Gackt
Pseudonim artystyczny: Gackt Camui
Prawdziwe imię: Satoru Okabe
Data urodzenia: 4 lipca 1973
Miejsce urodzenia: Okinawa
WCZESNE DZIECIŃSTWO
Rodzice Satoru szerokiej publiczności znanego jako Gackt, uważali, że tylko pełna kontrola nad poczynaniami dzieci i surowość wychowania dadzą dobre efekty pedagogiczne. Pilnowali na każdym kroku, by chłopiec oglądał tylko programy edukacyjne, słuchał wyłącznie muzyki poważnej i przymuszali go do gry na pianinie. Kontrola , nie było mowy o beztroskiej zabawie z rówieśnikami. Sam Gackt nieraz pisał w swej autobiografii, że nie był lubiany przez innych i nie miał zbyt wielu przyjaciół. Życie jeszcze bardziej mu się skomplikowało po wypadku, który miał miejsce podczas pobytu na Okinawie. Gackt miał wtedy siedem lat i omal się nie utopił. Od tamtej pory utrzymuje, że ma kontakt z duchami zmarłych. Rodzice puścili te rewelacje mimo uszu, ignorując tego typu zachowania. Być może właśnie z tego powodu już w dzieciństwie i wczesnej młodości odczuwał fascynację śmiercią. Bał się jej, a jednocześnie pragnął poznać ją jak najbliżej.
MŁODOŚĆ I PIERWSZY ZESPÓŁ
Po wypadku motocyklowym i samochodowym Gackt zaczął doceniać to, że udało mu się ujść z życiem i przestał tak usilnie dążyć do konfrontacji ze śmiercią. Zaczęło go jednak dziwić to, że wszyscy jego znajomi, którzy chcieli żyć - umierali, a on - chcący poznać śmierć, żył.
Gackt umiał w tamtych czasach grać na fortepianie oraz perkusji. Gardził muzyką rockową twierdząc, że to okropnie hałaśliwe. Jeszcze w czasach szkolnych kilka razy proponowano mu przyłączenie się do zespołów muzycznych w charakterze supportu na perkusji. Za każdym razem odmawiał uzasadniając to stwierdzeniem: „Nie będę z nimi grać, bo jestem lepszy od nich, nie mam zamiaru występować z kimś gorszym.” Dziś sam przyznaje, że był naprawdę okropnie zepsutym nastolatkiem. Znalazł się jednak przyjaciel, któremu nie mógł odmówić wspólnego muzykowania – You. Gackt został perkusistą lecz po licznych namowach spróbował swych sił jako wokalista.
Tak powstał zespół Cains:Feel. (Nazwa zespołu wywodzi się z Biblijnej opowieści o Ablu i Kainie, synach Adama i Ewy, jak utrzymuje sam Gackt).
DEBIUT W MALICE MIZER
Można było się spodziewać, że Cains:Feel po nagraniu kilku demówek szybko się rozpadnie. Tak zwykle bywa z młodzieżowymi zespołami, które grają dla samego grania i nie zajmują się promowaniem swojej muzyki. Nasza wschodząca gwiazda czuła, że to jeszcze nie czas na karierę solową, jak pisze w swojej autobiografii. Po przeprowadzce do Tokio Gackt poznał Manę, lidera grupy Malice Mizer, która była w tamtym okresie w zawieszeniu oraz Kozi’ego - gitarzystę Malice Mizer. Zespół szukał wokalisty, więc artysta chciał spróbować sił w szeregach MM. Przyznał później, że rozmowa z Kozi’m i Maną przebiegała w dość dziwnym nastroju i niezbyt się kleiła. Członkowie MM nie bardzo przypadli mu do gustu. Po jakimś czasie Mana i Kozi zdecydowali, że przyjmą Gackta do zespołu. I tak zaczęła się błyskotliwa kariera jednego z najbardziej rozpoznawalnych japońskich wokalistów.
Malice Mizer w erze Gackta (1995-1999) wydało dwa albumy:
Voyage (1996),
Merveilles (1998)
oraz osiem singli:
Uruwashiki Kamen no Shoutaijou (1995)
Ma Chérie ~Itoshii Kimi E~ (1996)
Bel Air ~Kuuhaku no Shunkan no Naka De~ (1997)
Au Revoir (1997)
Gekka no Yasoukyoku (1998)
Illuminati (1998)
Le Ciel ~Kuuhaku no Kanata E~ (1998)
Saikai no Chi to Bara (1999)
Po wydaniu Illuminati zespół zaczął być bardzo znany i rozpoznawalny, głownie za sprawą Gackta. Wokalista zapragnął mieć większy wpływ na decyzje dotyczące Malice Mizer, co nie podobało się Manie wiernemu staremu, wypróbowanemu stylowi grupy. W roku 1999 Gackt postanowił rozpocząć karierę solową i tym samym opuścił gotyckie szeregi MM.
