..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia

 

 

 

 

 

 

 

KONWENTY

 >SZUKAJ


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago


Playboy Amour



Dwudziesty pierwszy wiek tak już chyba ma, że wszędzie, ale to wszędzie pełno jest gadaniny. W telewizji średnio rozgarnięci redaktorzy ględzą bez umiaru. W gazetach kolumny wodolejnych tekstów zanudzają czytelników na śmierć. W radiu domorośli filozofowie dzielą się ze słuchaczami swoimi – pożal się Boże, przemyśleniami. Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje – że zacytuję Kochanowskiego.

Do tej pory miałam do czynienia z mangami yaoi, w których pełno było „ochów” i „achów”, za to ilość głupiego gadania stanowiła margines całości tekstu. Owszem zdarzały się psychologiczne wstawki, opisy zarysowujące charakter postaci, chmurki dotyczące uczuć, nastrojów czy sytuacji. Ale nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się brnąć przez tak nudną i rozwlekłą historię, jaką jest „Playboy Amour” autorstwa Fujisaki Kou.



Otóż mamy głównego bohatera, Iana Evansa, szefa firmy, blondwłosego dandysa, który za dnia ciężko pracuje ku chwale korporacji, w nocy zaś zabawia się z młodymi Japończykami. Ian jest uosobieniem cech typowych dla gaijina. Odznacza się nie tylko rosłą budową ciała i jasnym owłosieniem (przecież ogólnie wiadomo, że każdy Angol to blondas), ale również niefrasobliwym podejściem do życia prywatnego i rozrywkowym charakterem. Co innego jego osobisty sekretarz Sanada Manabu. Sztywny jak tyczka grochowa osobnik o pedantycznym usposobieniu, jest przeciwieństwem swojego przełożonego. Sumienny i dokładny, pamięta o każdym szczególe, jakby zamiast mózgu miał komputer.

Powiecie, że manga świetnie się zapowiada i, że się czepiam? Zmienicie zdanie, jeśli zajrzycie do polskiego tłumaczenia grupy Yaoi Heaven. Elokwencja i kultura spadają na człowieka i przygniatają go kilkutonowym ciężarem. Doceniam poprawność językową i umiejętności gawędziarskie tłumacza, ale w formach takich, jak komiks, to się nie sprawdza. Trzeba krótko i jasno powiedzieć, o co chodzi. Tymczasem tu mamy kilometrowe zdania, które trącą serialowym scenariuszem i niewiele mają wspólnego z potocznym językiem. Być może oryginał również cechuje się tak ciężkostrawnym przekazem, ale – ma boga! - to nie jest wydawnictwo, które musi się trzymać kontraktu, tylko grupka osób, tłumaczących amatorsko „ku pokrzepieniu serc”. Niechże więc wezmą na wstrzymanie, bo aż się nie chce czekać na kolejne rozdziały. No i na dokładkę ten „sekretaż” na czwartej stronie pierwszego rozdziału... Zęby mnie rozbolały, kiedy to zobaczyłam. Strona 17 zawiera natomiast niespodziankę językową w postaci słowa „siorpie”. Kto zgadnie, co to znaczy, dostanie ode mnie medal z kartofla.



Ok, przejechałam się po tłumaczeniu (czego zazwyczaj nie robię, bo najczęściej nie mam mu nic do zarzucenia) to jeszcze wspomnę o typesettingu, czyli o sposobie wklejania tekstu w chmurki. Mam wrażenie, że typesetter miał przy tym tytule całą masę roboty, bo korzystał z Painta, zamiast z jakiegoś bardziej zaawansowanego programu. A jeśli się mylę i w użyciu był Photoshop lub podobny mu gadżet, to właśnie mi ręce opadły i nie dają się podnieść z podłogi. Tak brzydki typesetting widywałam jedynie w pierwszych pracach najstarszych grup skanlacyjnych - dawno, dawno temu, kiedy nie było takiego dostępu do zaawansowanych programów graficznych, a jakoś trzeba było pracować. Teraz, w dobie internetowej „wszechdostępności” zwyczajnie nie rozumiem, jak można tak schrzanić wizualnie komiks, żeby na sam widok odechciewało się go czytać. Nie namawiam do piractwa, broń boże!, ale na stronach aukcyjnych bez problemu można nabyć starsze wersje Adobe czy Corel Draw po przystępnej cenie. Kaleczenie - koszmarną czcionką i paskudnym rozmieszczeniem tekstu - komiksu, który sam w sobie do najładniejszych nie należy jest świadomym skazywaniem go na brak popularności. A co za tym idzie – skazywaniem samej strony skanlacyjnej na zapomnienie.



