Droga Mireille, Droga Kiriko,
Mam nadzieję, że list zastał Was w dobrym zdrowiu. Bardzo pragnę Was zobaczyć znowu we Dworze. Jestem pewna, że zgodzicie się ze mną, iż mamy sobie wiele do wyjaśnienia. Wasze bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze, dlatego proszę, przybądźcie tu jak najprędzej.
Wasza oddana,
Altena
P.S. Soldat zdążyli już poznać szczegóły Grand Retour...
- To wredny szantaż! - wybuchła Mireille. Jakby na potwierdzenie, coś nagle huknęło, poczym odwróciły się gwałtownie na odgłos tłuczonego szkła. Szyba jednego z okien rozsypała się na drobne kawałki, a z zewnątrz dobiegł je dźwięk silnika samochodu. Ujrzały odjeżdżające szybko czarne BMW z charakterystycznym symbolem na masce. Kirika obejrzała uważnie ścianę naprzeciw okna.
- Mireille! - wskazała na niewielką kulę, która utkwiła w betonie. Popatrzyły na siebie.
- Wygląda na to, że ona nie znosi, gdy się jej odmawia. - odparła zrezygnowana Korsykanka.
Przez głowę Kiriki przebiegły wspomnienia z ostatniego spotkania we Dworze.
- Hm... myślę, że nic nam się nie stanie... - powiedziała cicho. Mireille spojrzała zdziwiona, ściągając szlafroczek.
- Skąd ta pewność?
- Tak... czuję.
Blondynka zmarszczyła brwi.
- Ale jak Chloe cię znowu...
Kirika nagle uśmiechnęła się szeroko, tak, że Mireille poczuła przypływ gwałtownej irytacji.
- Nie sądzę - Japonka dodała miękko i pomogła jej do końca pozbyć się szlafroczka. Korsykanka skapitulowała.
Na lotnisku w Perpignion oczekiwał je elegancko ubrany mężczyzna około 40 lat.
- Mireille Bouquet? - podszedł do nich jak tylko znalazły się w terminalu. Skinęła głową.
- Samochód czeka - poprowadził je do wyjścia, do którego podjechała czarna limuzyna. Popatrzyły na siebie wymownie.
Mężczyzna, który okazał się kierowcą samochodu, nie odezwał się do nich przez całą drogę. Jazda trwała kilka godzin, podczas których trudno było nie zachwycić się widokami za oknem. Droga wiła się wśród coraz wyższych wzgórz oznajmiających początek Pirenejów.
- Patrz, Montsegur! - Kirika roziskrzonym wzrokiem wskazała Mireille na odległy szczyt z ruinami zamku. W tym momencie samochód się zatrzymał a ich szofer odchylił szybę.
Tutaj muszą panie wysiąść. Nie wolno mi jechać dalej. Posłaniec pojawi się lada chwila.
Zaledwie limuzyna zniknęła za zakrętem, Kirika poczuła jak ktoś delikatnie dotyka jej ramienia.
- Chloe! - krzyknęła Mireille, starając się stanąć pomiędzy nimi.
- Też się cieszę, że cię widzę - uniosła twarz znad fałdy płaszcza i uśmiechnęła się szeroko. Mireille spiorunowała ją wzrokiem. Wtem z kierunku, w którym odjechała limuzyna, dobiegł gwałtowny wybuch.
- Kryć się! - Chloe skoczyła za najbliższą skałkę, Kirika i Mireille odruchowo skryły się za następnymi... w samą porę. Piasek rozorała seria z karabinu maszynowego. Chloe z idealnym spokojem na twarzy poczekała na przerwę między seriami i na ułamek sekundy wychyliła głowę i cisnęła sztyletem w najbliższy krzak. Krzak jęknął głośno i spomiędzy liści wytoczył się ubrany w czarny garnitur mężczyzna. Karabin leżał obok niego. Chloe nie tracąc czasu ciskała sztyletami w kolejne krzaki, ukazując w ten sposób jeszcze pięciu napastników, poczym dała dziewczynom znak, by podążyły za nią.
Poprowadziła je między skałami, zupełnie inną drogą niż ta, którą pamiętały.
- Winnice są cały czas obserwowane, zdziwiłybyście się - uśmiechnęła się Chloe.
- Jasne... - Mireille popatrzyła naburmuszona. Chloe cały czas szła blisko Kiriki i nie pozwalała się wyprzedzić.
- Em... wiesz, kto nas zaatakował? - spytała Kirika.
- Och, to nic.. niektórym ciągle się nie podobają działania...
- Alteny - dokończyła Mireille - ciekawe, dlaczego.
- Na twoim miejscu uważałabym, o Kim mówisz - Chloe przymrużyła oczy.
- Chodźmy prędzej - nieoczekiwanie Kirika wzięła ją pod rękę. Mireille opanowała gwałtowną chęć szturchnięcia owiniętej szczelnie płaszczem dziewczyny i zacisnęła dłoń na pistolecie.
Dalej pomaszerowały w milczeniu.
Zielone pola wydawały się równie spokojne i niewinne jak za pierwszym razem, kiedy tam przybyły. Kiedy dotarły do (z wierzchu jedynie) ruin, znajoma sylwetka ukazała się w progu. Chloe przyspieszyła kroku.
- Altena! - pobiegła do niej z okrzykiem na ustach. Kapłanka chwyciła ją w ramiona i kilka razy okręciła w powietrzu wokół siebie.
- Jak dobrze, że już jesteś, Chloe... - powiedziała delikatnie i wciąż nie wypuszczając jej z ramion uśmiechnęła się na widok Mireille i Kiriki.
