Valinor Panic!
Odcinek dziewiąty
Varda czekała na nią w miejscu ich ćwiczeń muzycznych. Elindil mimo woli zadrżała na jej widok. Valiera siedziała skulona koło jednego z krzewów i na jej widok podniosła się szybko. Elindil nawet nie zdawała sobie sprawy, kiedy podbiegła do niej i przytuliła mocno. Varda trzymała ją długą chwilę, po czym ucałowała jej czoło. Patrzyła na nią przy tym znowu takim łagodnym, ciepłym spojrzeniem, że coś w elfce zmiękło i zapomniała o poprzednim uczuciu niepewności. Varda również wydała się zapomnieć o tamtej nocy. Uśmiechnięta i roziskrzona jak gwiazda, poprowadziła ją ścieżką do miejsca, gdzie miękka trawa tworzyła wygodne miejsce do siedzenia. Usiadła tuż obok niej i delikatnie zamknęła jej dłoń w swoich.
- Jak już zapewne wiesz, czeka nas kolejna uroczystość - mówiąc to, skrzywiła się wymownie - na której mają się stawić wszyscy Valarowie. Elindil skinęła głową, ubawiona z lekka jej wyrazem twarzy. Wyraźnie miały podobne odczucia co do niekończących się tutejszych uroczystości. Tymczasem Varda mówiła dalej, patrząc na nią coraz bardziej wymownie.
- Słyszałaś również o tańcach. Z tego powodu posłałam po ciebie. Czy zechcesz mi w nich towarzyszyć? - spojrzała na Noldorkę z nieodgadnionym uśmiechem.
Elfka, zdumiona nagłą propozycją, i uszczęśliwiona jednocześnie, odwzajemniła spojrzenie i w oczach Pani Gwiazd dostrzegła ogień. Zadrżała.
- Z wielką chęcią. To dla mnie zaszczyt, Pani - skłoniła się lekko, nie potrafiąc opanować szerokiego uśmiechu. Varda rozjaśniła się jeszcze bardziej na te słowa i odpowiedziała jeszcze bardziej płomiennym i zawadiackim jednocześnie spojrzeniem.
- Liczę na to, że w noldorskim towarzystwie łatwiej będzie mi znieść tę "uroczystość" - dodała porozumiewawczym tonem.
- Postaram się, Pani - Elindil powiedziała sztucznie poważnym głosem, po czym obydwie wybuchły niepohamowanym śmiechem.
Umówiły się, że będą utrzymywać w tajemnicy swoje plany, po czym elfka spojrzała na Vardę znaczącym, pytającym wzrokiem, zebrała się na odwagę i w końcu wydusiła z siebie:
- Co... co się stało wtedy, w komnacie?
Valiera spoważniała momentalnie, znieruchomiała i zamilkła.
- To dla mnie ważne, żeby wiedzieć. Proszę...
- Obiecuję, że powiem ci po uroczystości, Elindil. - odezwała się w końcu.
Jej ton głosu spowodował, że elfka spuściła oczy. Nie śmiała patrzeć na nią kiedy wyczuwała w samym głosie tyle uczuć.
Pani Gwiazd spojrzała na nią uważniej, w końcu zapytała - Mogę obejrzeć twój wisiorek?
- Ach, oczywiście - elfka już zdążyła zapomnieć o gwieździe, ozdabiającej jej szyję.
Wisiorek został obrócony na wszystkie strony, po czym Varda zdjęła swój. Były prawie identyczne.
Valiera spojrzała na elfkę z uznaniem dla jej kunsztu. Jeszcze raz spojrzała na kawałek drewna i zapytała:
- Czy chciałabyś przydać mu jeszcze nieco blasku?
