Great Teacher Onizuka
Tom Trzeci
Lekcja piętnasta: Dawna Druga D
Kochana mamo, piszę krótko. Mamy wreszcie wiosnę. Teraz jestem już nauczycielem. To nie sen! Jestem naprawdę nauczycielem!
Rozpoczęcie roku szkolnego jest dla Onizuki radosne, bowiem wreszcie został mianowany nauczycielem. Ale przynosi również rozczarowanie. Eikichi dowiaduje się bowiem, że nie będzie uczył w liceum tylko obejmie wychowawstwo w jednej z klas gimnazjalnych. Dla niego to potwarz, czuje się głęboko dotknięty i oszukany i nawet włączone mikrofony nie są w stanie powstrzymać jego wściekłości. Próby interwencji przewodniczącego Uchiyamady spełzają na niczym. Zebrani w auli uczniowie głośno komentują dziwaczny wygląd nowego nauczyciela. No bo kto to widział u pedagoga rozjaśnione włosy i zakolczykowane uszy?
Tymczasem Onizuka, już w pokoju nauczycielskim odbiera wyrazy głębokiego współczucia z racji przydzielenia mu klasy III D. Koledzy po fachu bez skrępowania zaczynają planować, w jakiej knajpie urządzą mu wieczór pożegnalny. O III D krążą bowiem straszliwe, krew w żyłach mrożące historie. Oczami wyobraźni Onizuka widzi już klasę toczka w toczkę podobną do tej, która mu się trafiła podczas praktyk. „Co to dla mnie?” - myśli sobie i z miną starego wyjadacza rusza do sali. Jakież jest jego zdziwienie, gdy miast młodych goryląt i szympansów widzi miłych nastolatków? Pierwsza godzina lekcyjna mija bez niespodzianek.
Onizuka jest pewny, że jego sława kroczy przed nim i dlatego źli, mściwi uczniowie postanowili z nim nie zadzierać. W pokoju nauczycielskim znajduje zdjęcie pani Kahara, poprzedniej wychowawczyni III D (a właściwie II D). Kobieta przeżyła załamanie nerwowe i w poszukiwaniu pomocy trafiła do Zakonu Dainerima-Gingakyo.
Lekcja szesnasta: Prześladowanie nauczyciela
Zakon Dainerima-Gingakyo to dziwaczna organizacja (typowo sekciarska), która wyznaje jakąś pokrętną, nawiedzoną filozofię jedności z kosmosem. W progu siedziby owej szemranej zbieraniny wita Onizukę facet w odjechanej masce na twarzy i w stroju z minionej epoki. Z początku bredzi o woli kosmosu i poszukiwaniu Shangrila serca. Eikichi jednak jest nieugięty i wymusza na nim doprowadzenie do pani Kahara. Mało kogo nie przekonałby argument przytapiania w sedesie, więc i dziwny facet idzie na współpracę.
W pokoju siedzi gruba kobieta i opycha się batonikami. Nie jest podobna do tej seksownej laseczki ze zdjęcia. Bezmyślnie gapi się w telewizor. Nie reaguje na wejście Onizuki. Członek Zakonu wyjaśnia, że zapadła na bulimię po traumatycznych przeżyciach związanych z pracą w szkole. Czy to możliwe, żeby młodzież była na tyle okrutna, by doprowadzić ją do takiego stanu?
Tymczasem w pokoju na poddaszu trwają gorączkowe przygotowania...
Dla uczczenia rozpoczęcia roku szkolnego odbywa się nauczycielski piknik. Przewodniczący Uchiyamada długo i kwieciście przemawia, tradycyjnie nikt go nie słucha. Wszyscy komentują przydzielenie Onizuce „dawnej II D”. Oprócz smutnego losu pani Kahara przypominają innych nauczycieli, którzy nie wytrzymali toksycznej atmosfery, jaką stwarzały piekielne dzieciaki. Szczególnie martwi się o Eikichiego pani Moritaka od przysposobienia do życia w rodzinie. Przyniosła mu nawet tabletki na uspokojenie i kłopoty żołądkowe. Ale Onizuka jest pewny swego. Wierzy, że uda mu się dogadać z „młodymi”.
