Boże Narodzenie po japońsku
Okres około świąteczny, oprócz spędzania czasu z rodziną, kolacji wigilijnej, prezentów, kolęd kojarzyć się może wielu osobom zapewne z niemożliwą do opisania komercją - strojenie sklepów, choinki w miejscach, w których nikt by się ich nie spodziewał, inwazja pluszowych mikołajów... Niemniej jednak Polska wypada całkiem nieźle na tle innych krajów. Natomiast jednym z narodów, którym można byłoby przyznać mistrzostwo w skomercjalizowaniu świąt mogą być Japończycy.
Teoretycznie o Jezusie i o jego narodzinach nikt w Japonii słyszeć przed XV wiekiem nie powinien. Teoretycznie, gdyż Mit o Jezusie jest całkiem znany. Ba, nawet Mojżesz był w Japonii. Ponadto ożenił się z cesarską córką i przeżył 571 lat spisując uprzednio 10 przykazań. Oryginału do dnia dzisiejszego poszukuje stowarzyszenie Żydów, co przyczynić się ma do panowania nad światem... Wracając do Jezusa... Tak przedstawia jego historię jedna z chrześcijańskich sekt japońskich:
Urodzony w Judei, w wieku kilkunastu lat udał się pieszo po wodzie oczywiście do Japonii. Poznawał kulturę i język po czym wrócił do Judei głosząc o nowopoznanym kraju, co doprowadzić miało go na krzyż. Jednak udało mu się uniknąć kary i zamiast niego ukrzyżowany został jego młodszy brat Itsukiri. Jezus uciekł i pieszo - przez Syberię i Alaskę wrócił do Japonii, gdzie zmarł w wieku 118 lat. Przywódczyni wyznania, które wierzy w tą wersję wydarzeń ma na celu rozsławienie tej prawdy na cały świat... Powyższa historia będąca częścią relacji prof. Jolanty Tubielewicz z pobytu w Japonii doskonale oddaje ducha japońskiego chrześcijaństwa. Nic dziwnego skoro katolicyzm deklaruje 0,5% społeczeństwa. Shintoizm i buddyzm posiadają niezachwianą pozycję.
Mimo tego doskonale udało się wprowadzić do Japonii "Kurisumasu", czyli zjaponizowane "Christmass". By święto nie zmarło śmiercią naturalną przyjęto Wigilię obchodzić, tak jak u nas Walentynki. Kolacja w drogiej restauracji bądź spędzenie wspólnie wieczoru przez zakochane pary jest tak powszechne, jak u nas Wigilia z najbliższymi. Mile widziany jest także drogi prezent dla płci pięknej. Co ciekawe w gronie rodziny nikt się z nikim nie spotyka. Co innego w pracy, gdzie szef przeważnie zaprasza pracowników na wspólną kolację. Obowiązkowym punktem wieczoru, gdziekolwiek by nie był on spędzany jest zjedzenie "kurisumasu-keeki" ("Christmass cake") czyli typowo zachodniego tortu niemiłośniernie przesłodzonego i koniecznie czekoladowego. Z tym słodkim akcentem związana jest także pewna alegoria. Mówi się, że dziewczyna, która nie wyszła za mąż przed upływem 25-tego roku życia, jest jak wigilijny tort - po 25 grudnia nikt już tego tortu nie kupi, gdyż traci na wartości. Japonki zatem pilnują, aby nie zasłużyć na miano nie sprzedanego kurisumasu-keeki...
Świętego Mikołaja także trzeba było jakoś zaadoptować. Tą miłą rolę dostał jeden z bogów - Hoteisho. Nikt się nie przejmuje, że pierwotnie był on buddyjskim mnichem... I tak oto rankiem 25 grudnia dzieci znajdują prezenty w Japonii.
Mimo wszystko, że mało kto zdaje sobie sprawę z tego, kim był Jezus znajdziemy mnóstwo symboli w każdym miejscu. W miastach popularna jest ogromna choinka, nikt oczywiście nie wie, czego może być symbolem. Gwiazdki, aniołki i inne chrześcijańskie atrybuty stają się niezwykle powszechne - a Japończycy z rozbrajającą szczerością przyznają, że to tylko dla dekoracji - z nie bardzo wiadomo jakiej okazji. Zresztą wszelkie wątpliwości znikają, gdy widać ile na tym można zarobić...
Wróbel.
|