Herbata Isawy
Witaj, szlachetny samuraju. Nazywam się Isawa Shuki i słyszałem o tobie wiele, wiele dobrych rzeczy, godnych prawdziwego bushi. Czuć, że szanujesz nasz Porządek i bronisz honoru nas i naszych przodków. W związku z tym pragnąłbym zaprosić cię do mojego zbioru herbaty. Drugiego takiego nie znajdziesz w całym Roukganie, lepszej herbaty nie napiłbyś się nawet na Cesarskim Dworze. Sam Isawa Tadaka twierdzi, że nie pił nigdy lepszej herbaty niźli moja Hojicha. Tak samo Yasuka Taka - znęcony opowieściami o cudownych sadzonkach, zawitał do mnie, aby zabrać parę krzewów na ziemię Kraba. Zostajesz zaproszony w miejsce, gdzie pili herbatę najprzedniejsi spośród naszego stanu. Czuj się uhonorowany.
Jesteśmy na miejscu. Otwórz drzwi, zostaw katanę, gdyż nie będzie ci tu potrzebna, wejdź do środka i wciągnij głęboko ten piękny zapach. Odpręż się. Tutaj nikt nam nie będzie przeszkadzał. A ja tymczasem oprowadzę cię po moich zbiorach. Żywię nadzieję, że docenisz mój trud w ich skompletowaniu, gdyż nie było to dla mnie proste i własną krwią niektóre liście i sadzonki okupiłem, chociażby tą, tam w rogu. Aby ją zdobyć, musiałem pokonać w pojedynku pewnego Kraba, co niemalże mnie nie zabiło. Jednakże było warto, oj było. Ale zacznijmy degustację od czegoś innego. Od mojego ulubionego gatunku. Czekaj, już zaparzę, a w międzyczasie ci o nim opowiem.
Jak zapewne wiesz, za każdym razem gdy próbujesz dobrze przygotowanej herbaty, zmywasz z siebie trudy życia, zbliżasz się do tak przez nas pożądanego stanu idealnej harmonii. Ale ten gatunek jest niezwykły. Nazwałem go Hojicha. Wystarczy mały, malutki łyk, aby poczuć w nim harmonię Pięciu Kręgów, poczuć w nim Pustkę, która je spaja. Pracowałem nad nim wiele lat, studiowałem Tao Shinsei, aby lepiej przelać jego ideę na napój. Tak, można wręcz powiedzieć, że gdyby Shinsei miast ksiąg, tworzył herbatę, to smakowałby właśnie tak… O, już, gotowe. Spróbuj. Prawda, że cudowny smak? Trudno się nie zgodzić. A to dopiero początek. Teraz pokażę ci coś innego, choć nie gorszego.
O… tutaj mam prawdziwy rarytas - Kokeicha, zwana również przez Lwy Kokaichą. Niewielu zna ten gatunek. Spójrz na jego nietypowy kształt - wygląda jak sosnowe igiełki. Nie są to bowiem całe liście, lecz starte na proch i wymieszane z podobnie utartym ryżem, a następnie sprasowanych. Dzięki temu, można wyczuć jego smak w herbacie. Ten gatunek zupełnie zastępuje dla mnie sake - smakuje lepiej, a miast otumaniać - wyostrza zmysły. Co ciekawe, znam shugenja, którzy wróżą z fusów.
Tym razem, to nie moje dzieło. Ten gatunek pochodzi z małej wysepki gdzieś na wschodzie, na której ludzie mają niezwykły kolor skóry. Zdobyłem ją sprytem, przekonawszy ich, że Cesarz (o którym, co dziwne, słyszeli i go szanowali), pragnie sadzonki ich ukochanego gatunku. Nie skłamałem zresztą, gdyż pierwsze liście z niej zerwane posłałem właśnie na dwór. Mają one wielkie działanie - wyostrzają zmysły, przyspieszają myślenie, pozwalają zapamiętać niemalże wszystko. Niestety, ciężko się je hoduje- wymagają specjalnych gleb, nie lubią deszczu… ale to już nie twoje zmartwienie.
Sądzę, że znasz historię o powstaniu herbaty? O mnichu imieniem Daruna, który to, zezłoszczony, gdy przysypiał podczas medytacji odciął sobie powieki i cisnął na ziemię, a w miejscu, gdzie upadły wyrósł pierwszy krzew herbaty, a mnich spróbowawszy jej już nigdy nie potrzebował snu? Tak sądziłem. Mówię o tym, że mam tu nasz najbardziej klasyczny gatunek - Gyokuru. Podług przekazów historycznych, te herbaty, które aby uszlachetnić ich smak, w momencie pączkowania przykrywano na długie dni bambusowymi matami, pijał już piąty Hantei. Jestem pewien, że kiedyś już jej próbowałeś, że znasz ten delikatny, pozbawiony goryczki smak.
strony: [1] [2]
|