Było nieco o treści i wydźwięku fabularnym, to teraz przejdę do technicznego wizerunku "HEN". Z przykrością muszę stwierdzić, że grafika mi się nie podoba. Jest to oczywiście subiektywna ocena i w pełni zdaję sobie z tego sprawę, nie zmienia to jednak faktu, że zwyczajnie nie ma na czym oka zawiesić. Specyficzna maniera, z jaką rysuje Hiroya Oku może jest rozpoznawalna i nie do podrobienia. Cóż jednak z tego, skoro rysunki są zwyczajnie brzydkie. Super-ekstra-piękna Chizuru w rzeczywistości ma wodogłowie, szeroko rozstawione oczy, dziurkę zamiast ust, i łukowatą kreskę imitującą nos. Na tę samą chorobę cierpi reszta bohaterów. Stylistyka postaci utrzymana jest w mangowym kanonie. Mamy więc do czynienia z wydłużonymi sylwetkami, które są obdarzone nogami do nieba. Do tego dochodzą skrócone tułowia oraz chude rączyny. Aczkolwiek trzeba przyznać obiektywnie, że bohaterowie drugiego planu, nie biorący żywego udziału w akcji nie mają "zakłóceń anatomicznych". Ta przypadłość obejmuje tylko Hiroyukiego, Chizuru, Azumi, pana Karasawę oraz kilka osób występujących w rolach "mówionych". Co rzuca się w oczy po otworzeniu mangi to niewielka ilość rastra. Twarze są go zupełnie pozbawione, być może dlatego sprawiają takie nijakie wrażenie. Oszczędność w zróżnicowanym cieniowaniu cechuje również drugi plan. Owszem, taki zabieg na pewno wydatnie zwiększa czytelność, ale jednocześnie stwarza efekt "płaskości" i bezruchu. Czytelnicy przyzwyczajeni do "dziania się" mogą być rozczarowani. Jest przecież tyle sposobów na ukazanie emocji. Pionowe i poziome kreski, chmurki, kropki, piorunki, fale to tylko niektóre z wypełniaczy wywołujących pozory ruchu. W "HEN" rastry służą do wykreowania wrażenia perspektywy. W pomieszczeniach zazwyczaj jedna ze ścian zostaje potraktowana ciemniejszym kolorem, pojawia się on ewentualnie na podłodze, jako cień. Całość co prawda wygląda schludnie, ale z obrazków wieje chłodem. Jest to tym bardziej dojmujące, że w mandze wiele jest nagości i seksu. Jednak łóżkowe ekscesy Chizuru nie podniecają ani nie wywołują rumieńca. Dla mnie całość robi dość odpychające wrażenie i nie zmieni tego nawet Hiroyuki, który w niektórych ujęciach bywał niemal uroczy (zwłaszcza rysowany od tyłu, hehe).
Drugi plan cechuje się sterylnością i przejrzystością. Nie ma tu fajerwerków graficznych, wymyślnych zakrętasów, a tym bardziej kwiatuszków, serduszek czy innych koszmarków. Za to jest całkiem sporo porządnych teł. Widać, że Hiroya Oku lubi symetrię. Dokładność w rozrysowywaniu architektonicznych szczegółów z każdym kolejnym rozdziałem bardziej rzuca się w oczy. Rzetelna robota w drugim planie zasługuje na uznanie zważywszy na to, jak rzadko tyle dobrych wypełnień pojawia się w mangach. Od biedy można by było obdzielić tymi tłami jeszcze ze trzy komiksy. I za to "HEN" ma u mnie dużego plusa.
Kadry ułożone są świetnie, bardzo czytelnie i nawet mangowy analfabeta sobie poradzi ze śledzeniem fabuły. Niezwykła czytelność aż kłuje w oczy, ale - jak to wcześniej zaznaczyłam, wywołuje poczucie płaskości. Brakuje, według mnie, rysunków o zmienionej perspektywie, ukazujących bohaterów z różnych ujęć. Na ten "bezpłciowy" obraz wpływa zapewne zupełne zbagatelizowanie gestykulacji. Niemal nie istnieje, a szkoda. Jednym z nielicznych, bardziej żywiołowych momentów jest wybuch wściekłości Hiroyukiego w czwartym rozdziale drugiego tomu (widzicie ten obrazek poniżej). Reszta to mało poruszająca grafika w miernym stopniu przekazująca niezwykłe emocje, jakimi kierują się bohaterowie.
Cóż mogę powiedzieć dobrego o "HEN"? Ano tyle, że w dość odważny i bezpośredni sposób przybliża tematykę yuri. Rzadko się zdarza, by autorzy skupiali większą uwagę na portrecie psychologicznym postaci. Hiroya Oku poradziła sobie z tym całkiem nieźle. Ja sama żałuję, że nie miałam okazji doczytać mangi do końca. Poprzestałam na tomie drugim (oba dostępne są na stronie realitylapse.com, zaś polskie tłumaczenie pierwszego tomu znajdziecie na Yakusoku-Scans). Shueisha wydała 8 tankubonów spod znaku "HEN", więc wiele się jeszcze może wydarzyć. Nie zmienia to niestety mojego negatywnego nastawienia do graficznej strony tego komiksu. Jest zwyczajnie obrzydliwa. Aż się nie chce wierzyć, że ta sama autorka narysowała "Gantz". Gdyby mi przyszło oceniać tę mangę musiałabym chyba rozdzielić ją na część fabularną i część graficzną. Za pierwszą dałabym 6 za drugą 2 i to tylko ze względu na porządne tła i ogólną przejrzystość formy. Być może nawet kiedyś zajrzę jeszcze na karty "HEN" żeby przekonać się, co też było dalej. Na razie jednak mam dość wodogłowia i golizny.
TechnikaliaAutor | Hiroya Oku | Scenariusz | Hiroya Oku | Wydawca | Shueisha | Rok wydania | 1995/97 | Polskie tłumaczenie | Yakusoku-Skans | Gatunek | yuri | Ilość tomów | 8 |
Laurefin.
strony: [1] [2]
|