>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
|
|
Hachimitsu to Clover
Życie grupki sympatycznych studentów - Takemoto, Mayamy, Hagu i Mority okazało się kultowe zarówno w wersji mangowej jak i w postaci dwóch sezonów anime. Japończycy długo na dramę nie kazali czekać. Efekt końcowy nie wypadł tragicznie, choć do ideału jest równie daleko, jak do kompletnego dna...
Co już na początku można zauważyć, to fakt, że film adresowany jest wyłącznie do fanów mangi i anime. Rzut na fabułę znajdziecie w tej recenzji. Zostajemy od początku wrzuceni na progi japońskiej uczelni artystycznej bez żadnego wprowadzenia czy tłumaczenia. Gdybym nie oglądał wcześniej anime nie miałbym pojęcia kim są bohaterowie. Teoretycznie są to studenci, choć przekonuje o tym... no właściwie niezbyt wiadomo co przekonuje. Niby usłyszymy od Mayamy: "studiuję architekturę", choć śladów tego w ogóle nie widać. Takemoto zostaje raz pokazany na wykładach, scena trwa parę sekund i to jedyny ślad jego akademickiej działalności. Yamada zajmuje się garncarstwem i znowu tylko parę sekund dane jest nam ją widzieć w pracowni... Ja rozumiem że to nie jest oś fabuły, ale skoro tak, to rzecz równie dobrze dziać się mogła w lesie, gdzie jeden bohater zbiera grzybki, drugi gałązki, trzeci malinki, a czwarty skrzyknie wszystkich razem na 5 minut... Najbardziej dopracowana jest postać Hagu, która przez pół roku tworzy parę obrazów... Bardziej się zagłębiając stwierdziłem, że takie cięcia w fabule musiały wystąpić na korzyść innych scen. I teoretycznie nimi powinny być związki uczuciowe między poszczególnymi bohaterami. Nie będę porównywał ich do anime, bo wyjdzie to tragicznie. Związek Mayamy z Riką został tak zepsuty, że równie dobrze można było się scen z nim związanych całkowicie pozbyć. Takemoto i Hagu wyglądali już bardziej naturalnie, choć dostali zdecydowanie za mało "czasu antenowego". Najbliżej oryginalnej wersji znaleźli się Yamada i Mayama, których relacje zostały odwzorowane z należytą dbałością. Gdzieś pomiędzy to wszystko twórcy starali się wepchać młodzieńczego ducha, który jest wręcz wizytówką anime i mangi o tym samym tytule. Wypadło to różnie - podobały mi się scenki obyczajowe typu rozmaite przyjęcia, ale jak już zaczęto zmieniać nastrój (dylematy bohaterów, podróż Takemoto) to miałem ochotę wyłączyć film i zapomnieć o tym, co widziałem. To, co podsumowało całe anime w tej dramie zostało sprofanowane, zniszczone, a na koniec zupełnie podeptane. Byłem przekonany, że na rzecz ubogiego wstępu będzie rozszerzone zakończenie, ale okropnie się przeliczyłem.
Gra aktorów to kolejna rzecz, której nie da się jednoznacznie określić. Według mnie najlepiej wypadli: prof. Hanamoto z nierozłącznym papierosem, Yamada (choć złośliwa część jej charakteru gdzieś się rozpłynęła) i Takemoto, który również przypominał niczym się nie wyróżniającego chłopaka z anime. Największą krzywdę zrobiono Moricie (a właściwie jego fankom), który bardziej przypominał Jacka Sparrowa z "PzK" niż geniusza artystycznego. Kiepsko wyszedł także Mayama, który ani trochę nie pasował do wizerunku inteligentnego studenta. Inne postacie praktycznie nie rzucają się w oczy.
Całkiem dobrze przygotowanym elementem jest muzyka. Nie pojawia się ona często, ale jest skomponowana jak najbardziej w klimacie anime, za co należy się duży plus. Niewątpliwie jest to też coś, co uratowało ten obraz przed totalną katastrofą...
Nie będę dłużej rozwodził się nad tym filmem. W recenzji widać zdecydowanie więcej minusów niż plusów, mimo to ogólnie nie jest tak tragicznie (oj wiele jest live-action dużo gorzej zrobionych). Ponadto było "coś" w "Hachimitsu to Clover", co w jakiś sposób urzekło i wstrzymywało mnie przed całkowitym wylewaniem pomyj na ten tytuł. I choć nie wszystko jest tak jak powinno mam nadzieję, że czas spędzony na seansie nie będzie kompletnie stracony, bez względu na liczbę wad.
Wróbel.
|
komentarz[24] | |
Komentarze do "Hachimitsu to Clover"
|
|
|
Sonda
|
Top 10
|
Statystyki
|
mieszkańcy online: wędrowców: 0
|
ShoutBox
|
|
|