Następnego dnia na tablicy ogłoszeń przed szkołą pojawia się wielki plakat z Eikichim w roli głównej. W szoku są nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele, bowiem nie jest to zdjęcie paszportowe, a hard porno z blond profesorkiem w roli głównej.
Lekcja siedemnasta: Prześladowanie wychowawcy
Onizuka, nieświadom zagrożenia spokojnie zmierza na zajęcia. Wchodzi na szkolny korytarz i... ściany, szafki, nawet sufit – wszystko oklejone jest świńskimi zdjęciami. Niewiele myśląc (jak to Onizuka) zaczyna zdzierać plakaty i robi całą masę zamieszania. Dziewczyny wrzeszczą, Fuyutsuki jest śmiertelnie obrażona, a chłopaki z III D cieszą się, jakby im kto w kieszeń napluł. W pokoju nauczycielskim jeden z kolegów (mający dobre serduszko) uświadamia załamanego Eikichiego, że to wszystko to fotomontaż.
Tymczasem III D triumfuje. Tylko Yoshikawa jakiś taki niewyraźny. W końcu zawdzięcza Onizuce życie. Poza tym poznał go od tej dobrej strony, więc krzywda, jaką kumple wyrządzili temu dziwacznemu belfrowi trochę go boli.
Na tablicy w klasie wisi urokliwe zdjęcie. Uczniowie z podekscytowaniem czekają na reakcję nowego nauczyciela. Eikichi kipi ze złości.
„- Kto to zrobił?”
„- Ja” - odzywa się Kikuchi, spec od komputerów i pomysłodawca całego przedsięwzięcia.
Napięcie narasta. Wszyscy wstrzymują oddech.
„- Chodź!” - mówi Onizuka i odciąga młodzieńca na bok.
Kikuchi udaje chojraka, ale aż się poci ze strachu. Nie spodziewa się tego, co się zaraz stanie. Przewidywał, że nowy nauczyciel nawrzeszczy na niego, uderzy, napluje, wpisze uwagę do dziennika albo zaprowadzi do dyrektorki. Ale żeby takie coś? Oto bowiem Onizuka wręcza mu plik zdjęć z uroczymi panienkami i prosi o zrobienie kilku fotomontaży. Tym prostym zabiegiem całkowicie zbija z pantałyku nie tylko Kikuchi'ego ale i resztę klasy. Do końca lekcji jest spokój. Za to na przerwie...
Kunio Murai, jeden ze spiskowców od fotomontażu, robi wszystkim wymówki, że zamiast działać, postawić się Onizuce, zignorować jego paplaninę, wszyscy grzecznie siedzieli w ławkach i słuchali. Tak dalej być nie może, trzeba coś wymyślić! Wraz z Kojim Fujiyoshim i Tadaakim Kusano postanawia... zabić Onizukę.
Lekcja osiemnasta: Plan zabójstwa Onizuki
Pierwsze podejście ma miejsce w szkolnej stołówce. Plan zakłada podrzucenie belfrowi karalucha do obiadu, żeby – w myśl lokalnej legendy, tysiące karaluchów wyklutych z jaj złożonych przez tego połkniętego wyżarły mu wnętrzności. Spiskowcy nie przewidzieli tylko, że Onizuka ma strusi żołądek i potrafi nażreć się na zapas, kiedy dostaje darmowe porcje. Podrzucony karaluch ląduje z powrotem w kotle, bowiem Eikichi postanawia sam siebie obsłużyć. Jednocześnie zachęca chłopców do wyjadania prosto z gara, bo - jak twierdzi, w młodym wieku powinno się dużo jeść. Tylko gdzie jest ten karaluch? Murai z przerażeniem odkrywa, że paskudny owad znajduje się na jego łyżce. Pewnie byłby wywalił go w diabły, gdyby nie... Onizyka, który przypadkiem potrąca go i sprawia, że robal trafia do jego ust. Kunio w jednej sekundzie znajduje się w toalecie, gdzie długo i namiętnie płucze usta. Jest wściekły i łaknie zemsty. Nie przebiera w środkach.