Elindil skinęła głową, nie mając zielonego pojęcia, co Varda zamierza. Pani Gwiazd ujęła jej prawą dłoń w swoją lewą i założyła własny klejnot z powrotem. W prawej ręce trzymała wisiorek i Elindil intuicyjnie położyła swoją lewą rękę na dłoni Vardy zamykając w ten sposób obieg energii. Obydwie poczęły jaśnieć srebrzysto złotawym blaskiem; tak samo, jak klejnot na szyi Vardy i w końcu również trzymany przez nie wisiorek Elindil. Trwało to przez chwilę, po czym moc błysnęła silniej i Varda delikatnie przerwała obieg. Wisiorek wyglądał teraz, jakby drewno stwardniało do struktury kamienia szlachetnego. Jednak dalej było widać, że to drewno. Poza tym ściemniał lekko i delikatnie iskrzył srebrzyście, chwilami robiąc to na tyle silnie, że wyglądał zupełnie jak mała kulka światła - podobnie jak naszyjnik Vardy. Jego ramiona wysmuklały odrobinkę - wyglądał pięknie. Elfka zaniemówiła z wrażenia, co ostatnio zdarzało się jej coraz częściej.
Valiera jakby wiedziała, czego Elindil chciała dla swoich tworów - trwałości, jakiej drewno nie posiadało, surowości a jednocześnie blasku i dała jej to wszystko, czego sama twórczyni by uczynić nie mogła.
- Mam u ciebie coraz większy dług, Pani - stwierdziła po chwili.
Varda roześmiała się srebrzyście i objęła ją mocno. Wszystko stało się takie, jak przed dziwnym wieczornym incydentem.
Wracając do pokoju elfka rozmyślała, jak się ubierze na te okazję czując, że w przeciwieństwie do poprzednich - ta uroczystość, spędzona w towarzystwie Vardy może się okazać świetną zabawą. Przez cały czas przygotowań Elindil nie pojawiła się na żadnej z prób. Tańce ćwiczyła tylko z Vardą, przy "akompaniamencie" jedynie ich energii.
Zaintrygowana jej nieobecnością Amarie co jakiś czas próbowała z niej wyciągnąć, co robi w tym czasie z Valierą, ale w ramach odpowiedzi usłyszała jedynie enigmatyczne "ćwiczę" i nic poza tym się dowiedzieć nie zdołała.
Czas mijał szybko i w końcu nastał ten dzień, sądny dla organizatorów, dla innych w zależności od nastawienia nudny albo i nie. Wszyscy powoli gromadzili się w Wielkiej Sali. Było tam dość gwarnie, ale miejsca nie brakowało. Pojawili się prawie wszyscy Valarowie i z toczonych przez nich rozmów wynikało, że nie spodziewają się Vardy, gdyż od niepamiętnych czasów nie zaszczyciła ani jednej uroczystości na której trzeba było tańczyć, swoja obecnością. W końcu, kiedy zgromadzeni zajęli miejsca, nakazano ciszę i zamknięto wielkie drzwi do sali, można było zaczynać.
Zgodnie z Eru-jeden-wie jak dawno ustalonym porządkiem tego typu spędów rozpoczęto od przemówień i wprowadzeń produkowanych głównie przez Eonwego i Aranwego. Trwało to nie dłużej ale i nie krócej, niż zwykle - na tyle, żeby niektórzy prawie zdążyli zasnąć a inni dostać białej gorączki.
W końcu zapowiedziano tańce.
Wszyscy ustawili się w pary i już mieli zaczynać, gdy nagle wielkie drzwi do wielkiej sali zaczęły się otwierać, pchane przez kogoś od zewnątrz.
Kimś okazała się być Elindil, która otworzyła drzwi do końca, ujęła dłoń Vardy, ustawiając się po jej lewej stronie, po czym już razem, powoli i dostojnie, wkroczyły do środka zajmując należne Valierze miejsce z przodu tańczących.
W sali zapadła cisza jak makiem zasiał. Wszystkie oczy były skierowane na nie i ogólne, zgodne, niebotyczne zdumienie osiągnęło taki wysoki poziom, że można je było krajać nożem.
