>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
|
|
O nie. Zmiany się czuje. Przede wszystkim w całym klimacie anime. Jest zdecydowanie bardziej poważnie, „mroczniej”, problemy, o które twórcy próbują (na razie niezbyt głęboko) zahaczać są już ciut poważniejsze. Fabuła też nabrała trochę głębi (aczkolwiek nie sensu), pojawiło się nawet coś, co od biedy można nazwać „wielowątkowością”. Serial trochę „wydoroślał”, co zdecydowanie zrobiło mu na dobre. Co prawda jest to to nadal produkcja dla 16-latków, ale w porównaniu do produkcji dla 13-latków, którą był poprzednik, różnica jest znacząca.
Duża w tym zasługa poprawienia strony technicznej. Kreska jest staranniejsza (choć jak zwykle błędów jest od metra), kolory bardziej stonowane, twórcy odkryli w końcu taki wynalazek jak światłocień i zaczęli go (ostrożnie) używać, co dobrze współgra z „umrocznieniem” serii.
Muzykę jak zwykle pominę – i w „klasyku” i w „shipku” nie podobała mi się w ogóle, zresztą, nie zwracałem na nią specjalnej uwagi. Wyjątkiem jest świetny pierwszy opening „shpika” – dynamicznie zmontowany, z szybkim rapowanym podkładem („Heroes Come Back” by Nobodyknows – polecam pełną wersję) stoi w opozycji do klasycznego narutowego „smęcenia”, które co rusz serwują nam muzycy. Seiyuu są poprawni – dobór i wykonanie głosów ani nie zachwyca, ani nie odrzuca. Mile wyróżnia się tylko głos samego Naruto, bardziej poważny i „męski” - słychać, że seiyuu się przyłożył. O reszcie można tylko powiedzieć, że są.
Inaczej niż w „klasyku” tu anime musi „gonić” mangę, tak więc akcja trochę przyspieszyła. Nie ma już nudnawych (czasem) fillerów, widać jednak, że twórcom trudno zerwać ze starymi nawykami – akcje są nadal nagminnie przeciągane, a walki mało dynamicznie. Na plus można zaliczyć to, że skończono z denerwującą praktyką przypominania przez pierwszych 5 minut, co się wydarzyło w poprzednim odcinku. Trwające minutami flasbacki, „znak rozpoznawczy” Naruto, też gdzieś przepadły, a przynajmniej uległy znaczącemu skróceniu – widać, że zrobiono pierwszy, choć nieśmiały krok w celu przyspieszenia tempa akcji. Bohaterowie co prawda nadal przerywają walki z denerwującą częstotliwością by poględzić sobie beztrosko z oponentem o pierdołach, a happy endy są nam fundowane co chwilę, wbrew logice i prawdopodobieństwu, ale taki już urok tego anime.
Jeśli przyjrzeć się bohaterom to - jak wspominałem, nie zmienili się za bardzo od „starego” anime. Mimo „płaskości”, polegającej na tym, że dany bohater prezentuje sobą zwykle jeden archetyp, czy cechę charakteru, postacie są ciekawe i szybko można je polubić, co tyczy się nawet „tych złych”. W końcu to anime dla nastolatków, tak więc i ci źli nie są tacy straszni, bo więcej o ich grozie się mówi, niż ją widać. Co ciekawe, wprowadzone nowe postacie dają nadzieję, że charaktery w dalszej części serialu zostaną pogłębione. Nowe postacie (tu akurat zwracam uwagę na Yamato, Sai'a i jego mentora – Danzou), są trochę głębsze, i prezentują więcej niż jedną cechę charakteru. Choćby Sai – fanatyczny, wyprany z emocji ninja, noszący jednak w głębi duszy tęsknotę za emocjami, a prowokujący co rusz swoim niedopasowaniem do społeczeństwa szereg śmiesznych sytuacji, czy Danzou – szara eminencja i „jastrząb”, którego obecność w wiosce świadczy o tym, że nie wszyscy mieszkańcy Konohy zgadzają się z wartościami, jakie wyznawali kolejni Hokage. Bardzo ciekawą postacią jest Yamato – tego pana nie sposób nie polubić, choć przypadła mu niewdzięczna rola bycia „zastępstwem” dla ubóstwianego przez fanów Kakashi'ego – nauczyciela Naruto z poprzedniej serii. Yamato broni się sam, i mimo dość dziwnego designu postaci, charakter ma nawet „skomplikowany” jak na realia anime. Członek ANBU, tajnej komórki zabójców na usługach Hokage, działający „na chłodno”, i pozbawiony „luzu” Kakashi'ego, mimo wszystko jest osobą na wskroś sympatyczną, często działającą wbrew swojemu emploi, a przy tym trochę zagubioną – wszak w ANBU nie uczą, jak radzić sobie z trójką szczeniaków, z których każdy ma inny charakterek i własne zdanie na dowolny temat.
