- Och... - prawie wpadła na Altenę. Kapłanka zmierzyła ją wzrokiem.
- Rozchorujesz się w tym stroju.
Mireille zamurowało na chwilę. Zanim odzyskała głos, Altena otworzyła z powrotem drzwi, które przed chwilą za sobą zamykała. Objęła Mireille w talii i wprowadziła do środka. Dziewczyna zesztywniała i odsunęła się od niej. Nie zważając na to, Altena podeszła do szafy i zamyśliła się na chwilę. Przez ten czas Mireille zdała sobie sprawę, gdzie się znalazła i rozejrzała uważnie. Komnata, większa od tej, w której spały, wyraźnie była sypialnią Kapłanki. Zdobienia na krawędziach łóżka były pomniejszonymi symbolami klęczących Noir z wyciągniętymi mieczami, miękki dywan wyszywany był w kunsztowne, przeciągnięte złotą i zieloną nicią, kiście winogron. Na kołdrze leżała wyglądająca na jedwabną, biała sukienka - i coś, co wyglądało na piżamę. Mgliste skojarzenie pojawiło się w głowie Mireille, ale w tym momencie Altena odwróciła się szybko i podała jej coś, co wyglądało na długą, utkaną z grubego, ale miękkiego materiału, suknię wiśniowego koloru.
- To powinno pasować - wręczyła jej. Blondynka odebrała to od niej, wciąż nie będąc w stanie wymówić ani słowa. Altena skierowała się do drzwi, rzucając przez ramię:
- I nie przeszukuj pokoju, nic tu nie znajdziesz...
Drzwi zamknęły się zanim do Mireille dotarło, co usłyszała. Westchnęła ciężko.
Gdy weszła do jadalni wszystkie wydawały się na nią czekać. Altena uśmiechnęła się nieznacznie, Kirika i Chloe otworzyły szeroko oczy. Mireille podeszła do stołu, starając się zachowywać swobodnie, co nie bardzo jej wychodziło. Wreszcie zdobyła się, by spojrzeć na Altenę.
- Jest na mnie trochę za luźna... - mruknęła. Chloe wyglądała jakby wstrzymała oddech. Kapłanka zmarszczyła brwi i wstała gwałtownie.
- Nieprawda! - podeszła do niej i obróciła energicznie plecami do siebie. Chloe ukryła twarz w dłoniach i zatrzęsła się od tłumionego śmiechu. Kirika patrzyła na to coraz szerzej otwartymi oczami. Altena chwyciła sznurek, który wiązał całość na plecach jak gorset, rozwiązała i ściągnęła mocniej.
- Hej! - zaprotestowała Mireille.
- Już jest dobrze - Altena spokojnie powróciła na swoje miejsce. Przez chwilę blondynka patrzyła na nią zaskoczona. Po chwili uśmiechnęła się szeroko.
- No popatrz... czyżbym znalazła twój pierwszy słaby punkt?
Chloe wydała odgłos jakby się czymś zakrztusiła, choć jeszcze nic nie zjadły, Altena na dłuższą chwilę wstrzymała oddech, ale nie odezwała się, tylko jej policzki pokrył delikatny rumieniec. Mireille poczuła, jak humor jej się definitywnie poprawił. Tym razem zgodnie złożyła ręce do modlitwy.
- No to... bon apetite! - zabrała się do jedzenia tak energicznie, że Kirika omal nie upuściła kubka z herbatą na podłogę.
Kiedy śniadanie dobiegło końca, drzwi jadalni otworzyły się nagle i ukazała się ta sama kobieta w habicie, którą widziały poprzedniego dnia. Pochyliła głowę przed Alteną.
- Wszystko przygotowane do Zgromadzenia w Świątyni.
Altena uśmiechnęła się do niej.
- Dziękuję, Anno. Przybędziemy na czas.
Kobieta ponownie się ukłoniła i wyszła.
Altena i Chloe podniosły się z krzeseł.
- Na Zgromadzeniu wszystko zrozumiecie - Kapłanka skinęła głową na Mireille i Kirikę. Podeszły do drzwi.
- Jeszcze tylko jedno - Altena odwróciła się do nich. Skinęła na Chloe, która pobiegła w głąb korytarza.
- Powinnyście mieć na sobie to - Chloe powróciła, lekko zdyszana, niosąc białe szaty.
Mireille zawahała się.
- To tradycyjny strój Noir - wyjaśniła Altena - przebierzcie się, zaczekamy na was przed wejściem. Odwróciła się i odeszła, trzymając Chloe za rękę.
