth.




strony: [1] [2]
komentarz[0] |

Komentarze do "Valinor Panic cz.7"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Viol
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


>POLECAMY!


      Sonda
   Aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

      Top 10

      Statystyki
mieszkańcy online:

wędrowców: 0

      ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.248056 sek. pg: