Przedstawiona fabuła wydaje się być banalnie prosta. Jednak każdy, kto nastawia się na schematyczne walki jest w dużym błędzie. Rozpoczynająca się podróż Simona i Kaminy – zupełnie spontaniczna i niezaplanowana, nie wiadomo kiedy nabiera głębszego sensu. Urozmaicają ją wspaniałe postacie drugoplanowe i świetnie zaplanowani wrogowie. Choć początkowo walka z wrogimi ganmenami wydaje się być prowadzona w stylu „Power Rangers”, to okazuje się, że tak naprawdę nikt tu nie jest do końca zły i każdy ma swoje motywy postępowania. Większość postaci jest dynamiczna, co niezwykle umila seans. Do tego stopnia, że własną opinie zmieniać można trzy, a nawet cztery razy. Powoli też będziemy musieli odpowiadać na zadawane pytania – o ludzką egzystencję, o nieograniczone możliwości, które posiada człowiek, o spiralną energię DNA „napędzającą” nasze życie, a nie tylko kolejnego mecha...
Anime posiada niesamowite i głębokie przesłanie. Kamina, a po pewnym czasie także Simon, są idealnymi przykładami ewolucji bohatera typu „from zero to hero”. Dosłownie poprzez wwiercanie się pokonują każdą przeszkodę, stojącą im na drodze, bez względu na okoliczności. Wydawać się może to głupie, choć reżyser postarał się, by nadać takiemu działaniu wręcz epicką otoczkę. Efekt osiągnięty zgodnie z planem – niektóre sceny oglądać można z przyspieszonym biciem serca. Tę interpretację równie dobrze można przenieść także na poziom psychologiczny. Podczas gdy wyzwania rosną, zebrać trzeba w sobie coraz to nowsze pokłady energii. Przybiera to w końcu astronomiczne rozmiary (dosłownie!). Ponadto kopnięcie akcji kilka lat do przodu (od 17 odcinka) pozwala inaczej patrzeć na przedstawione tam problemy. Dzięki temu zabiegowi – choć anime ma tylko 27 odcinków – realnie odczuwamy biegnący czas. Słabiej wypadła końcówka, będąc kwintesencją gatunku mecha, zepchnęła na dalszy plan oryginalność anime. Ale co tu dużo mówić – i tak „serce roście”...
Grafika urzeka, choć zapewne wielu z was nie będzie na nią zwracać w ogóle uwagi. No, może ewentualnie na piersi Yoko... No, może nie ewentualnie... O całości można się wypowiedzieć bardzo konkretnie – dobra robota, która jednak pozostaje w cieniu. Postacie często przedstawione komicznie (choć daleko od SD) skupiają na sobie praktycznie całą uwagę widza. Sparodiowanie mechów również można zaliczyć jako plus – komiczne ataki czy gadające ganmeny sprawiają bardzo intrygujące wrażenie. Dlatego też warto przygotować się na bardzo surrealistyczną kreskę. Co chwilę pojawiać się będą rozmaite świdry, na których punkcie widocznie świra miał autor. Nic przeciwko temu nie mam, choć z drugiej strony ile można... Efektu dopełni świetna animacja, której nie można nic zarzucić.
strony: [1] [2] [3]
|