Słońce stało już wyżej na niebie i gdy w białych, powiewnych tunikach, Kirika i Mireille ukazały się na progu, poczuły, że nawet kamienie wydają się promieniować ciepłem. Wiatr ucichł, a jedyny ślad wczorajszej ulewy krył się w nielicznych kałużach między winogronowymi krzewami.
Altena nie kryła zachwytu, gdy je ujrzała.
- Jesteście przepiękne... - dotknęła dłonią policzka Mireille. Dziewczyna cofnęła się o krok. Kapłanka wydała się tego nie zauważyć, skierowała wzrok na Chloe, która właśnie ukazała się na progu. Obejrzały się na nią.
- Moja Chloe... - szepnęła Altena tonem, jakiego u niej nie słyszały. Chloe też wyglądała inaczej niż dotąd. Miała na sobie krótką, białą tunikę, tę samą, którą Kirika pamiętała z pojedynku. Przyjrzała się uważniej i posmutniała. Dekolt odsłaniał kawałek blizny na klatce piersiowej. Na kilka sekund Kirice zrobiło się biało przed oczami.
-Ty i Mireille w Paryżu... To miałam być ja!
- Chloe, proszę...
Dziewczyna osuwająca się jej w ramiona... z maleńkim, ozdobnym widelczykiem wbitym w serce.
- Kiri...
- Kirika!
Otrząsnęła się. Mireille chwyciła ją za ramię. Powoli wróciła do rzeczywistości. Spojrzała znów na Chloe. Stała trzymając Altenę za rękę, spokojna i uśmiechnięta. Rozpuszczone włosy, dłuższe o kilka centymetrów, opadały jej na ramiona. Błyszczącymi oczyma spojrzała na Kapłankę.
- Idziemy?
Altena uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
Otoczyły niewielkie jezioro, kryształowo czysta woda lśniła w słońcu, pojedyncze kolumny i winorośle odbijały się w niej, i tylko przekwitnięte już lilie wodne dawały znać o upływie czasu. Przed oczami Kiriki znów stanął dzień sprzed kilku miesięcy.
- Dla ciebie i Alteny zrobiłabym wszystko...
Pocałunek Chloe i jej ramiona obejmujące ją za szyję.
Chloe popatrzyła na Kirikę równie zamyślona. Altena objęła ją w talii. Dziewczyna ocknęła się i uśmiechnęła do niej.
Tylko Mireille cały czas rozglądała się uważnie, trzymając jedną rękę na pasku sukni. Wybrzuszenie z boku zdradzało ukryty pistolet. Altena i Chloe skręciły w stronę ścieżki między drzewami, wiła się kilka minut malowniczo między gęstą roślinnością, by rozszerzyć się w drogę do Świątyni.
Ich uszu dobiegła muzyka. Jej źródło stało się jasne w momencie, gdy przekroczyły próg Świątyni. Po bokach "ołtarza", kilkanaście młodych kobiet śpiewało delikatną, nieco smutną melodię.
Usłysz mój płacz
Ulituj się nad nami...
Ochroń nas, Aniele
Pod swymi skzydłami
Odpowiedz mi
Miej litość nad tymi
Którzy cierpią by inni
Zostali zbawieni
Grupa kapłanek rozstąpiła się na widok Alteny. Cały czas z Chloe u boku, przeszła przez środek głównej nawy do ołtarza. Usiadły na ciężkich, drewnianych krzesłach. Altena skinęła ręką na Mireille i Kirikę. Kapłanki pochyliły przed nimi głowy. Usiadły na mniejszych krzesłach po bokach. Wówczas pieśń chóru ucichła.
- Noir...
Szept kapłanek odbił się echem od ścian świątyni. Wszystkie patrzyły na Kirikę i Mireille z wyraźnym zachwytem. Altena uśmiechnęła się, wstała i rzekła powoli i uroczyście.
- Grand Retour. Możecie ujrzeć na własne oczy nadzieję tego świata.
Ponownie po świątyni rozległy się westchnienia zachwytu. Mireille siedziała jak na szpilkach, wodząc wzrokiem po zgromadzonych kobietach.
- Jak przed wiekami, nad Soldat zawisły czarne chmury - ciągnęła Altena.
- Nasza wiara została sprofanowana. Przez tych, którzy mając się za naszych braci wykorzystywali imię Soldat do niegodnych celów. Którzy nie chcieli dopuścić, by nasze Drzewa połączyły się u swych korzeni. Jeszcze niedawno pewni byli sukcesu. Jeszcze niedawno tak bardzo lękałam się, że Noir nigdy się nie przebudzą.
Zapadła tak głęboka cisza, że Mireille słyszała bicie własnego serca.
- Przetrwałyśmy chwile pełne bólu - Altena zerknęła na Chloe, która nie odrywała od niej spojrzenia pełnego uniesienia.
- Myślałyśmy, że nasz czas tego świata dobiegł końca. Gotowe oddać życie dla Prawdziwych Noir, przebrnęłyśmy ogień piekielny.
Dłuższa przerwa. Na twarzy Mireille pojawił się wyraz niedowierzania. "To jest bez sensu. Chciała.." Altena odezwała się ponownie, zanim dokończyła myśl.
- Przeznaczenie jednak nie dało nam tak szybko opuścić tego świata. Nie, dopóki żyje nasza Nadzieja. Dopóki istnieje zło, które chce nam ją odebrać.
Skinęła na Chloe. Podniosła się z miejsca i stanęła tuż przy niej. Altena położyła dłoń na jej ramieniu. Chloe trzymała w ręku niewielki zwój pergaminu. Rozprostowała go i zaczęła czytać nieco drżącym głosem.
Dwie dziewice w jedno złączone, strzeżcie pokoju tego świata...
Mireille wzdrygnęła się na znajomy wers, Kirika słuchała z uwagą i otworzyła szerzej oczy, gdy Chloe zaczęła czytać nieznany im ciąg dalszy.
Niech zawsze będzie światło i woda dla Drzew
By chronić ich życie, z życiem świata złączone
Bowiem od światła wszystko się zaczęło...
Głos Chloe się załamał, Altena mocniej ścisnęła jej ramię i dodała ze wzruszeniem.
- Jestem szczęśliwa, będąc waszym światłem...
- Jestem szczęśliwa będąc wodą życia dla Drzew... - szepnęła Chloe.
Skierowała oczy na Kirikę i Mireille.
- Noir... od tej chwili zgromadzone tu Wierzące składają swoje życie w waszych rękach. Od tej chwili miejsce to staje się waszym domem.
Chloe podeszła do stołu. Leżały na nim dwa ozdobne miecze. Takie jak te, które widoczne były na wszystkich rzeźbionych wizerunkach dwóch kobiet klęczących przed trzecią, patrzącą na nie z miłością.
- Uklęknijcie... - szepnęła Altena. Kirika jak zahipnotyzowana osunęła się na kolana. Mireille zawahała się.
-Nie! - nagły krzyk podziałał na wszystkie niczym wybuch. Chloe skoczyła do przodu, Kirika i Mireille, zsynchronizowane jakby sterował nimi niewidzialny mechanizm, zerwały się i oparte plecami o siebie wyciągnęły pistolety.
Z grupy kapłanek wysunęła się ta, którą widziały we Dworze. Była bardzo blada, z grymasem wściekłości na twarzy. Chciała doskoczyć do ołtarza, ale pierwszy rząd kapłanek zasłonił jej drogę. Zdążyła unieść pistolet i wycelować nim w Chloe. Padł strzał, w tej samej sekundzie kapłanki rzuciły się na nią i skrępowały.
- Chloe! - Altena rzuciła się w stronę dziewczyny, chwyciła na ręce i zaniosła na tył ołtarza. Chloe wyglądała na trochę oszołomioną.
- Nic.. mi nie jest... - obejrzała się - chybiła. - Altena odetchnęła z ulgą, puściła ją i zeszła z ołtarza.
Po twarzy kobiety spływały łzy. Altena nachyliła się nad nią.
- Anno... dlaczego?
- Ona miała nie żyć. Dwie Noir... - jej głos był pełen nienawiści. Zadrżała, po jej twarzy znów popłynęły łzy. Altena przybliżyła się.
- Myliłam się - powiedziała łagodnie i smutno - Chloe jest moim...
- Byłam przy tobie. Zawsze na każde żądanie. Miałam być... Nie ona. Za to już nigdy...
Wyszarpnęła się nagle trzymającym ją kobietom. Błyskawicznie uniosła ramiona, otoczyła nimi szyję Alteny i pocałowała ją w usta.
Świst w ułamku sekundy rozdarł powietrze. Anna jęknęła i osunęła się do tyłu ze sztyletem w szyi. Rozległ się krzyk grozy ze strony kapłanek. Wyjęły jej z ręki niewielki nóż, który miał utkwić w plecach Alteny. Chloe była już obok, trzymając w ręku drugi sztylet. Spojrzała na ciało kobiety.
- Jak ona śmiała... - drżącym nieco głosem szepnęła w stronę Kiriki i Mireille. Patrzyły na to wszystko osłupiałe, cały czas z bronią w gotowości.
Elbereth.
strony: [1] [2]
|