KARIERA SOLOWA
Jeszcze w maju 1999 roku ujrzał światło dzienne pierwszy singiel Gackta Mizerable. Grając z supportujacym You i kilkoma innymi osobami stworzył grupę, szerzej znaną jako GacktJOB. Jednak artysta podkreślał wielokrotnie, że to nie zespół, a solowy projekt. Dopiero drugi singiel Vanilla (1999) wywołał furorę wśród fanów i śmiało można uznać ten krążek za jego debiut.
Łącznie muzyk wydał ponad dwadzieścia singli oraz osiem albumów, nie licząc DVD i serii specjalnych PLATINUM BOX, złożonych z dwóch płyt, niespodzianki (w jednym np. jest piękny zegarek w starym stylu!) oraz książeczki ze zdjęciami. Gackt wydawał kawałki popowe, rockowe a nawet folkowe. Jest bardzo oddany swoim fanom, ceni ich i szanuje. To właśnie dla nich wydaje PLATINUM BOX-y i nazywa ich Dears (z angielskiego „Kochani”). Pozwólcie więc, że zacytuję fragment jednego z artykułów: „Gackt przedefiniował pojęcie gwiazdy rock n`rolla, jako obdarzonej niemalże nieograniczonym talentem, elokwentnej i oddanej swoim fanom. Taka postawa utrzymuje przy artyście fanów od lat i będzie tak dalej.”
OSOBISTA OPINIA
Po przeczytaniu jego autobiografii i dokładnym śledzeniu jego poczynań przez bite 544 dni mam do tego artysty ogromny szacunek. Mimo jego dziwnych zachowań w programach telewizyjnych, noszeniu okularów słonecznych nawet w pochmurne dni oraz twierdzeniu, że ma 468 lat bardzo go cenię jako artystę jak i człowieka. Podziwiam jego wytrwałość w latach młodości, zaangażowanie i niepoddawanie się w trudnych chwilach. Fakt, jest nieco drażliwy i niektóre jego zachowania aż kuszą do określenia go mianem „wariat!”. Sam Gackt jest osobą tajemniczą, ma własny pogląd na świat i egzystencję człowieka.
Od usłyszenia pierwszej jego piosenki (Secret Garden) zakochałam się w jego czystym i głębokim głosie. Jest to jeden z nielicznych artystów, którego dyskografia podoba mi się dosłownie w całości.
Pragnę także zdementować obrzydliwe plotki, puszczone z zazdrości czy innych negatywnych odruchów na temat jego wyglądu. Otóż Gackt nie miał milionów operacji plastycznych, miał tylko małą prawie niezauważalną operację nosa, przed wydaniem singla No ni Saku hana no you ni.
A więc kim jest dla mnie Gackt?..
Kimś tak ważnym, że nie istnieją słowa aby wyrazić jak dużo dla mnie zrobił. To dzięki niemu mam się gdzie podziać, co ze sobą zrobić, to od niego wszystko się zaczęło. Dzięki niemu jeszcze płonę, słabo ale płonę. Biorę z niego przykład, chcę wytrwać tak jak wytrwał on, mimo wszystkich przeciwności losu.
Kiedy słucham jego głosu czuję, jakbym się unosiła gdzieś nad niebem, jakbym dostała skrzydeł. Zatracam się w czystej barwie jego głębokiego głosu, a kiedy piosenka się kończy czuję się wyrwana z tego miejsca, w które wprowadził mnie pierwszą usłyszaną przeze mnie piosenką.
Nie wyobrażam sobie życia bez niego, bez cudownego artysty oraz człowieka, dzielnie posuwającego się naprzód, dającego z siebie dla Dears dosłownie wszystko. Nie wyobrażam sobie dni bez czekania na nowy singiel, czy chociaż najaktualniejszą fotografię.
To dzięki niemu gdzieś w głębi mnie tli się jeszcze nadzieja na lepsze czasy.
Cóż mam więcej powiedzieć? Zachęcam do bliższego zapoznania się z twórczością Gackta Camui!
Miyabi.
|