- Myślałby kto... - mruknęła Mireille pod nosem, starając się cały czas trzymać dłoń w torebce z pistoletem. Podeszła bliżej i spojrzała na nią wyzywająco.
- Mam nadzieję, że istnieje jakiś ważny powód ściągnięcia nas tutaj.
- Zapewniam cię, że tak, droga Mireille - z uśmiechem kiwnęła głową w stronę Kiriki.
- Witajcie w domu... Noir.
Zaprowadziła je do czegoś pośredniego między pokojem gościnnym a jadalnią. Kirika rozglądała się uważnie, z miną świadczącą, że już tu była. Mireille, w dalszym ciągu ani na chwilę nie odrywając ręki od torebki, zatrzymała się na progu. Altena, trzymając Chloe za ręke, podeszła do długiego, drewnianego stołu. Usiadła przy jednym końcu, Chloe zajęła miejsce po jej prawej stronie. Odruchowo Kirika podeszła do stołu i zajęła miejsce po lewej stronie Alteny. Mireille zmarszczyła czoło. Kapłanka uśmiechnęła się nieznacznie i skinęła ręką na Mireille.
- Usiądź... proszę.
Nachmurzona Korsykanka usiadła obok Kiriki.
W tej chwili otworzyły się ponownie drzwi i weszła kobieta w habicie, jakie Mireille widziała nie tak dawno... przedzierając się przez winnice. Otworzyła szeroko oczy. Kobieta niosła tacę z butelką czerwonego wina, czterema kieliszkami i półmiskiem winogron. Postawiła to wszystko na stole, nalała wina i skłoniła się nieznacznie przed Alteną.
- Czy coś jeszcze potrzeba?
- Nie... dziękuję - Altena uśmiechnęła się ponownie i odwzajemniła ukłon. Kobieta wyszła, bezszelestnie zamykając za sobą ciężkie drzwi.
- Co to wszystko ma... - Mireille odsunęła krzesło gwałtownie.
- Szsz! - uciszyła ją Chloe. Wstała i podała każdej z nich kieliszek. Wstała też Altena.
- Pozwólcie, że wzniosę toast za wasz przyjazd... - oznajmiła bardzo cicho, a jednak głos jej wydawał się odbijać echem po ścianach.
- Wolałabym najpierw się dowiedzieć, dlaczego tu jestem - odparowała Mireille. Chloe zmroziła ją wzrokiem, Altena jednak nie przestała się uśmiechać. Powoli podniosła kieliszek do ust, identycznie uczyniły Chloe i Kirika, wciąż sprawiająca wrażenie, jakby była w lekkim półśnie. Mireille szturchnęła ją dyskretnie.
- Jesteście tutaj, ponieważ jest to teraz jedyne miejsce, gdzie nie zagraża wam niebezpieczeństwo - ciągnęła łagodnie Altena.
- A wysyłanie snajpera do naszego mieszkania miało to potwierdzić - mruknęła Mireille. Chloe ponownie zmroziła ją wzrokiem.
- ... jak wiecie, nie wszyscy Soldat pragnęli Grand Retour. Część z nich zapomniała już Prawdy, dzięki którym narodziliśmy się tysiąc lat temu. Oni i świat stopili się w jedno. Stali się tym, z czym kiedyś walczyli. I nie ma już dla nich ratunku.
Przerwała i ogarnęła wzrokiem Kirikę, a potem Mireille.
- WY jesteście inne - Altena nie spuszczała wzroku z blondwłosej dziewczyny, a Mireille poczuła jak ogarnia ją dziwny stan. Popatrzyła podejrzliwie na kieliszek wina, ale uświadomiła sobie, że nie wypiła ani kropli. "Ona stosuje jakąś hipnozę czy co?" Pomyślała.
- Przyznaję, że na początku nie doceniałam was - Kapłanka dalej patrzyła tylko na Mireille.
- Byłam pewna, że co najmniej jedna z was pogrążona jest w ciemności. I kiedy, tamtego dnia, omal nie pozabijałyście się nawzajem, po raz pierwszy ogarnął mnie lęk, czy całe nasze nadzieje nie zostały stracone - głos Alteny zadrżał i urwała na chwilę. Chloe nieznacznie przysunęła się bliżej i dotknęła jej ręki. Kapłanka ujęła jej dłoń w swoją i przytrzymała.
- Jednak nasze marzenie się spełniło. Odnalazłyśmy Prawdziwe Noir - uniosła głowę i znów się uśmiechnęła.
- Mówiłam to już i powtórzę - Mireille podniosła się ze swego miejsca - Mylisz się. Nigdy nie będziemy tym, czym chcesz.
- Droga Mireille, nie zrozumiałaś mnie - tym razem ton głosu Alteny graniczył z rozbawieniem, co dodatkowo je zdumiało.
- Ty jesteś dokładnie taka, jak zawsze pragnęłam - dodała uroczyście. Mireille otworzyła szerzej oczy i opadła z powrotem na krzesło.
- Wszystkie jesteście - ciągnęła Kapłanka z rozmarzeniem. - Przedtem... nawet ja pewnych rzeczy nie rozumiałam - uśmiechnęła się do Chloe i mocniej ścisnęła jej dłoń. Ta w odpowiedzi westchnęła cicho z wyraźnej radości.
- Jesteście Prawdziwymi Noir - powtórzyła dobitniej - Jesteście Tymi, które działają jako Jedno. Tymi, które dają nadzieję. Na które czekałam tak długo...
- Ale... - nie wytrzymała Kirika. Patrzyła pytającym wzrokiem na Chloe. Mireille też spojrzała, wrogo.
- ... od chwili Rytuału Chloe i ja musimy was chronić.
- C-co? - Mireille wzdrygnęła się. - Przecież nie było żadnego...
strony: [1] [2] [3]
|