Rozwarte nożyczki przyczepione w odpowiednim miejscu mogą przyprawić człowieka o zgon. Wystarczy tylko przeciągnąć przezroczystą linkę w progu i znienawidzony nauczyciel sam sobie krzywdę zrobi. I pewnie krew polałaby się obficie, gdyby nie stan niepohamowanej euforii, w którą Murai popadł. Chłopak jest tak podekscytowany, że sprawdzając pułapkę nie zauważa Onizuki i sam w nią wpada. Ląduje milimetry od nożyczkowych ostrzy. Gdyby ludzie pękali ze złości, to pewnie Kunio w tym momencie pękłby ze trzy razy. Wybiega z sali i postanawia wyżyć się w salonie gier. Musi, po prostu musi komuś dokopać. Jego uwagę przykuwa nawalanka z miśkiem-gigantem w roli głównej. Po kilku przegranych partyjkach Murai jest jeszcze bardziej wściekły niż był. I tu zza automatu rozlega się znajomy, znienawidzony głos:
„- Z tym niedźwiedziem nie wygrasz!”
Onizuka bezczelnie wyszczerza zęby w uśmiechu i zaczyna szydzić z umiejętności Kunio. Chłopak zaślepiony złością wyzywa nauczyciela na pojedynek
Lekcja dziewiętnasta: Wielka batalia
Rozpoczyna się wyścig. Motory rzężą i wyją. Szorują po żwirze, puszczają kłęby spalin. Wirtualnych. Eikichi i Kunio ścigają się w wielkim wyścigu. Z początku Murai wyrywa się ostro do przodu, ale i tak wiadomo jak to się skończy. Jeden zero dla Onizuki.
Kolej na strzelanki. Kunio czuje się w tym dobry. Przecież wygrywał z kolegami, nikt mu dotychczas nie podskoczył. Ale i tu nie ma szans z nauczycielem. Ponosi sromotną klęskę.
Walenie młotkiem chomiczków też mu nie idzie najlepiej. Tak samo jak losowanie maskotek. Wreszcie nie mając pomysłu na pokonanie Onizuki przykuwa go kajdankami do ręki manekina-zawodnika sumo. Odjeżdża w siną dal na rowerze, mamrocząc pod nosem różne brzydkie słowa.
Ale co to? Ktoś z łomotem galopuje za nim. To znów ten koszmarny belfer, do tego z zawodnikiem sumo w objęciach. Kunio daje po pedałach i omal nie rozjeżdża...
„- Jak zapieprzasz na rowerze to gap się do przodu! Mogłeś mnie rozjechać palancie!”
Rudowłosa dziewczyna wykonuje wspaniały chwyt i zrzuca chłopaka z roweru. Onizuka zaczyna przepraszać, a wtedy dostaje potężnego kopniaka w... bardzo bolesne miejsce.
Lekcja dwudziesta: Razem z mamuśką
„- Oj, mamuśka!” - jęczy Murai.
„- Ta ruda niunia?! to twoja matka?!” - Eikichiemu ze zdumienia oczy wychodzą z orbit.
Okazuje się, że Julia Murai miała dość burzliwą młodość. Będąc w gimnazjum zaszła w ciążę. Postanowiła urodzić dziecko, ale musiała przerwać szkołę i pójść do pracy. Dzięki temu, mając 27 lat jest dumną matką czternastolatka. Kunio z przerażeniem obserwuje, jak Onizuka rozbiera wzrokiem jego rodzicielkę. Furia go niemal rozsadza od środka. Chętnie by przylał temu farbowanemu belfrowi, ale mamuśka wygania go do domu.
Murai, już u siebie wywewnętrznia się przez telefon Fujiyoshi'emu. Krzyczy, że zabije Onizukę, piekli się i wariuje na samą myśl o tym, że ten obleśny typ właśnie teraz, z jego matką może...
