Hatsukoi Yokochou
Jak to jest musieć wybrać pomiędzy przyjaźnią a miłością? Czy strach przed wyznaniem jest tchórzostwem? A może ukrywanie uczuć to oznaka silnej woli? Bohaterstwo w imię ogólnie przyjętych zasad?
Shuusuke Kuroda i Atsushi Akkun byli przyjaciółmi od serca. Razem chodzili do szkoły, razem spędzali wolny czas. Wydawało się, że temu związkowi nic nie jest w stanie zagrozić. Niespodziewanie tuż przed ukończeniem liceum Atsushi oznajmił Shuusuke'mu, że wyjeżdża na studia do Wielkiej Brytanii. Shuu-chan był zdruzgotany, ale czy mógł postąpić samolubnie i zatrzymać przyjaciela przy sobie? Akkun zniknął z jego życia na całe sześć lat. W tym czasie wiele się wydarzyło. Sporo dziewcząt przewinęło się przez łóżko Kurody, żadna jednak nie zagrzała miejsca na dłużej. I oto w momencie, kiedy niemal zapomniał o sercowych rozterkach, Atsushi wraca do domu. Jak potoczą się losy obu chłopaków? Czy będą w stanie odnowić przyjaźń? Czy Suusuke odważy się wyznać Akkunowi co mu w duszy gra?
Powiem tak. Przez mój komputer przewinęło się kilkaset mang yaoi, ale nie spotkałam jeszcze takiej jak ta. "Hatsukoi Yokochou" to wspaniały przykład shounen-ai lecz na tyle nietypowy, że poświęcę mu nieco więcej uwagi.
Zanim jednak to uczynię, rozjaśnię nieco mroki niewiedzy dla tych wszystkich, którzy do tej pory nie mieli z s-a (shounen-ai) nic wspólnego. Otóż wspomniany podgatunek komiksu występuje głównie (choć nie jedynie) w kontekście szkolnym. Przyjaciele z jednej klasy, wspólne spędzanie czasu po zajęciach, urywanie się z lekcji, głupie dowcipy w męskiej szatni, przypadkowy pocałunek w drodze do domu. To typowe elementy składające się na opowieści tego rodzaju. Gdzieś tam w tle majaczy szkolny mundurek, biała koszulka ze spiczastym kołnierzem i sterta podręczników. I nic dziwnego. Shounen-ai adresowany jest głównie do nastoletniego czytelnika, do którego na pewno szybciej dotrze historia osadzona w znanym mu środowisku niż wyssane z palca "dawno temu w dalekiej krainie". Z tej też przyczyny w mangach s-a w zasadzie nie występują sceny przeładowane erotyzmem. Owszem czasem jakiś słodki chłopiec pójdzie z drugim na całość, ale raczej nie ma w tym nic wulgarnego ani odrażającego. Co więc dziwi mnie i zaskakuje w odniesieniu do "Hatsukoi Yokochou"? Otóż cała fabuła rozgrywa się sześć lat po ukończeniu przez głównych bohaterów szkoły. Dwaj dorośli faceci spotykają się po długim okresie niewidzenia i próbują nieudolnie posplatać rozluźnione więzy przyjaźni. Szkoła jako taka występuje raz czy dwa jako reminiscencje Shuusuke i nie odgrywa większej roli w całej opowieści. Najważniejsze dzieje się tu i teraz. Bohaterowie mający po dwadzieścia parę lat są "za starzy" dla napalonych licealistek, których całe tabuny sięgają po shounen-ai. Dojrzali (było, nie było) mężczyźni to gratka dla panien na wydaniu. Skąd więc tak mało erotyzmu w tym tytule? Przecież one tego pragną! Chcą patrzeć na nagich chłopów w miłosnym uścisku! No cóż... Wydaje mi się, że Mamahara Ellie zwyczajnie chciała opowiedzieć fajną i wzruszającą historię miłosną. Nie przejęła się statystykami, olała target shounen-ai, złapała za piórko i powstało "Hatsukoi Yokochou". Nie znajdziecie tu golizny! Nie będzie nagich penisów ani pieszczot poniżej pasa. Totalny brak wizualnego erotyzmu zaskoczył mnie i oszołomił. No i do tej pory nie wiem kto jest seme a kto uke. Dajecie wiarę? Unikatowa manga, która niby jest osadzona w kanonie yaoi ale jednocześnie każdym elementem się z niego wyłamuje. Żaden z bohaterów nie dąży do cielesnych uciech. Żaden nie jest napalonym samcem, któremu tylko jedno w głowie. Przemyślenia i rozterki Shuusuke są motorem napędowym całej fabuły.
strony: [1] [2]
|