Z nowości w Shippūdenie zobaczymy oczywiście mnóstwo nowych technik, z których co każda, to potężniejsza (aż chce się zakrzyknąć: „Pokemony! Pokemony!”). Walki już dawno straciły jakiekolwiek bariery zdrowego rozsądku (bohaterowie powinni w trakcie każdej ginąć po kilka-kilkanaście razy, nie mówiąc o rozległych uszkodzeniach ciała), widzowi pozostaje się tylko patrzeć z lekkim uśmiechem, co tym razem za szaloną technikę zaprezentują nam autorzy, by w końcu przyznać, że oni znów nas zaskoczyli.
Razem z bohaterami zwiedzamy też kilka nowych miejsc, których wykonanie i pomysł nie powalają. Ot, jakaś tam jaskinka, jakiś lasek, wszakże to tylko tło do efektownych wybuchów, a nie folder krajoznawczy.
Chyba czas na podsumowanie. Wylałem na Shippūdena trochę błocka i żali. Ale mimo wszystko twierdzę, że oglądanie Naruto nie jest bynajmniej stratą czasu. Masz ochotę na nieskomplikowaną rozrywkę, niewymagającą myślenia? Na coś, co skutecznie oderwie cię od nudy i zapewni relaksujące prostowanie się zwojów mózgowych? To anime jest dla Ciebie! Klasyka i 100% wypełnienia konwencji, która nazywamy shounen, bez zbaczania ani na krok ze ścieżki, którą wyznaczył poprzednik – takie właśnie jest Naruto: Shipp?den. Solidna produkcja na niezobowiązujące oglądanie, która powoli zaczyna ewoluować w coś lepszego.
PS.: IMHO z Naruto jest jak z Harrym Potterem. Pierwsza część to był słodki badziew, który jednak przeczytałem, bo ta książka miała „coś” - a mianowicie potencjał, pozwalający wierzyć, że „będą z tego ludzie”. Druga część była lepsza. Trzecia – jeszcze bardziej. Kolejne, wraz z „mrocznieniem” stały się naprawdę dobrymi, klimatycznymi książkami (ostatniej nie czytałem, niestety). Tak samo z Naruto. Jeśli „shipek” będzie dalej podążał w tym samym kierunku, który da się wyczuć po pierwszych 60 odcinkach, to koło 120 – 150 odcinka może być naprawdę ciekawie. A trzecia seria Naruto (po kolejnych trzech latach; nie bójcie się, wyjdzie na pewno, choć autorzy jeszcze o tym nie wiedzą!) może być już dziełem naprawdę dobrym, psychologicznie głębokim i porządnie mrocznym.
Pozostaje tylko czekać z niecierpliwością na kolejne odcinki, by móc naocznie się o tym przekonać.
Dattebayo!
N.
TechnikaliaAutor oryginału | Masashi Kishimoto | Reżyseria | Hayato Date | Studio | Pierrot | Scenariusz | - | Muzyka | Yasuharu Takanashi |
Rok wydania | 2007 | |
Gatunek | shounen | Ilość odcinków | 66 (stan na 19.06.08) |
Odnośniki
To anime możesz ściągnąć tutaj:
strony: [1] [2]
|
komentarz[25] | |
Komentarze do "Naruto: Shippūden"
|
|
|
Sonda
|
Top 10
|
Statystyki
|
mieszkańcy online: wędrowców: 0
|
ShoutBox
|
|
|