Przerażające obrazy przewalają się przez jego głowę. A to Eikichi zostaje jego ojczymem, a to Kuniowi rodzi się przyrodnia siostrzyczka... W dzikim szale dzwoni do restauracji, gdzie zostawił matkę pod wątpliwą opieką nauczyciela. Okazuje się, że oboje wyszli jakiś czas temu i udali się na karaoke.
Po nocy spędzonej na poszukiwaniu rodzicielki Murai wraca do domu. Mama śpi, niedbale rozciągnięta na kanapie.
Rano na lekcjach Onizuka ziewa. Niby od niechcenia rzuca uwagę, jakoby bawił się do białego rana z pewną uroczą panienką. Kunio ma śmierć w oczach. Gdyby mógł, udusiłby wychowawcę gołymi rękami. Kumple w drodze ze szkoły próbują go pocieszyć. Zapewniają, że jego matka pewnie nie poleci na taką małpę jak Eikichi. Ale miny im nieco rzedną, kiedy w progu domu Murai'a mijają się z Onizuką. Kunio robi matce awanturę i (zasłużenie) dostaje z liścia. Okazuje się, że Onizuka jest bardzo niespokojny o przyszłość chłopca i cały poprzedni wieczór rozmowa dotyczyła jego braku zaangażowania w naukę.
Lekcja dwudziesta pierwsza: Pierożki grozy
„Słyszałem to od starszego kolegi w bandzie piratów drogowych. To był podobno pochmurny gorący dzień...”
Tak zaczyna się przerażająca opowieść o pierożkach grozy. Onizuka podświetla sobie latarką twarz od spodu, ale mimo takich tandetnych efektów uczniowie słuchają go z wielką uwagą.
Lokalna historyjka, którą straszy się dzieci. Nic wielkiego, a jednak pootwierane usta i wytrzeszczone oczy mówią same za siebie. Jeszcze tylko Kunio ma w sobie wolę walki. I kilka dziewcząt również. Reszta klasy przyjęła nowego nauczyciela jak swojego i raczej nie zamierza mu się przeciwstawiać. Mało tego, Kikuchi oficjalnie składa broń. Nie ma ochoty więcej bawić się w udupianie Onizuki. Yoshikawa uśmiecha się triumfalnie. Od początku wiedział, że z tym wychowawcą będzie zupełnie inaczej. Dlatego nie ma już oporów i bez skrępowania odwiedza go w tym jego zagraconym, prowizorycznym mieszkanku na poddaszu szkoły. Przyznaje się, że wiedział o knowaniach kolegów i wstyd mu, iż nie ostrzegł Onizuki. Bał się prześladowań, bo już nie raz zdarzyło się, że dostawał po pysku od rówieśników.
Okazuje się, że i tym razem komuś nie podoba się jego zażyłość z nauczycielem. Anko Uehara wraz z dwoma psiapsiółkami postanawia utrzeć chłopakowi... nosa. Dziewczyny zmuszają go do rozebrania się do naga, a potem biją, kopią i naigrywają się z niego. Na koniec robią serię zdjęć, żeby mieć asa w rękawie na wypadek, gdyby Yoshikawie przyszło do głowy tłumaczyć się z ran i siniaków.
Trzeba powiedzieć, że Onizuka ma wyczucie czasu, jak mało kto. Pojawia się na szkolnym dziedzińcu w chwili, kiedy Yoshikawa po raz kolejny próbuje popełnić samobójstwo skacząc z dachu. Bez namysłu rzuca się na ratunek, łapie chłopca w locie, po czym amortyzuje jego upadek własnym ciałem. Obaj lądują bezpiecznie na... crescie przewodniczącego Uchiyamady.
Lekcja dwudziesta druga: Ukochana cresta
Czyli marzenia o kochającej się rodzinie przewodniczącego Uchiyamady. Otóż pan przewodniczący wymyślił sobie, że lekarstwem na całe zło jego prywatnego świata będzie nowy samochód. Coś tam mu się w tej łysej pale pomieszało i wyszło mu, że na oziębłość żony i brak szacunku córki jedynym lekarstwem będzie śliczna toyota cresta. Za wszelką cenę próbuje przekonać swoje „dziewczyny”, że wspólna wyprawa za miasto jest świetnym pomysłem. W marzeniach widzi siebie w glorii i chwale, wielbionego i obsypywanego pocałunkami przez czcigodną małżonkę i dorodną latorośl. Życie staje się bajką, a on wreszcie osiąga szczęście i spokój. Ale nagle pojawia się ten wstrętny Onizuka i... niszczy crestę. Marzenia rozsypują się w pył...
Onizuka tymczasem, widząc pokiereszowaną twarz Yaoshikawy postanawia zemścić się srodze na „zbrodnicielkach”. Wespół z poszkodowanym i Kikuchim (który przyniósł był właśnie zamówione fotomontaże) pojawia się w barze karaoke, gdzie dziewczęta świętują zemstę. Sprawnie wiąże trzy dzieweczki, ściąga im majtki, opisuje mazakiem zgrabne pupcie i robi serię wielce udanych zdjęć. Anko Uehara odgraża się, że naskarży swojej mamie (przewodniczącej PTA – Komitetu Rodzicielsko-Nauczycielskiego) o tym karygodnym pogwałceniu dziewiczych pupek. Onizuka nie wydaje się być przejęty, ale czy na pewno nie ma się czym martwić?
Następnego dnia przed szkołą zatrzymuje się elegancki wóz. Poważna pani zmierza do gabinetu dyrektora. To przewodnicząca PTA, Uehara. Wszystkim zaczynają trząść się portki.
Lekcja dwudziesta trzecia: Wyrzucić go!
Przewodniczący Ychiyamada bije pokłony. Wije się jak wąż i błaga o wydanie kolejnej cresty. W najbliższą sobotę miał zabrać swoje panie na wspaniałą wycieczkę, która powinna odmienić jego życie i wynieść go na wyżyny szczęśliwości. A tymczasem nieprzewidziany wypadek w osobie niesubordynowanego nauczyciela zburzył cały, misternie ułożony plan. Przedstawiciele ubezpieczyciela są jednak niewzruszeni. Nici z nowej cresty. Nici z poprawy nastrojów w rodzinie. A to wszystko przez tego gada Onizukę! Trzeba go zwolnić!
Z tymi słowami Uchiyamada wpada do szkoły i staje jak wryty na widok szacownej matrony, pani Uehary. Z coraz większą rozkoszą słucha jej słów, a kiedy pada żądanie kategorycznego zwolnienia „tego osobnika”, niemal odlatuje do raju.
Tymczasem Pani Moritaka zaciągnęła Onizukę do stacji krwiodawstwa. Ona sama uwielbia oddawać krew i jakimś sposobem namówiła również Eikichiego. Dopiero po jakimś czasie zauważa, że jego prawe przedramię jest mocno opuchnięte. Bez wahania zawozi go do szpitala.
W szkole rozgrywa się małe piekiełko. Przewodniczący jest w swoim żywiole i stara się wpłynąć na panią Sakurai, by zwolniła Onizukę w trybie natychmiastowym. Fuyutsuki biegnie pożalić się pani Moritaka, która właśnie wróciła ze szpitala, gdzie zostawiła Eikichiego pod opieką lekarzy. Pani Uehara szaleje. Straszy, że opowie o całej sytuacji w telewizji. Domaga się natychmiastowej reakcji ze strony dyrekcji szkoły. W drzwiach gabinetu pojawia się Yoshikawa. Nie daje się wyrzucić na korytarz. Mało tego, zaczyna zdejmować z siebie ubranie! Co to wszystko ma znaczyć?!
O tym w tomie czwartym.
Koniec tomu trzeciego.
Cytaty pochodzą z t.III polskiego wydania GTO; Waneko; Warszawa, 2008;
Laurefin.
|