Valiera miała na sobie zabójczą (inaczej się tego po prostu nie da określić) białą suknię z głębokim dekoltem i swój naszyjnik; olśniewała jak zwykle blaskiem i mocą, a przy jej lewym boku w elegancki, niewymuszony sposób szła elfka w swym najlepszym, czarnym i zdobionym srebrnymi elementami stroju, w bluzie z wysokim, podkreślającym szyję kołnierzem i pięknej tunice, również z wisiorkiem. Varda miała dość enigmatyczny wyraz twarzy, za którym jednak kryło się rozbawienie, natomiast elfka swoją postawą rzucała wszystkim wokół wyzwanie, a jej szare oczy iskrzyły intensywnie.
Taniec się rozpoczął. Nasze panie prowadziły go i niewątpliwie w nim przodowały, widać było, że są połączone ze sobą bardzo mocno. Taki poziom dopasowania pozwalał im na idealne zgranie i powodował, że poruszały się ze swobodną elegancją,czerpiąc wyraźną przyjemność z ruchu nawet podczas najbardziej nielubianych przez nie tańców. Przetańczyły tak do końca tej części uroczystości, po czym, kiedy tańce się skończyły, wykorzystały zamieszanie i tłum - i wyślizgnęły się z sali. Do późnej nocy przechadzały się po ogrodach, śmiejąc z co ciekawszych min reszty uczestników.
Wreszcie jednak przyszedł czas na spełnienie danej elfce obietnicy. Varda zaprowadziła ją do swoich komnat, a w ich wnętrzu, do zamkniętych na klucz drzwi, których Noldorka nie zauważyła podczas swojej poprzedniej wizyty. Otworzyła drzwi i wprowadziła Elindil do przestronnej, ładnie oświetlonej i ewidentnie dawno nie używanej komnaty.
- Tutaj mieszkała - powiedziała Varda bez żadnych wstępów - Meliana z rodu Maiarów.
Stanęła plecami do elfki i kontynuowała.
- Byłyśmy... sobie bardzo bliskie jeszcze w czasach przed stworzeniem Ardy. Z nią stworzyłam najpiękniejsze gwiazdy, z których pierwsze ostatnio spadały. Wypaliły się, tak jak jej już nie ma tutaj. Potrzebowała czegoś innego i oddaliła się ode mnie na tyle, że odeszła do Śródziemia.
- W końcu związała się z elfem, władcą Sindarów.
Nastała chwila ciszy.
- Tamtego wieczoru urodziła się ich córka - zakończyła swoją opowieść Varda.
- Więź z mojej strony wciąż istnieje, czułam to - dodała bardzo cicho.
Elindil, z której w jednej chwili wyparował bez śladu poprzedni radosny nastrój, stała w milczeniu, czując jednocześnie ból swój i Vardy, ale już nie mogła, nie potrafiła jej pomóc. Była wstrząśnięta, czuła się oszukana, zdradzona i jednocześnie współczuła Valierze.
- Między nami też zaistniała więź - chciała krzyczeć. - Czemu jej nie widzisz??!
Pani Gwiazd odwróciła się i spojrzała na nią nieobecnym wzrokiem. Twarz miała nieruchomą, ale elfka wyczuwała, że to tylko maska. Podeszła do niej i położyła dłonie na ramionach Noldorki - i nagle oczy Vardy rozszerzyły się, jakby doznała szoku. Zadrżała i osunęła się na podłogę, pociągając elfkę za sobą.
- Meliano... - wyrwało się Valierze bezwiednie.
Elindil czuła, jak jej tunika robi się coraz bardziej mokra za sprawą kryjącej w niej twarz Pani Gwiazd.
- Meliano... Meliano... - rozpaczliwe wezwanie pozostawało bez odpowiedzi. Noldorka objęła Valierę zaciskając mocno dłonie na jej plecach. Więź i osanwe1 uderzyły w nią ponownie strumieniem emocji nie do zniesienia, ale zacisnęła zęby i trwała przy niej w milczeniu.
I tym razem czuwała przy Vardzie aż nie zasnęła.
Elbereth.
|