Jako, że tym razem przewróciłam do góry nogami całą recenzję, bo musiałam wywalić to, co leżało mi na wątrobie, napiszę teraz o yaoicowym układzie seme-uke. Jak można się domyślić partnerem dominującym jest Ian i w jego wypadku mamy do czynienia z typowym zbiorem cech samca Alfa. Co prawda gdzieś tam po drodze wspomina się o wielkim zawodzie miłosnym i wynikłych z tego ciągotach do zaliczania kolejnych kakkoi Japończyków (których w mandze ani widu), ale nie da się Iana określić mianem ślamazarnego idioty, który płacze po kątach za utraconym uczuciem. Co prawda w jego łóżkowych przygodach pojawia się jakaś desperacja, ale podyktowana jest ona właśnie typowym dla mężczyzny sposobem myślenia. A właściwie sposobem na niemyślenie. Kobieta w takim wypadku najprawdopodobniej zaczęłaby się nad sobą roztkliwiać. Facet wyciągnąłby flachę Johnnie Walkera i utopił smutki w szkle. Ian zabawia się w seks z przygodnie poznanymi chłopakami. Można i tak.

Manabu jest natomiast uke takim trochę nie do końca „ukowatym”. Co prawda to on robi za materac, ale jego poziom wyrażania uczuć oscyluje w okolicach zera, co jest mimo wszystko częściej spotykane u seme. Jest uległy a jakże, lecz jego nietowarzyskość i brak poczucia humoru sprawiają, że zrobił na mnie odpychające wrażenie. Gdzie te załzawione z bólu oczęta i sercowe rozterki, chciałoby się krzyczeć patrząc na tę mordę bez wyrazu. No zwyczajnie nie da się go lubić i już. Być może w kolejnych rozdziałach bardziej odsłoni się ze swoimi uczuciami, ale nie jestem pewna, czy będę miała ochotę to zobaczyć.



Trochę o technikaliach już było, teraz popastwię się nad grafiką. Ostrzegam wszystkie wielbicielki ładnych buziek – kanciaste pyski, kanciaste dupska, kanciaste łapska, wszystko jakieś takie nieoszlifowane. Może gdyby fabuła była w miarę wciągająca, odczucia byłyby inne. Ale tu się zwyczajnie nie da zachwycić obrazkami. Owszem, technikę Fujisaki Kou ma dobrą. Jeśli chodzi o sam rysunek, nie można zarzucić braku umiejętności. Ale kanciasta maniera jest - jak dla mnie, nie do przeskoczenia i raczej będę omijać szerokim łukiem inne prace mangaki.

Dużo kontrastów i jednolitych rastrów sprawia, że robi się jakoś tak mało przytulnie, do tego wieje chłodem i brakiem emocji. Nie wiem, czy wynika to z mojego uprzedzenia do samej kreski, czy z porażającego ubóstwem wizualnym typesettingu. Jednym słowem nie chwycił mnie za serce ani graficzny ani fabularny przekaz.

Samo ułożenie kadrów jest jak najbardziej poprawne, chmurki znajdują się tam, gdzie powinny, czytelność idealna – można by rzec. A jednak zabrakło wyrazistości w twarzach bohaterów. Są jacyś tacy płascy, papierowi i całkowicie pozbawieni energii. Ja sobie oczywiście zdaję sprawę, że mowa jest cały czas o komiksie, czyli o rysunkach piórkiem na papierze. Ale w mojej czytelniczej karierze pierwszy raz mi się zdarzyło, że po przejrzeniu kilku stron mangi yaoi (sic!) zaczęłam się zastanawiać, czy mi się chce dobrnąć do końca.

Podsumowując. Odradzam tak z racji nieładnej grafiki jak i w związku z kiepską fabułą. W komiksie przynajmniej jeden z tych elementów powinien stać na przyzwoitym poziomie, a w tym wypadku uważam, że „Playboy Amour” nie jest wart tego, by zaśmiecać sobie kompa ściąganiem go na dysk. Być może tytuł poległ w związku z nieumiejętną oprawą ze strony skanlatora. Chętni, którzy mimo wszystko postanowią skonfrontować wersję polską i angielską proszeni są o podzielenie się przemyśleniami pod recenzją. Ja do tego komiksu siły już nie mam.

Laurefin.


Technikalia
AutorFujisaki Kou
ScenariuszFujisaki Kou
WydawcaHoubunsha
Rok wydania2007
Polskie tłumaczenieYaoi Haeven
Gatunekyune
Ilość tomów1
komentarz[27] |

Komentarze do "Playboy Amour"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Viol
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


>POLECAMY!


      Sonda
   Aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

      Top 10

      Statystyki
mieszkańcy online:

wędrowców: 0

      ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.023224 sek. pg: